Na scenie stoi stare czarne pianino, tło wypełnia udrapowana kotara, z przodu sceny ponure światło roztaczają świece w świeczniku z liter układających się w napis "DRAMA". Kilka prostych elementów tworzy przestrzeń przywodzącą na myśl komnatę starego zamczyska, w którym dziwna para schowała się przed burzą. Dziwna, bo ubrana w stylu lumpeksowej elegancji: on w klapkach i ozdobionym diamencikami szlafroku, pod którym nosi żorżetową koszulę z żabotem; ona w długich rękawiczkach, klapkach na obcasie i za dużym zielonym polarze oraz z elegancką fryzurą à la lata 20. Kostiumy, które zaprojektował sam Sakowicz, a przy szyciu których pomagała mu mama, stają się dobrą pożywką dla wyobraźni. A ponieważ "Drama" ma momentami mocno teatralny charakter – można opowiedzieć sobie wiele historii na temat postaci, w jakie wcielają się Sakowicz i Kraczkowska. Być może to rodzeństwo, które lubi się przebierać i bawić w teatr na strychu babci. Albo współlokatorzy, którym w jesienny wieczór odcięto prąd i przy świetle świec zajmują sobie czas analogowymi atrakcjami, jak śpiew przy akompaniamencie pianina i taniec. Ich sceniczna obecność jest także formą igrania z konwencjonalnym postrzeganiem damsko-męskiego duetu jako pary (zwłaszcza, gdy na tapecie pojawia się romantyzm).
Zaczyna się swobodną rozmową, która już u progu coś rozluźnia. Sakowicz i Kraczkowska rozmawiają o tym, jak czuli się przez ostatnie miesiące, Kraczkowska mówi o haluksach, a Sakowicz o tym, że w trakcie jego miesięcznej nieobecności w domu umarł mu kwiatek doniczkowy. Półprywatny charakter tej niewymuszonej wymiany kieruje naszą uwagę w stronę ich relacji; sugeruje, że mamy do czynienia z performansem dwojga dobrych znajomych. "Drama" pomyślana została jako minipodróż w mroczne obszary romantyzmu, ale jest raczej zabawną grą z popularnym imaginarium epoki. Tworzą je m.in. złowrogie pioruny, światło świec i "Nacht und Träume" Schuberta w wykonaniu siedzącej na pianinie Kraczkowskiej.
Kiedy artyści zaczynają pierwszą sekwencję choreograficzną, mam poczucie, że mierzą się przede wszystkim z pojęciem gracji i emocjonalnej ekspresji. Punktem wyjścia dla pracy nad "Dramą" był w końcu pierwszy balet romantyczny – "Sylfida" z 1832 roku. W późniejszej części ruch zyskuje zupełnie inny charakter – widzimy m.in. sekwencję opartą na dynamicznych skokach, stanowiącą być może kontynuację zainteresowań Sakowicza, które znalazły swój wyraz w pracy "Jumpcore".