Mieszkający na północno-zachodnim krańcu Polski Środoń, z zawodu zootechnik, wpadł w alkoholową tuż po nagłej śmierci żony. Upadek był tym boleśniejszy, iż małżeństwo nie miało dzieci. Środoń w końcu otrząsnął się, postanowił zacząć życie od nowa na drugim końcu kraju. Do PGR-u, w którym znalazł pracę, nie zdążył przed nocą. Kiedy po awarii autobusu wędrował pieszo, zaskoczył go deszcz, zaszedł więc do stojącej na odludziu chaty Dziabasów. Początkowo nieufnie przyjęty przez gospodarza i jego młodszą żonę, szybko - nie bez udziału samogonu - udaje mu się nawiązać więcej niż serdeczne stosunki. Padają obiecujące propozycje wspólnego interesu, ale nad ranem dochodzi do tragedii.
Odtwarzane wydarzenia z 1978 roku mieszają się ze zdarzeniami, rozgrywającymi się na miejscu wizji lokalnej. Środoń wspomina o swoim poprzedniku, zootechniku z PGR, gdzie miał podjąć pracę, który zaginął bez wieści, o jawnych malwersacjach, które stały się przedmiotem obiegowych plotek. Na miejscu zbrodni zjawia się nieoczekiwanie dygnitarz partyjny z plikiem kompromitujących oskarżonego zdjęć i innych dokumentów. Porucznik Mróz coraz wyraźniej dostrzega próbę manipulowania śledztwem według narzuconego z góry schematu...
Na Dom zły, drugi film kinowy Wojciecha Smarzowskiego, twórcy głośnego Wesela (2004), można spojrzeć jak na inspirowaną Niespodzianką Karola Huberta Rostworowskiego analizę ludzkiej chciwości. Można też dostrzec zarys specyficznej sytuacji społecznej, charakterystycznej dla początku roku 1982, kiedy władza - w obawie przed "Solidarnością", wzrastającym w siłę ruchem społecznym zainicjowanym strajkami w sierpniu 1980 roku - wprowadziła na terenie całego kraju stan wojenny. Tymczasem to, co miało być uzdrowieniem, jeszcze bardziej obnażyło słabości obowiązującego wówczas systemu.
"Siłą tej opowieści - mówi Wojciech Smażowski w wywiadzie, udzielonym miesięcznikowi "Kino" (9/2009) - jest właśnie to, że wszyscy siedzą w bagnie po pachy, że wszyscy są - mniej lub bardziej świadomie - umoczeni, unurzani. Ale wyszedłem z założenia, że człowiek jest i dobry, i zły. Taki na przykład Środoń: zmarła mu żona, jego życie wywraca się do góry nogami. Ma różne rzeczy na sumieniu, ale próbuje coś zacząć na nowo. Wsiada do pociągu i wierzy, że mu się uda. To, co go spotyka w tytułowym domu złym... - cóż, żeby nie zdradzać powiedzmy, że 'nie udał mu się ten wieczór'. Ale jeżeli zdoła podnieść się po kolejnej katastrofie, to prędzej czy później znajdzie też siłę, żeby znowu wsiąść do pociągu. Po prostu zacznie nowy dzień. Ja mam podobnie. Wstaję rano i myślę, że świat jest piękny i dobry. Około południa jest już gorzej, a wieczorem bywa źle. Ale wstaję z przekonaniem, że świat jest dobry. I każdego ranka wsiadam w pociąg Środonia."
Przede wszystkim jednak Dom zły, ukazując ludzi w sytuacji totalnego zniewolenia, zależności od obowiązującego systemu, jest głosem polemizującym z wizją PRL-u, jaką pozostawiają w widzu ciągle popularne komedie Stanisława Barei. Tamto satyryczne spojrzenie na polską rzeczywistość lat 70. i 80. każe wierzyć, że polska rzeczywistość była zabawna i pełna paradoksów. Wizja Smarzowskiego wydaje się przerażająca: paradoksy, owszem, były obecne na każdym kroku, tyle że nikomu, kto się z nimi stykał na co dzień, nie było do śmiechu. Czy jednak nie jest to wizja nazbyt przerysowana?"Moim zdaniem - broni się Smarzowski we wspomnianym wywiadzie - pokazane w tym filmie sytuacje nie są przerysowane. Są jedynie skumulowane, zagęszczone". Kto więc jest prawdziwszy w ukazywaniu tamtego czasu, Bareja czy Smarzowski. Z ekranu pada znamienne zdanie: "Prawda? Nie ma takiej".
Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Dom zły przyniósł Smarzowskiemu nagrody za scenariusz (napisany wspólnie z Łukaszem Kośmickim) i reżyserię, wyrózniono także montaż Pawła Laskowskiego. Film otrzymał także nagrodę publiczności na festiwalu WarsawFest. Przedstawiając go warszawskiej widowni Tadeusz Sobolewski napisał w "Gazecie Wyborczej" (z dn. 14.10.2009):
"Zaszczytne porównanie 'Domu złego' Wojciecha Smarzowskiego do 'Fargo' braci Coen wydaje się bardzo na miejscu, nie tylko dlatego, że w obu występuje policjantka w ciąży. Podobna jest estetyka zła, 'luksus obrzydzenia', na jaki pozwalają sobie autorzy - obrzydzenia tak stężonego, że dochodzi do granicy śmiechu, chociaż śmiech zamiera nam w gardle. (...) Jednak jest jakieś katharsis, poczucie uwolnienia, wyrwania się z kleszczy strasznej rzeczywistości, ofiarowane widzowi w zgęszczonym kodzie, w chwytającej za gardło gwałtownej zbitce montażowej i finałowym odjeździe kamery. Poczucie oczyszczenia daje wreszcie wyjątkowa świetność filmowej roboty - scenariuszowej, reżyserskiej, operatorskiej, muzycznej; wybitne role Mariana Dziędziela, Kingi Preis, Arkadiusza Jakubika, Bartłomieja Topy, Roberta Więckiewicza".
- Dom zły, Polska 2009. Reżyseria: Wojciech Smarzowski, scenariusz: Wojciech Smarzowski, Łukasz Kośmicki, zdjęcia: Krzysztof Ptak, muzyka: Mikołaj Trzaska, scenografia: Marek Zawierucha, kostiumy: Katarzyna Lewińska, montaż: Paweł Laskowski, dźwięk: Leszek Freund, Jacek Hamela. Występują: Arkadiusz Jakubik (Edward Środoń), Marian Dziędziel (Zdzisław Dziabas), Bartłomiej Topa (porucznik Mróz), Kinga Preis (Bożena Dziabasowa), Robert Więckiewicz (prokurator Tomala), Sławomir Orzechowski (Zięba). Produkcja: Film It - SPI International Polska. Współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej. Dystrybucja: ITI Cinema. Czas wyświetlania: 106 min. W kinach od 27 listopada 2009 roku.
Autor: Konrad J. Zarębski, październik 2009.