Na ten film czekano 40 lat - jako na należyte upamiętnienie tragedii, która w grudniu 1970 roku wstrząsnęła polskim społeczeństwem, ale i stała wstrząsem dla komunistycznej władzy. Dla przypomnienia: 12 grudnia 1970 roku, na półtora tygodnia przed świętami Bożego Narodzenia, władze partyjne i państwowe zadecydowały o podwyżce cen żywności, którą ogłoszono następnego dnia, w niedzielę. W poniedziałek, 14 grudnia pracownicy Stoczni Gdańskiej odmówili podjęcia pracy. We wtorek w Stoczni ogłoszono strajk powszechny, robotnicy wyszli na ulicę, doszło do podpalenia Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, w Trójmieście ogłoszono godzinę milicyjną. W środę strajk rozszerzał się na kolejne zakłady produkcyjne Wybrzeża. Wicepremier Stanisław Kociołek w wystąpieniu radiowo-telewizyjnym nawoływał do powrotu do pracy. W czwartek, 16 grudnia rano do pracowników Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej, idących do pracy na wezwanie wicepremiera, wojsko otworzyło ogień - byli zabici i ranni. Stoczniowcy uformowali pochód i niosąc na drzwiach zwłoki jednego z zastrzelonych, udali się w stronę budynku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej przy ulicy Świętojańskiej, gdzie ponownie zostali ostrzelani. W trakcie zajść na Wybrzeżu zginęło 45 osób, w tym 18 w Gdyni; liczba rannych przekroczyła 1,6 tysiąca osób. Milicja zatrzymała ponad 3 tysiące osób, większość z nich poddano represjom i torturom. Straty po stronie wojska i milicji ocenione zostały na kilku zabitych i kilkudziesięciu rannych, zniszczeniu uległo kilkanaście pojazdów, w tym czołgi. Podpalono 19 gmachów, kilkadziesiąt samochodów, zniszczono 220 sklepów. 22 grudnia 1970 roku ustąpił ze stanowiska I sekretarza KC PZPR Władysław Gomułka, na jego miejsce wybrano Edwarda Gierka. W lutym 1971 roku, aby zapobiec nowej fali strajków na Wybrzeżu, przywrócono ceny mięsa sprzed 13 grudnia.
W styczniu 1971 roku Antoni Krauze, trzydziestoletni - wówczas debiutujący - reżyser filmów telewizyjnych, przebywał w Trójmieście na zaproszenie Klubu Studentów Wybrzeża "Żak". W swej eksplikacji reżyserskiej tak opisuje miasto w miesiąc po robotniczej masakrze:
"Przywitała mnie osmalona fasada dworca, powybijane szyby w hotelu Metropol, spalony Komitet Wojewódzki PZPR. Wszędzie chodziły patrole milicyjne. Zostałem umieszczony w Grand Hotelu w Sopocie. Jak się meldowałem, miałem wrażenie, że jestem jedynym gościem. Niedaleko mieszkało małżeństwo moich przyjaciół - państwa Piepków. Po zainstalowaniu się w hotelu pobiegłem natychmiast do nich i otrzymałem bardzo wyczerpującą relację o tym, co się działo w grudniu. Wspominając dzisiaj to spotkanie, pamiętam nie tylko ich łzy, gniew, gorycz, gdy opowiadali o tragedii Trójmiasta, ale mam również w pamięci coś, co wydaje mi się niesłychane: rozmawiali ze mną WOLNI ludzie. Z tym samym gniewem, zacięciem. W rozmowie uczestniczył także ich 18-letni syn Mirosław Piepka. 17 grudnia zwolniono młodzież ze szkół i on wybrał się do Gdyni. Widział na własne oczy, co się tam działo. Po blisko 40 latach, w lipcu 2009 zadzwonił do mnie proponując współpracę przy tym filmie" (z materiałów dystrybutora).
Scenariusz Czarnego czwartku napisali właśnie Mirosław Piepka i Michał Pruski, dwaj trójmiejscy dziennikarze, świadkowie wydarzeń Grudnia '70. Inspiracją był fakt, że do tej pory powstał jeden film poświęcony temu okresowi - Skarga Jerzego Wójcika, którego fabuła dotyczy wydarzeń szczecińskich. Mimo przełomowego znaczenia tamtego okresu - wszak uczczenie pamięci ofiar Grudnia było jednym z postulatów strajkujących stoczniowców w Sierpniu '80 - fakty dotyczące ówczesnych wydarzeń są poza Wybrzeżem nieznane. Jeszcze w czasie rozruchów nałożono szczelną - jak się okazało - barierę informacyjną. Prawda o przebiegu robotniczego protestu i represjach władz wyszła na jaw dopiero w okresie tzw. pierwszej "Solidarności", kiedy relacje drukował związkowy "Tygodnik Solidarność".
