Wojenne losy doprowadziły Feliksa Konarskiego w 1941 roku do Armii Polskiej gen. Andersa, z którą 1 kwietnia 1942 wyruszył przez Iran, Irak, Palestynę i Egipt do Włoch. Podczas tej drogi Konarski stworzył frontowy teatr Polska Parada. Wraz z aktorami ze swojego zespołu towarzyszył żołnierzom z wierszem, skeczem, muzyką i piosenką.
Jak powstawały "Czerwone maki"
Gdy w nocy 11 maja [1944] ruszyła wielka ofensywa na Monte Cassino, Konarski nie mógł sobie znaleźć miejsca. […] Przeżywał to bardzo osobiście. Walki trwały siedem dni. W dzień i w nocy, w promieniu wielu kilometrów, słychać było ich odgłosy. A raczej stłumione echo, które docierało do nich – mimo znacznego oddalenia. Oni, artyści, byli bezpieczni. Ale nie czuli się z tym dobrze. Myśleli o tych, którzy wśród morza czerwonych maków zostali na zawsze. Konarski jak opowiadał mi mieszkający w Melbourne Gwidon Borucki – zawsze taki wesoły, pogodny, teraz chodził smutny, z nikim nie rozmawiał. Coś brzdąkał na gitarze, coś notował. Pewnej nocy obudził Fredka (Alfreda Schütza), kazał mu natychmiast grać i poprawnie zapisać nuty do słów, które zanotował na byle jakiej kartce. O trzeciej obaj obudzili Boruckiego. Dostał tekst i nuty, i miał śpiewać. Już. Nawet specjalnie nie protestował. Czuł, że to musi być coś ważnego.
[Anna Mieszkowska, "Była sobie piosenka", Warszawa 2006]
W nocy z 17 na 18 maja 1944 roku Alfred Schütz (pseudonim artystyczny: Al Suito) – żołnierz 2 Korpusu, kompozytor i dyrygent – w kilka godzin stworzył muzykę do dwóch pierwszych zwrotek i refrenu. Trzecią zwrotkę Konarski ułożył kilkanaście godzin później. Pierwszy wykonawca "Czerwonych maków" Gwidon Borucki wspominał:
Między dwunastym a osiemnastym maja nie mieliśmy ani występów, ani prób. Każdy chodził osowiały, bez chęci do jakiegokolwiek działania. Tylko Felek gdzieś przepadł. Potem, gdy dotarła do nas wiadomość o zwycięstwie, okazało się, że ma już gotową pieśń. Moim zdaniem zaczął ją pisać tej pierwszej nocy z jedenastego na dwunastego maja. Tylko ja i Fredek Schütz widzieliśmy pierwszy rękopis. Cały był pokreślony licznymi poprawkami.
[Anna Mieszkowska, "Była sobie piosenka", Warszawa 2006]
Tytuł pieśni nawiązuje do kwiatów, które w czasie bitwy rozkwitały właśnie na zrytych pociskami wzgórzach. Niewykluczone, że autor inspirował się też relacjami żołnierzy walczących trzydzieści lat wcześniej nad Sommą, porównujących we wspomnieniach kolor kwiatów do krwi poległych i rannych.
Pierwsze wykonanie
18 maja 1944 roku żołnierze 2. Korpusu zdobyli klasztor Monte Cassino. U stóp jego ruin wojskowy trębacz ogłosił zwycięstwo polskich żołnierzy odgrywając hejnał mariacki. Droga do Rzymu – wtedy jeszcze nie wiedzieli, że okupiona ofiarą ponad tysiąca polskich żołnierzy – była otwarta. Tego samego dnia odbyła się pierwsza akademia dla zwycięzców, którzy śpiewali refren, odczytując jego słowa z ogromnego transparentu wymalowanego na kartonie przez Feliksa Fabiana i Mieczysława Malicza. Wspominał kompozytor:
A potem było to słynne przedstawienie dla Dwunastego Pułku Ułanów Podolskich, zdobywców klasztornej góry. Z udziałem naszej i alianckiej generalicji. Pamiętam, że generał Anders, bardzo zadowolony, gratulował nam, chociaż wyraził przypuszczenie, że "muzyka może być za trudna dla żołnierzy i prawdopodobnie się nie przyjmie". To się nie sprawdziło. Piosenka przerodziła się w pieśń, którą pokochali bohaterowie spod Monte Cassino, bo to było dla nich i o nich pisane. Ale pokochali ją także w kraju, o czym wiele razy miałem okazję się przekonać. Napisałem ponad tysiąc melodii, ale żadna nie przebiła popularności "Czerwonych maków".
