Kilka lat temu był człowiekiem spełnionym: prawnikiem, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego i zapalonym nurkiem. Bił rekordy w głębokościowym nurkowaniu, szkolił młodych adeptów tego sportu, a jego wiedzę wykorzystywali nawet żołnierze elitarnej jednostki "GROM". Wylew złamał mu życie. Rozległy paraliż odebrał mu możliwość samodzielnego życia: stracił mowę i zdolność poruszania się. Rehabilitacja dawała mizerne rezultaty, a powrót do sprawności wydawał się niemożliwy. Przełomem była terapeutyczna wizyta na basenie. "Jak kwiat rozkwitł w tej wodzie" – podsumowuje tamtą chwilę życiowa partnerka Janusza. Mimo fizycznej niesprawności wrócił do nurkowania. Wymarzył, by - jak kiedyś – znów zanurkować na głębokość 100 metrów. Tyle tylko, że w obecnym stanie zdrowia taki wyczyn może zakończyć się śmiercią.
Mawia się, że wszystkie filmy są o miłości. Dokument Jana P. Matuszyńskiego wydaje się potwierdzeniem tej reguły. Obraz młodego reżysera to opowieść o różnych obliczach uczuć, o pragnieniach, które wzajemnie się wykluczają i bólu, jaki w imię miłości zadaje się drugiemu człowiekowi.
Matuszyński skupia swą uwagę na trójce bohaterów. Jest sparaliżowany nurek, Joasia, życiowa partnerka przez lata wspierająca go w walce o powrót do normalnego życia, wreszcie – przyjaciel poświęcający swój czas, by opiekować się Januszem podczas nurkowania. Między nimi i w nich rozegra się dramat trudnych życiowych wyborów.
Czy w imię pasji można ryzykować życie? Czy potrzeba nowych wyzwań może być ważniejsza od miłości najbliższych? Czy życie bez pasji ma sens? I czy pogoń za własnym marzeniem nie jest wyrazem egoizmu? Matuszyński nie rozstrzyga tych kwestii, nie ocenia, ale stara się zrozumieć wszystkich bohaterów. Unika przy tym pułapki łatwego melodramatyzmu.
Ta historia mogłaby posłużyć za punkt wyjścia do opowieści o triumfie ludzkiego ducha. Wielogodzinne treningi okupione bólem, nieustanna walka o własną godność i powrót do zdrowia – wszystko to składa się na opowieść o człowieku, który nie wydaje zgody na to, by los decydował o jego życiu. Ale twórców "Deep Love" nie interesuje hollywoodzka narracja zwieńczona happy endem.
Reżyser przez lata towarzyszy swoim bohaterom, by opowiedzieć o łączących ich uczuciach. Z wrażliwością przysłuchuje się ich rozmowom, wyłapuje drobne gesty, które mówią więcej niż mogłyby wyrazić wielominutowe dialogi. Choćby wtedy, gdy częściowo sparaliżowany bohater zostaje ubrany przez swą partnerkę w strój nurka, a Joasia mówi do niego: "Boże, jak ja cię lubię w tej piance". W jednym zdaniu zawiera się miłość i tęsknota za dawnym światem, oddanie i bliskość. Podobnych scen jest w "Deep Love" więcej.
Film Jana P. Matuszyńskiego to opowieść o pasji, która nadaje sens życiu, a zarazem jest dla niego największym zagrożeniem. W tym sensie "Deep Love" przypomina inny dokument o sportowcach dokonujących ekstremalnych wyczynów. "Motocykle 3D: jazda na krawędzi" Richarda De Araguesa, jeden z najbardziej niedocenionych dokumentów, jakie w ostatnich latach pojawiły się na ekranach polskich kin, także traktował o ryzyku graniczącym z bezmyślnością i o tym, że życie bez marzeń traci smak. Tak jak w filmie De Araguesa melodramat szedł ramię w ramię z filmem o sporcie, thrillerem, komedią i kinem akcji, tak i dokument Jana P. Matuszyńskiego odsyła do różnych filmowych gatunków. W "Deep Love" znajdujemy zarówno poruszający dramat, miłosną opowieść o poświęceniu dla drugiego człowieka, jak i komedię pełną czułości.
Matuszyński stworzył bowiem film wielowymiarowy i nieoczywisty. Z trudnymi pytaniami i bez naiwnych odpowiedzi. Jego dokumentalny melodramat to kolejna po "Mojej Woli" Bartosza M. Kowalskiego, "Miłości bez ustawki" Kamila Króla i "Wirtualnej wojnie" Jacka Bławuta świetna produkcja polskiej HBO.
Więcej informacji na stronie HBO.
- "Deep Love", Scenariusz i reżyseria: Jan P. Matuszyński, Zdjęcia: Kacper Fertacz, Montaż: Przemysław Chruścielewski, Produkcja: Cor Leonis Production, Otter Films, HBO Polska.