Opowieść rozpoczyna się od dolnej kwatery skrzydła lewego i, postępując ku górze, ukazuje: "Narodziny Wojciecha", "Ofiarowanie go przez rodziców w świątyni w podzięce za cud ozdrowienia", "Oddanie Wojciecha do magdeburskiej szkoły katedralnej", "Jego modlitwę (zapewne przed rotundą męczenników) w Pradze", "Inwestyturę na praskie biskupstwo", "Cudowne wypędzenie demona z obłąkanego człowieka", "Senną wizję Chrystusa, który nakazał Wojciechowi przeciwstawić się praktykowanemu w Pradze sprzedawaniu chrześcijan w niewolę", "Wojciecha spełniającego wolę bożą przed księciem Czechów", wreszcie "Cud scalenia rozbitego naczynia dokonany w klasztorze benedyktynów na rzymskim Awentynie".
Następnie opowieść przechodzi na prawe skrzydło, gdzie – zstępując ku dołowi – ukazuje: "Przybycie Wojciecha z misją do Prus", "Chrzest ich mieszkańców", "Wygłoszenie kazania do Prusów", "Odprawienie w ich obecności ostatniej mszy", "Męczeńską śmierć z rąk pogan", "Wystawienie ciała i odciętej głowy Wojciecha", "Wykupienie jego ciała od Prusów przez polskiego księcia Bolesława", "Przeniesienie szczątków męczennika do Gniezna" i "Uroczyste złożenie ich w grobie w tamtejszej katedrze".
W swym ogólnym zarysie tak skonstruowany program przedstawień ilustruje chrześcijańską ideę świętości, pojmowaną jako naśladownictwo Chrystusa (imitatio Christi) i znak jego obecności na Ziemi. Nie przypadkiem cykl rozwija się, podobnie jak obrazowe opowieści o Chrystusie, od dzieciństwa Wojciecha, przez jego publiczną działalność (pełną cudów, a zarazem podporządkowaną głoszeniu słowa bożego) po Pasję. Nawet poszczególne sceny, zarówno w ogólnych schematach kompozycyjnych jaki i w wielu motywach, nawiązują do ustalonej w dojrzałym średniowieczu ikonografii chrystologicznej. Czerpią one obficie także z obrazowych żywotów innych świętych, ale równocześnie odnaleźć można wśród nich sceny pozbawione bezpośrednich analogii (np. "Wystawienie ciała").
Na przedstawieniach kwater nie wyczerpuje się bogactwo wyobrażonego świata i związanych z nim treści Drzwi Gnieźnieńskich. Sceny świętowojciechowe zostały ujęte szeroką bordiurą, którą wypełnia bogata wić roślinna. Jej sploty zaludnia kilkadziesiąt postaci ludzkich i zwierzęcych. Obok pracowników winnicy czy myśliwych polujących z psami na zająca, odnajdujemy tutaj przedstawicieli typowego średniowiecznego bestiariusza, m.in.: lwy, pawie, kozły, smoki i centaury. Na pozór wydają się one prowadzić swoje własne, odrębne życie. Jednak w świetle wiedzy czerpanej z pism średniowiecznych teologów niemal każde z tych przedstawień czy sytuacji można postrzegać jako aluzję do idei świętości wyrażonej całym cyklem św. Wojciecha, a nawet jako komentarz do poszczególnych scen, np. ludzie uprawiający winnicę zdają się być figurą działalności Wojciecha, którego biskupia posługa w Pradze, ukazana na kwaterach obok, może być przyrównana do uprawiania "winnicy Pańskiej" z ewangelicznych przypowieści. Jednak nie wszystkim z pobocznych przedstawień udało się przypisać jasne znaczenie i wyraźny związek z główną narracją Drzwi Gnieźnieńskich. Np. nie można wykluczyć, że w przypadku sceny ukazującej Pigmeja walczącego w Indiach ze stadem żurawi – epizod opisany przez Homera i znany średniowiecznym intelektualistom – na pierwszy plan wysunęła się jej niewątpliwie humorystyczna wymowa.
Większość wyobrażonych na kwaterach Drzwi Gnieźnieńskich epizodów ma swoje źródła w "Żywotach św. Wojciecha" (spisanych w kilku wersjach na przełomie X i XI wieku), jednak nie wszystkie. Nadto spośród tych zakorzenionych w przekazach pisanych dokonano specyficznego wyboru: tyleż samo scen przypada na życie Wojciecha przed jego przybyciem do Polski, jak i na jego krótką, ledwie dziesięciodniową pruską misję, uzupełnioną o wątek wykupu, przeniesienia i pogrzebu ciała męczennika. Wyraźnie wskazuje to na fakt, iż ten oryginalny scenariusz został zredagowany w Polsce – w samym Gnieźnie, przez osobę znająca lokalne uwarunkowania.