[Anna Mieszkowska, "Była sobie piosenka", Warszawa 2006]
Pierwszym wykonawcą pieśni "Czerwone maki" podczas akademii w kwaterze generała Władysława Andersa w Campobasso, był Gwidon Borucki, żołnierz armii Andersa, muzyk, piosenkarz, aktor. Grała czternastoosobowa orkiestra Alfreda Schütza.
Śpiewając po raz pierwszy "Czerwone maki" u stóp klasztornej góry, płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami. Czerwone maki, które zakwitły tej nocy, stały się jeszcze jednym symbolem bohaterstwa i ofiary – i hołdem ludzi żywych dla tych, którzy przez miłość wolności polegli dla wolności ludzi…
[Feliks Konarski (Ref-Ren),"Historia »Czerwonych maków«", Londyn 1961]
Żoną Boruckiego była wówczas Irena Jarosiewicz (pseudonim sceniczny: Renata Bogdańska), późniejsza druga żona generała Władysława Andersa. Rozkaz przeniesienia Boruckiego na inny odcinek walk wyłączył go z frontowego teatru Ref-Rena. Zastąpił go Adam Aston, który w 1946 roku w Mediolanie nagrał jako pierwszy "Czerwone maki na Monte Cassino" na płytę "La voce del Padrone" ("Płyta polska, 2 Korpus Polski – Wydział Dobrobytu Żołnierza"). Znana jest też z tego okresu wersja dla radia BBC, w której ostatnią zwrotkę Aston zaśpiewał po włosku. Czwartą zwrotkę Konarski dopisał w 1969 roku, w 25. rocznicę bitwy.
Zakazana pieśń
Pieśń ukazała się drukiem we Włoszech jeszcze w 1944 roku i od razu zyskała wielką popularność. W następnych wydaniach, zwłaszcza krajowych, tekst ulegał niejakim modyfikacjom.
Aż przyszły dni, kiedy "Czerwone maki" stały się piosenką zakazaną. […] Charakterystyczne dla tych dni były dwa zdarzenia, o których opowiedzieli mi, względnie niedawno, dwaj naoczni świadkowie. […] Pewien młody człowiek wrócił po większej bibce do domu późnym wieczorem. Ponieważ "ubaw był nie z tej ziemi", więc młody człowiek ochoczo podśpiewywał sobie na głos różne melodie. W pewnej chwili zaczął nucić "Czerwone maki". Coraz głośniej, coraz szczerzej. Nie zważając na otwarte okno. Ulicą przechodził milicjant. Usłyszał. Młody człowiek tej nocy już nie spał w domu. Drugie zdarzenie miało charakter bardziej groteskowy. Na Mariensztacie obchodzono jakąś wojskową rocznicę. Urządzano jakąś akademię ku czci... Był zespół aktorski i był muzyk. Akordeonista, Żyd. Jednym z numerów programu była wiązanka piosenek żołnierskich. Akordeonista grał ze słuchu. Bez nut. W pewnym momencie zaczął grać "Czerwone maki". Natychmiast zjawił się jeden z organizatorów akademii, który podbiegł do muzyka i z oburzeniem zawołał: – Czy pan zwariował?... Co pan gra?... Tu?... Na żołnierskiej akademii?... Akordeonista ze spokojem odpowiedział: – A pod Cassinem kto się bił? Chińczyki??? I grał dalej.
[Feliks Konarski (Ref-Ren),"Historia »Czerwonych maków«", Londyn 1961]
Kaprys historii sprawił, że pewien procent opłat za wykonanie tej pieśni w celach komercyjnych płyną do… Niemiec, gdyż prawa do części tantiem ma GEMA, niemiecki odpowiednik ZAIKS-u. Po śmierci osiadłego w Niemczech kompozytora dysponentem praw do melodii stał się bowiem land Bawaria. A na niemieckie tantiemy zarabia między innymi wywodzący się z Armii Czerwonej Chór Aleksandrowa, który od dziesięciu lat podczas tournée po naszym kraju śpiewa "Czerwone maki" na baczność i po polsku.
