"Surrealistyczne" – to określenie nasuwa się podczas lektury "Magicznej rany" Doroty Masłowskiej nieustannie. Nieprawdopodobne zdarzenia, bizarne miejsca i przedmioty nikogo tam zbytnio nie dziwią. Zagmatwana i chaotyczna rzeczywistość co chwila odsłania przed nierozumiejącymi jej bohaterami swoje absurdalne oblicze, a niektórym z nich autorka funduje nawet podróż w dziwaczne, surrealistyczne zaświaty.
Granice języka
Chociaż wydawca opisuje "Magiczną ranę" jako "trashową powieść", to równie dobrze można na nią patrzeć jak na zbiór dziesięciu opowiadań. Każde da się doskonale czytać osobno, każde jest świetnie skonstruowaną krótką formą, jednak w miarę lektury książki odkrywamy, że są one ze sobą powiązane, wzajemnie się uzupełniają i składają na starannie przemyślaną całość. Zaludniające je postaci żyją we wspólnym świecie, chodzą po tych samych ulicach, mijają się w tej samej modnej, rzemieślniczej piekarni lub w tym samym otwartym do późna barze. Jest to jednak świat tylko w pewnym sensie wspólny, bo Masłowska jak zwykle przenikliwie i wyraziście ukazuje klasowe podziały. W licznych opisach jedzenia świetnie ujmuje aspiracje, potrzebę dystynkcji i obsesję na punkcie zdrowego żywienia klasy średniej. Pokazuje, jak w Polsce luksus ciągle sąsiaduje ze skrajną biedą i wieczną prowizorką. W opowiadaniu "Rękopis znaleziony w butelce po fancie" w miejscu tchnącego "atmosferą ubóstwa i upadku" hotelu Encore, ma powstać "luksusowa rezydencja z loftami, z high-endowymi butikami, restauracja z pięcioma gwiazdkami Michelina, showroom z winami, lądowisko dla helikopterów gwiazd i nowoczesny przestronny woonerf". Z kolei bohaterka "W raju", pochodząca z któregoś z państw dawnego bloku wschodniego poetka Zoldana przebywająca na stypendium w idyllicznej i bogatej, przypominającej Szwajcarię krainie, ma nieustannie deprymujące poczucie, że tam nie przynależy:
[…] poczuła niechęć do tego świata pięknego i wolnego od fermentu, który trwał za jej oknem jak zaginiony czy skradziony podczas wojny, ale przypadkiem tu odnaleziony później raj. Nie należał do niej i ona nie przynależała do niego – wywodziła się z chaosów, burdeli, buzujących od procesów gnilnych usypisk, nie nadawała się do tego życia. […] Dzieliła ją od jego uroków i bogactw tak starannie umyta, że aż prawie niewidzialna zabezpieczająca szyba. Zoldana była tu zawsze na zewnątrz, nigdy w środku.
Narzędziem wykluczenia może też być sposób mówienia. Obdarzona fenomenalnym słuchem Masłowska nie tylko przenikliwie rejestruje to, że za nowoczesnymi, bardziej inkluzyjnymi słowami, których staramy się używać, często kryje się nadal przemoc i pogarda, lecz przede wszystkim niezwykle sugestywnie i przejmująco pokazuje, jak szybko i nieporadnie przepoczwarza się nasz język, goniący za zmieniającą się rzeczywistością, jak nasiąka anglicyzmami, frazami z seriali, kalkami, kliszami. Można mieć wrażenie, że wszystko się rozjeżdża – język, rzeczywistość i ludzie, którzy nie potrafią się komunikować. W rozmowie opublikowanej w "Wysokich Obcasach Extra" autorka mówiła Paulinie Reiter:
Może o tym też jest ta książka – o wielkiej wieży Babel pojęć, języków, postaw. O tym, że nie umiemy sobie poradzić z tempem zmian, z tym, że rzeczywistość się rozwija w nieoczekiwane dla nas strony, z tym, jak bardzo jej już nie rozumiemy.
Połamane palmy i kwiki mew
"Rzeczywistość – tonie – rzeczywistość" – taki tatuaż, który sam sobie zaprojektował i wymyślił, nosi barman z aż trzech opowiadań wchodzących w skład "Magicznej rany". Uczucie tonięcia, odrealnienia dopada także innych bohaterów książki ("To jeden z tych dni, kiedy obudziła się we wspaniałym humorze, jednak już w okolicach śniadania wyjmując z lodówki ketchup i majonez, poczuła, że wszystko, wszystko było błędem, w który tylko ześlizguje się jak w bezkresne bagno, a przy krojeniu puchła już wśród wodorostów na jego dnie"). Każdy z nich jest nieszczęśliwy na swój własny sposób, a zarazem są do siebie bardzo podobni – samotni, zapętleni, skazani na nieustanne powielanie schematów. Niektórzy spotykają się w ostatnim opowiadaniu w zaświatach, przewrotnie wymyślonych przez autorkę. Miejsce to z pozoru przypomina rajskie wyspy lub wakacje all inclusive, ale wygląda na to, że chaos, stan zawiedzenia i prowizorka panują również tam:
Wszędzie są palmy, ale połamane, wyglądające jak kopnięte z całej siły w brzuch. Słychać kwiki mew i zawodzenie statków.
Na plaży niesie się szczypiący dym, który nie wiadomo skąd pochodzi. Na hałdach piachu leżą różne puszki, anteny satelitarne, majtki i śmieci. Palmy falują i jeszcze nie wiadomo do końca, gdzie jest nasz hotel.
Czy to niebo, czy raczej piekło? Wyzwolenie z ponurej rzeczywistości czy jej nędzna atrapa, z której tym razem nie można już uciec? Nie wygląda też na to, by w tym tandetnym limbo bohaterowie mogli zrozumieć swoje błędy lub przejrzeć się w oczach swoich współtowarzyszy. Jak zauważa jeden z nich:
[…]wydawało się, że oni wszyscy się tu znają i nie pałają do siebie jakąś wiekopomną sympatią. Wujek mówi, że to dlatego, że jak z kimś już siedzisz tu całą wieczność, to przestajesz mu nawet mówić "dzień dobry". To po prostu nie ma sensu. Zawsze jest zawsze i wszyscy przez to zaczynają lekko tu działać sobie na nerwy.
- Dorota Masłowska
"Magiczna rana"
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2024
Liczba stron: 160
ISBN: 978-83-68059-17-5