Mocno podkreślony wątek relikwii Wojciecha jest niewątpliwie wyrazem odnowionego pod koniec XI wieku w Gnieźnie kultu misjonarza Prus, który niemal zanikł po najeździe Brzetysława w 1038 roku i wywiezieniu ciała świętego do Pragi. Kult ten zintensyfikował się w stuleciu następnym, zwłaszcza po ogłoszeniu w 1127 roku cudownego odnalezienia w Gnieźnie czaszki Wojciecha. Akcentowanie obecności relikwii w gnieźnieńskiej katedrze, które stały się wszak bezpośrednią przyczyną ustanowienia tam metropolii w roku 1000, nabrało w XII stuleciu szczególnej aktualności wobec groźby uzależnienia kościoła polskiego od arcybiskupstwa w Magdeburgu.
Ta "aktualizacja" kultu św. Wojciecha, którego męczeńska śmierć pośrednio przyniosła Bolesławowi Chrobremu koronę, sprzęgła się z próbami odnowienia godności królewskiej w Polsce przez kolejnych piastowskich książąt. Ponieważ wysiłki te oraz wyraźne nasilenie czci dla św. Wojciecha przypadły na rządy Bolesława Krzywoustego (zm. 1138), długo inicjatywę powstania Drzwi Gnieźnieńskich wiązano właśnie z tym władcą. Jednak pewne indywidualne cechy niektórych scen cyklu zdobiącego gnieźnieńskie podwoje wskazują, iż nie mogły one powstać przed rokiem ok. 1170. Kieruje to uwagę na innego Piasta, trzeciego w kolejności syna Bolesława – Mieszka III Starego (zm. 1202). Ten energiczny władca ok. 1177 roku nieomal zrealizował zamierzenia swego ojca, zasiadając na krakowskim tronie. Choć szybko utracił swą władzę księcia seniora i musiał uchodzić z kraju, to jednak po powrocie z wygnania w 1181 roku nie zrezygnował z przywrócenia jedynowładztwa i planów nałożenia na swe skronie królewskiej korony. Nim Mieszko obrał sobie ostatecznie za swą główną siedzibę Kalisz, rezydował w Gnieźnie, uzyskując wsparcie dla swych politycznych planów tamtejszego arcybiskupa Zdzisława. W nich to należałoby upatrywać inicjatorów powstania i fundatorów gnieźnieńskich podwoi.
Znacznie trudniej od domniemanych fundatorów wskazać twórców Drzwi Gnieźnieńskich. Uszkodzenia i nieumiejętne naprawy dzieła zatarły domniemane inskrypcje z imionami rzemieślników. Analiza stylu przedstawień figuralnych wskazuje, że było ich nie mniej niż trzech. Twórcy ci niewątpliwie dokonali skomplikowanego odlewu drzwi w Gnieźnie, lecz sztukę swą ukształtować musieli gdzie indziej. Najczęściej wywodzi się ich z wiodącego w XII wieku centrum rzemiosł metalowych – regionu obejmującego dolny bieg Renu i dolinę Mozy.
Brak bezpośrednich analogii dla Drzwi Gnieźnieńskich wśród dzieł powstałych na tym obszarze tłumaczy się faktem, że lokalni mistrzowie wykonali zlecenie według wskazanych im wzorów pochodzących skądinąd. Drzwi podobnie skomponowane – z kwaterami w formie leżących prostokątów i zawierających cykl narracyjny (staro- i nowotestamentowy) – zachowały się w saskim Hildesheim (ukończone w 1015). Natomiast wzór legendy obrazowej św. Wojciecha prawdopodobnie został zredagowany najpierw na gruncie malarstwa miniaturowego. Mógł zdobić rękopis powstały w jakimś ośrodku żywego kultu biskupa-męczennika, a zarazem będącym ważnym centrum iluminacji książkowej, np. w jednym z klasztorów w Niemczech Południowych, i stamtąd trafił do biblioteki gnieźnieńskiej katedry. Nim zapłodnił wyobraźnię twórców spiżowych podwoi, mógł znaleźć swe pierwsze odbicie w dekoracji kosztownego relikwiarza na głowę męczennika, ufundowanego dla Gniezna przez Bolesława Krzywoustego. Ta kusząca teza musi jednak pozostać w kręgu domysłów, bowiem to niewątpliwie wspaniałe dzieło romańskiego złotnictwa zostało przetopione na potrzeby nowego relikwiarza w 1494 roku (utraconego zresztą w 20-leciu międzywojennym).
Autor: Paweł Freus, listopad 2009.