Filip Springer pisze o nich z literackim polotem, jego reportaże pełne są dialogów, anegdot i błyskotliwych bon-motów. Dyskusja architektów z grupy Trzeciego Piętra (stworzyli m.in. modernistyczne centrum Katowic) wojewodą śląskim, generałem Jerzym Ziętkiem to perełka, o której po prostu trzeba przeczytać w książce Springera. Architekci na co dzień walczyli z narzucanymi normatywami (jedna ubikacja na piętro), próbowali poradzić sobie z graniczoną ilością wind (Zofia i Oskar Hansenowie przy Przyczółku Grochowskim), brakowało materiałów budowlanych i wykwalifikowanych rąk do pracy.
- Na Wschodnim powiedzieli nam: Na nic nie liczcie. Chcecie aluminium? Nie ma. Więc braliśmy zwykłą stal i malowaliśmy ją – wspominał Arseniusz Romanowicz, twórca warszawskiego Dworca Wschodniego, a także stacji PKP Powiśle, Warszawa Śródmieście WKD czy Dworca Centralnego.
Architekt Witold Lipiński sam pokazywał majstrom, jak kłaść posadzkę w obserwatorium na Śnieżce, a Mieczysław Król po latach wyznał, że podczas realizacji katowickiej Superjednostki miał "niezłego pietra, że to wszystko posypie się jak domek z kart". Król i Jarecki z grupy Trzeciego Piętra sami sprawdzali wytrzymałość szyb, rzucając w nie kamieniami.
Zdarzało się jednak, że komunistyczna władza dopieszczała konkretną budowę. Wtedy nie brakowało niczego.
- Realizacja dworca Centralnego pochłaniała całą krajową produkcję marmuru i granitu, inne budowy z wykorzystaniem tych materiałów zamarły, bo dostawy szły teraz na Centralny. Koledzy po fachu Romanowicza klęli, na czym świat stoi, a on codziennie przyglądał się, jak jego dworzec rośnie w oczach. – pisze Filip Springer.
Na decyzje o rozpoczęciu budowy Centralnego Arseniusz Romanowicz czekał 26 lat, ale na realizację miał tylko trzy lata - dworzec musiał być gotowy na zjazd partii i wizytę sekretarza generalnego KZPR Leonida Breżniewa. Romanowicz dostał tysiące robotników, wojsko, po nowinki techniczne wyruszał do Francji, Włoch czy Szwajcarii. Na Centralnym pojawiły się automatyczne drzwi z matami reagującymi na nacisk. Gdy po kilku latach zaczęły się psuć, nikt ich nie umiał naprawić.
Zbiór reportaży Filipa Springera to bezkompromisowy portret ówczesnych architektów. Młody dziennikarz opisuje personalne animozje, romanse z polityką, które pomagały w uzyskaniu zlecenia. Nie feruje jednak wyroków, nie szuka skandalu. Próbuje zrozumieć wybory swoich bohaterów i przybliżyć nam ich niełatwą sytuację. Świat, który opisuje z pewnością nie jest czarno-biały.
Reportaże Springera można czytać jako samodzielne opowiadania. Życiorysy Marka Leykama, Witolda Lipińskiego czy Haliny Skibiniewskiej to gotowe scenariusze na wysokobudżetowy serial o losach architektów epoki PRL.
Marek Leykam, w którym nie było zgody na komunistyczną władzę, stworzył w czasach stalinowskich budynek Prezydium Rządu na przekór ówczesnym notablom. Udało mu się wznieść socrealistyczną siedzibę władzy ludowej, która - za sprawą m.in. pełnych przepychu krużganków - przypomina rezydencje florenckich bankierów. Według Filipa Springera była to mistrzowska kpina.
Halinie Skibniewskiej mimo gorsetu komunistycznych normatywów udawało się stawiać człowieka na pierwszym miejscu. Realizując osiedla pytała dzieci, jakie chciałyby mieć place zabaw. Walczyła o każde drzewo, zmieniała projekt by ocalić modrzew, który zauważyła już na budowie.
Cały architektoniczny dorobek Oskara i Zofii Hansenów to emanacja ich idealistycznej wizji człowieka. Przyczółek Grochowski stał się jednym z najbardziej niebezpiecznych punktów w Warszawie z powodu… wiary architektów w człowieka. Lewicowe małżeństwo nie wzięło pod uwagę ciemnej strony ludzkiej natury i zagrożeń jakie płyną chociażby z wąskich galerii, z których łatwo dostać się do mieszkania na wysokich piętrach.
Źle wychowane?
"Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u" to także obraz tego, jak nie radzimy sobie z architektoniczną spuścizną PRL-u. Aby odzyskała choć nutę dawnego blasku, wystarczy czasem porządne sprzątanie, czego dobitnym przykładem jest chociażby Dworzec Centralny w Warszawie. Tzw. Brutala w Katowicach, czyli tamtejszy dworzec kolejowy, pomimo protestów architektów zburzono w 2011 roku, jako oficjalny powód podając - brud.
Modernizm w Polsce miał różne odsłony – czasami trudno go podziwiać, czasami jeszcze trudniej z niego korzystać (o czym przypominają mieszkańcy Osiedla Tysiąclecie). Ale warto go zrozumieć. Filip Springer nam w tym udatnie pomaga.
Autor: Dariusz Bochenek, maj 2013