Cezary Harasimowicz Dziesięć pięter
Dramat telewizyjny.
Sztuka w 72 scenach.
Miejsce akcji: wielkomiejskie blokowisko.
Druk: "Dialog" nr 10/1999.
"Historia jest prawdziwa, postaci zmyślone". Z dziesiątego piętra bloku, skąd widać kolorowy supermarket, betonowy kościół, podwórko i szkołę pokrytą graffiti, wyskakuje trzynastoletni chłopiec, przyłapany na kradzieży w supermarkecie. Spadając mija kolejne piętra, na których mieszkają bohaterowie tej sztuki - ludzie z bloku. Sztuka składa się z kilkudziesięciu krótkich scen, epizodów z ich życia, dziejących się w teraźniejszości i bezpośredniej przeszłości.
W supermarkecie skuty kajdankami Big, patrzy przez szybę na blok. Pilnuje go dwudziestopięcioletni ochroniarz Marek, który przyłapał Biga i Małego na kradzieży batoników. Mały zapewnia Marka, że nigdy nic nie ukradł, a teraz zrobił to dla żartu. Prosi Marka o darowanie winy. Marek zatrzymuje Biga, a Małemu każe przyprowadzić Dziadka, który go wychowuje. Mały wchodzi do bloku, na dziesiątym piętrze wdrapuje się na parapet i wyskakuje.
Tego dnia o czwartej rano Marek wstaje do pracy. Pełen złości, czyni żonie wyrzuty za nieświeże kanapki przechowywane w lodówce. Lidka po nocy spędzonej w pracy na zakręcaniu słoików słucha wyrzutów z niechęcią. Próbuje skłonić Marka do szybkiego wyjścia z domu, żeby nie spóźnił się do pracy i nie spędził z tego powodu kolejnego roku na bezrobociu. Proponuje pojednawczo kolację przy świecach i wspólną noc w niedzielę, ale wtedy Marek ma dyżur. Rozstają się w żalu. W pracy przełożony Majda robi Markowi wyrzuty za dwie minuty spóźnienia i za to, że poprzedniego dnia puścił wolno staruszkę, która ukradła paczkę chipsów. Każe mu złapać każde "gówno".
Osiemdziesięcioletnia Maria, niosąc w reklamówce jedną bułkę widzi lecącego z góry człowieka. W supermarkecie o zmierzchu nie chciała przysłuchiwać się awanturze o kradzież "dla jaj". W swoim mieszkaniu, biednym, ale pełnym pamiątek z powstania warszawskiego, zmówiła rano różaniec i poszła wyspowiadać się proboszczowi w kościele z tego, że cierpiąc na bezsenność złorzeczy całemu światu, który jej zdaniem powinien rozpaść się z hukiem. Potem na plebani przy kawie i drożdżówkach proboszcz namawia ją, do porzucenia wspomnień z wojny, do refleksji, że świat jest wprawdzie zły, ale i piękny, i że warto polubić samą siebie. Nie jest to łatwe, bo Bóg, w którego wierzy Maria jest, tak jak i ona, chory na kręgosłup, czeka na spóźnioną rentę i też go nikt nie odwiedza.
Na betonowym podwórku siedzą Big i Mały - z rozbitym nosem. Mały bił się w obronie dobrego imienia przebywających w Kanadzie rodziców. Opowiada Bigowi o umierającym Dziadku, którego naprawdę kocha. Z zaplecza supermarketu wychodzi trzydziestoletni Olgierd, rozmawia przez telefon komórkowy o tym, jak pokonać konkurencyjny supermarket. Słyszy jak Big namawia Małego do "ekspirjensu" - kradzieży snickersów, ale nie reaguje. Big uczy Małego, że w życiu trzeba być twardym. Jego chorego na raka ojca wyrzucono z pracy, a na pogrzeb nie przyszedł nikt. Mały musi zdać egzamin z życia kradnąc batonik w supermarkecie.
W kawalerce w stylu techno Olgierd po nocy spędzonej z prostytutką spieszy się na umówione spotkanie. Jest już spóźniony, tłumaczy się przez telefon komórkowy korkiem ulicznym. Dziewczyna, w istocie uciekinierka z domu z Pułtuska, jest zaskoczona, że wizyta jej, która miała trwać całą dobę, już się kończy. Rozżalona w sukience poplamionej kawą wychodzi spłakana wraz z nim z mieszkania. Olgierd bierze pieniądze z bankomatu, żeby zapłacić dziewczynie, która cały czas domaga się, by zobaczył w niej coś więcej niż kurwę. Konwersując z dziewczyną Olgierd prowadzi jednocześnie przez komórkę burzliwą rozmowę z kochanką. Dziewczyna niepostrzeżenie odchodzi.
Annę, pracującą w supermarkecie absolwentkę konserwatorium, budzi o świcie Paweł grą na saksofonie. Bezrobotny Paweł przygotowuje się do przesłuchania w cyrku. Anna w koszulce z napisem "czym mogę służyć?", jeździ w supermarkecie na wrotkach, słuchając na walkmanie mszy h-moll Bacha. Ciemne okulary zasłaniają zapłakane oczy. Baśka, koleżanka z pracy, pociesza ją i daje dobre rady: trzeba "poprzytulać" się z mężem. Anna odnosi się do tego z rezerwą.
Kaleka Kazio prowadzi w bloku kwiaciarnię. Narzeka, że wykończyły go hurtowo foliowane tulipany w supermarkecie. Pani Teresa, która wybiera się na szkolenie z marketingu zostawia mu pod opiekę Gucia, swojego ośmioletniego synka z zespołem Downa. Kazio wysyła Gucia do sklepu po masło, chleb i dżem. W tym czasie pojawia się Pudło - gangster, który domaga się pieniędzy za ochronę. Kiedy próbuje zniszczyć ulubiony kwiat Kazia, Gucio wraca ze sklepu i rozbraja go słowami: "ja pana też kocham".
Marek traci pracę. O trzeciej nad ranem Lidka próbuje skłonić go do miłości, bez powodzenia. Maria znowu idzie do kościoła, chce o drugiej w nocy wyspowiadać się, opowiedzieć o kradzieży, której była świadkiem. Proboszcz zasypia w konfesjonale. Maria modli się o śmierć. Anna opowiada o wypadku Pawłowi, który zrezygnował z szukania pracy w cyrku. "Odważny" - komentuje Paweł. Potem nagi kładzie się na łóżku i płacze. Anna także naga zamyka się w swoim pokoju, leżąc na łóżku słucha na cały regulator Bacha. Olgierd próbuje wręczyć pieniądze stojącej na rogu dziewczynie. Ta odmawia. W nocy siedząc przed telewizorem Olgierd umiera na serce. W kwiaciarni Gucio głaszcze japońską kamelię, wierząc, że obdarowana miłością, nigdy nie uschnie.
Rankiem następnego dnia na asfalcie widać obrys ludzkiego ciała i strużkę zakrzepłej krwi. "Ludzie wychodzą z bloku i gdzieś idą. Do pracy. Do sklepu. Do szkoły. Do kościoła."
Joanna Krakowska-Narożniak "Dialog" Miesięcznik Poświęcony Dramaturgii Współczesnej styczeń 2002 | |