Casus praw autorskich
Po wojnie Alfred Schütz osiadł w Brazylii. W 1961 roku przeniósł się do Monachium, gdzie mieszkał aż do śmierci w 1999 roku. Schütz nie pozostawił spadkobierców, dlatego po śmierci jego żony w 2004 roku – zgodnie z niemieckimi regulacjami spadkowymi – prawa autorskie do stworzonej przez niego muzyki przypadły Wolnemu Państwu Bawarii. Dysponentem praw do melodii stała się odtąd GEMA, niemiecka organizacja zarządzająca prawami autorskimi.
Latem 2014 roku dyrektor działającej w Krakowie Biblioteki Polskiej Piosenki Waldemar Domański wraz z gdańskim prawnikiem Bogusławem Wieczorkiem wystąpili do władz Bawarii z oficjalnym zapytaniem, jakie kroki należy podjąć, żeby prawa do melodii przypadły Bibliotece. (Biblioteka Polskiej Piosenki zajmuje się dokumentowaniem zapisów polskiej piosenki, udostępnianiem zgromadzonych zbiorów oraz organizowaniem w Krakowie publicznych "lekcji śpiewania"). Polskie starania o uzyskanie praw do słynnej piosenki spotkały się ze zrozumieniem.
Mając na uwadze ogromne historyczne, kulturotwórcze i patriotyczne znaczenie tej pieśni dla Polski, Bawaria jest gotowa przenieść prawa jej użytkowania na Polskę – podkreślono w piśmie, które z początkiem lutego 2015 roku dotarło do Krakowa.
Polskie starania o prawa do melodii pieśni zostały wkrótce uwieńczone sukcesem. Bawarskie Ministerstwo Finansów i Rozwoju Regionalnego i Ojczyzny podjęło inicjatywę przekazania praw do pieśni stronie polskiej. Odbyło się to 13 września 2015 roku w Monachium.
Przedstawiciele polskich i bawarskich władz podpisali porozumienie o przeniesieniu praw autorskich do melodii "Czerwone maki na Monte Cassino". Jak poinformowało w komunikacie nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych – podpisali je podsekretarz stanu w MSZ Artur Nowak-Far oraz sekretarz stanu w Bawarskim Ministerstwie Finansów, Rozwoju Regionalnego i Ojczyzny Albert Füracker. W uroczystości uczestniczył również konsul generalny RP w Monachium Andrzej Osiak.
Ta pieśń stanowi szczególne dobro kultury i ma dla Polaków zarówno historyczne, jak i emocjonalne znaczenie – podkreślił wiceminister Artur Nowak-Far. – Jest hołdem dzielności i ofiarności żołnierzy walczących na Monte Cassino o wolność Polski.
Bawaria chętnie wychodzi naprzeciw prośbie Polski – powiedział Albert Füracker. – Ta pieśń wspomina bitwę o Monte Cassino, jedną z najdłuższych i najkrwawszych walk II wojny światowej, podczas której zginęło blisko tysiąc polskich żołnierzy.
"Czerwone maki na Monte Cassino"
Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się kryje jak szczur.
Musicie, musicie, musicie
Za kark wziąć i strącić go z chmur.
I poszli szaleni, zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli jak zawsze uparci,
Jak zawsze – za honor się bić.
Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą.
Pozostaną ślady dawnych dni
I tylko maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą – bo z polskiej wzrosną krwi.
Runęli przez ogień straceńcy,
niejeden z nich dostał i padł,
jak ci z Somosierry szaleńcy,
Jak ci spod Rokitny sprzed lat.
Runęli impetem szalonym,
I doszli. I udał się szturm.
I sztandar swój biało–czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur,
Czerwone maki...
Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub.
Idź naprzód, im dalej, im wyżej,
Tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Ta ziemia do Polski należy,
Choć Polska daleko jest stąd,
Bo wolność krzyżami się mierzy,
Historia ten jeden ma błąd.
Czerwone maki...
[słowa: Feliks Konarski (Ref-Ren), muzyka: Alfred Schütz, wykonanie oryginalne: Gwidon Borucki, inne ówczesne wykonania: Adam Aston]