Nowaczyk jest badaczem, który wcielił się w rolę detektywa, wyjaśniającego niedopowiedzenia,zagadkowe okoliczności i fakty z zachowanych źródeł
– napisał we wstępie do publikacji redaktor publikacji Piotr Mysłakowski. W pokaźnym tomie opublikowano 82 chronologicznie uporządkowane artykuły.
Ich autor śledzi wątki podróżnicze w biografii Chopina od jego młodzieńczych wypraw po tę ostatnią,odbytą do Anglii i Szkocji na kilkanaście miesięcy przed śmiercią kompozytora. Szczególną uwagę Nowaczyk przywiązuje do wypraw młodego Fryderyka do Wielkiego Księstwa Poznańskiego, gdzie mieszkała matka chrzestna kompozytora Anna ze Skarbków Wiesiołowska. Chopin odwiedzał wówczas modrzewiowy pałac namiestnika pruskiego Antoniego Radziwiłła w nazwanym od jego imienia Antoninie (Wielkopolska).
Tajemniczy koncert w Sulechowie
Autor "Chopina w podróży" analizuje nie do końca jasne okoliczności związane z wojażami kompozytora. Szczegółowa analiza pozwala Nowaczykowi obalać mity na temat życia Chopina. Jednym z nich jest koncert, jaki w drodze powrotnej z Berlina w 1828 roku Chopin miał dać na stacji pocztowej w Sulechowie (obecnie Wielkopolska). Wydarzenie to opisał biograf kompozytora Maurycy Karasowski.Według niego po koncercie "rozczulony do najwyższego stopnia" pocztmistrz miał zawołać:
Teraz spokojny i szczęśliwy umrę, bom słyszał Chopina i polskiego wirtuoza.
Regionalni badacze z Sulechowa potem odkryli też, że na wieść o czarującej muzyce polskiego artysty "pokój zapełnił się miejscowymi melomanami". Nowaczyk przeanalizował rozkłady jazdy dyliżansów pomiędzy Berlinem a Poznaniem, na podstawie których dowiódł, że Chopin nie mógł zatrzymać się w Sulechowie. Co więcej, badacz podkreślił, że Karasowski nie miał jakiegokolwiek źródła odniesienia do relacji z sulechowskiej przygody. Nie mógł nim być list Chopina do przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego, ponieważ z treścią korespondencji pomiędzy przyjaciółmi Karasowski zapoznał się 15 lat po opublikowaniu opisu sulechowskiego epizodu.
Na weselu
Po ukończeniu Szkoły Głównej Muzyki w Warszawie w 1829 roku młody Chopin wybrał się z przyjaciółmi doWiednia. Tam odwiedzał muzea i chodził na koncerty, dał się też poznać wiedeńskiej widowni jako wybitny pianista. W drodze powrotnej odwiedził w Kaliszu doktora Adama Helbicha, który zabrał jegoi dwójkę jego towarzyszy na wesele. Miało to być jedyne wesele, na którym kompozytor bawił w krajui pozostawił świadectwo swego uczestnictwa w liście do przyjaciela.
Oczywiście, było to przede wszystkim wesele córki gospodarzy żychlińskiego pałacu, Melasi Bronikowskiej i poślubionego przez nią Wiktora Kurnatowskiego. To dla nich w pałacu zjazd był ogromny
– podkreślił Nowaczyk.
Jak pisał, w cieniu wesela Melasi cieszyła się zawartym "parą dni wprzód" związkiem małżeńskim "jej uboga rówieśniczka, kuzynka", ubrana także "po weselnemu". Chopin nie zapamiętał jej nazwiska. Nowaczyk ustalił, że była to Aniela z Kurnatowskich Gałczyńska, która po latach wspominała córce o koncercie Chopina danym w żychlińskim salonie.
Ze wspomnień doktora Helbicha wynika ponadto, że krótko przed wyjazdem Chopin został uwieńczony "gałązką bluszczu wstążeczką przewiązaną" na kształt wieńca laurowego, a wygłoszona przy tej okazjisentencja brzmiała: "Wieńczę talent i cnotę". Kompozytor miał łzy w oczach, a "w całem zgromadzeniu nie było nikogo z suchem okiem" - pisał we wspomnieniach doktor Helbich. Nowaczyk jest przekonany, że opisywany przez niego "długo trwający i ciągle wznawiany grzmot oklasków" mógł być tylko podziękowaniem za "talent" ujawniony w żychlińskim salonie podczas koncertu dla gości.
Artykuły Nowaczyka na temat podróży Chopina pozostawały dotychczas rozproszone w czasopismach (między innymi w "Ruchu Muzycznym", "Wiadomościach Kulturalnych" i prasie kaliskiej) oraz książkach programowych Festiwalu "Chopin w barwach jesieni" w Antoninie. Publikacja stanowiąca ich wybórukazała się nakładem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina.
Źródła: PAP, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, opr. fl luty 2014