Film Antoniego Krauzego ma wartość i fakturę dokumentu. Czarno-biały, skromny i posługujący się najprostszymi środkami wyrazu, koncentruje się na losie rodziny Drywów. Rok 1970 miał być dla niej przełomowy, choć z trudem wiązano tam koniec z końcem: przenieśli się do Gdyni, do spółdzielczego mieszkania. Brunon Drywa, trzydziestoczteroletni pracownik gdyńskiej stoczni, odpowiedział na apel Stanisława Kociołka i 16 grudnia udał się do pracy. Został postrzelony na stacji Gdynia-Stocznia, trafił do jednego ze szpitali, gdzie zmarł, osierociwszy żonę i trójkę dzieci. Został pochowany nocą, a rodzina - w obawie przed represjami i przymusowym przesiedleniem - chyłkiem opuściła wymarzone mieszkanie i Trójmiasto.
Ale dzieje Drywów stanowią tylko wycinek paradokumentalnej relacji Krauzego. Kamera towarzyszy robotnikom zarówno w trakcie demonstracji, jak i podczas krwawych starć z milicją i wojskiem, zagląda do szpitali i aresztów, a także do gabinetów rządzących wówczas polityków. Rozmowy w zaciszu Komitetu Centralnego, podejmowane na chłodno decyzje strzelania do robotników kontrastują z emocjami robotniczego protestu. Role anonimowych uczestników manifestacji powierzono aktorom o niewielkim (lub wręcz zerowym) dorobku ekranowym, polityków z pierwszych stron gazet kreują aktorzy o powszechnie znanych nazwiskach. Zarówno jedni jak i drudzy stworzyli poruszające autentyzmem kreacje.
"Film Antoniego Krauzego - pisze na łamach "Kina" (nr 2/2010) Tadeusz Szyma - to z pietyzmem zrealizowany dokument, który przez znaczną część seansu - podczas scen ulicznych pacyfikacji i szpitalnych interwencji - ogląda się z zapartym tchem niczym dynamiczny film akcji. Ale też jak wzruszającą swą prostą i szczerością liryczno-tragiczną historię rodzinną. A chwilami znów jak polityczny thriller, gdy do głosu dochodzą partyjni aparatczycy najwyższego szczebla. Mimo tak dużego zróżnicowania elementów składowych całość zdaje się być spójna i zharmonizowana. Zasadniczą jej częścią jest zrekonstruowana z wyjątkową troską o autentyzm dusznego peerelowskiego klimatu sprzed czterdziestu lat i realizm każdego - scenograficznego, kostiumowego, rekwizytowego czy obyczajowego szczegółu, opowieść o przerwanym nagle i jakby trochę przypadkowo młodym życiu Brunona Drywy. Jednego z tych, których imiona i nazwiska widnieją na gdyńskim pomniku Ofiar Grudnia."
- Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł, Polska 2010. Reżyseria: Antoni Krauze, scenariusz: Mirosław Piepka, Michał Pruski, zdjęcia: Jacek Petrycki, muzyka: Michał Lorenc, scenografia: Zbigniew Dalecki, kostiumy: Anna Grabowska, montaż: Rafał Listopad, dźwięk: Michał Muzyka. Występują: Marta Honzatko (Stefania Drywa), Michał Kowalski (Brunon Drywa), Marta Kalmus-Jankowska (Irena Drywa), Cezary Rybiński (Leon Drywa), Wojciech Tremiszewski (współlokator) oraz Wojciech Pszoniak (Władysław Gomułka), Piotr Fronczewski (Zenon Kliszko), Piotr Garlicki (Józef Cyrankiewicz), Witold Dębicki (Mieczysław Moczar), Grzegorz Gzyl (Jan Mariański). Produkcja: Nordfilm, Agencja Reklamowa Set, Bob-Rollo. Współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej, Gdyński Fundusz Filmowy. Dystrybucja: Kino Świat. Czas wyświetlania: 100 min. W kinach od 25 lutego 2011 roku.
Autor: Konrad J. Zarębski, styczeń 2011.