Farmaceutka i etnolożka medycyny Anna Trojan napisała powieść w duchu kryminału "retro". Godzi on w sobie popularny schemat zagadki kryminalnej, ze szczególną dbałością o właściwy dla przedstawianych czasów rodzajowy klimat, obyczaj, elegancję formy i kulturę treści. To tak zwana literatura środka, ostatnio szerzej znana dzięki powodzeniu rosyjskich klasyków gatunku – z serii o detektywie Eraście Fandorinie, pracującym w Moskwie na przełomie poprzednich stuleci, autorstwa Borisa Akunina.
W tytule powieści "Jak makiem zasiał" polska autorka nawiązuje do znanego zwrotu, który oznacza bezruch i ciszę, oraz do pradawnego obyczaju sypania maku do trumien osób szczególnie uciążliwych za życia, żeby po śmierci nie mogły wstać z martwych. Przedstawiane wydarzenia wielokrotnie będą miały za scenerię rozkopane groby miejskiego cmentarza. Podążając tropem seryjnego maniaka, bezczeszczącego kobiece zwłoki, ekipa policyjnych śledczych nie ominie także miejscowego szpitala dla obłąkanych.
Zawsze coś się dzieje. Sam pan widział. To oddział dla obłąkanych – doktor uśmiechnął się cierpko. – Teraz mamy dwadzieścioro dwoje chorych, piętnastu mężczyzn na parterze, a na piętrze siedem kobiet, różne przypadki, ale najwięcej syfilityków wyniszczonych przez chorobę i kuracje rtęciowe. W takim towarzystwie nie można się nudzić […].
Pomijając budzący dreszcz emocji wątek sensacyjny – w książkach kryminalnych dość oczywisty – o klasie literackiej tej opowieści świadczy jej znakomicie zarysowane tło: historyczne, obyczajowe, ale i naukowe. Koniec dziewiętnastego stulecia to czas niespotykanego dotąd postępu technicznego. Stąd też w akcji powieści, obok klasycznego w kryminałach arszeniku, znaczącą rolę odegra również szpitalny aparat galwanizacyjny.
Poza przypadkami profanacji zwłok śledztwo objęło wkrótce samobójstwo studenta i kilka niewyjaśnionych przypadków gwałtownych śmierci, a może wręcz zabójstw, w tym pięknej córki miejscowego rzeźnika. Dochodzenie prowadził doświadczony komisarz Połżniewicz. Od znanych nam dotąd rzutkich, niekiedy wręcz postrzelonych stróżów prawa, różni go niechęć do działań równie szybkich, co nieprzemyślanych. Przepełniającej go, niezachwianej "siły spokoju", nie zmąci nawet ujęcie sprawcy cmentarnych zbezczeszczeń.
Na spotkanie z oprawcą komisarz przygotowywał się od kilku tygodni. Właściwie od początku wyobrażał sobie chwilę, kiedy ten drań trafi w jego ręce. Ale teraz nie czuł niczego poza ulgą, zmęczeniem i zwątpieniem w rodzaj ludzki.
W prozie Anny Trojan nie brak obrazowych opisów, które typowemu, szorstkiemu stylowi powieści detektywistycznej, nadają dodatkowego, ciekawego kolorytu. Zatrzymują wzrok czytającego nie tylko na szczegółach akcji, ale i na niebanalnych metaforach.
Zaraz też zimne wieczorne powietrze otarło mu się o twarz i prześliznęło po szyi jak lodowaty wąż. Komisarz postawił kołnierz, poprawił kapelusz i ruszył do domu.
Dobrego kryminału nie ma również bez umiejętnie prowadzonych dialogów. Na tyle sprytnie, żeby wypowiadająca się osoba nie zdradziła się przedwcześnie, jakie nią kierują intencje. Autorka potrafi w nich zarazem nacechować swoje postaci – precyzyjnie, acz z wyczuciem, zamyka je w jednym, wyraziście ironicznym określeniu:
O, pan komisarz! Wiedziałem, że pan zechce mnie odwiedzić. – Aptekarz odsłonił w uśmiechu rachityczne uzębienie.
Pamięć rozwiązanej zagadki sprawia, że kryminały czyta się na ogół raz. Wraca się tylko do nielicznych. "Jak makiem zasiał" należy właśnie do takiej kategorii lektur.
Nie tylko zaspokaja czytelniczą ciekawość, ale też daje satysfakcję obcowania z dziełem o znacznie większym potencjale literackim niż banalna powieść "z dreszczem". Proza Anny Trojan przynosi, oczywiście, odpowiedź na pytanie "jak?", ale jednocześnie każe się też zastanowić "dlaczego?".
Anna Trojan ukończyła farmację i etnologię medycyny. Pracuje naukowo, zajmuje się historią leków, głównie dziewiętnastowiecznym lecznictwem. Publikowała teksty naukowe i popularnonaukowe, między innymi w "Gazecie Farmaceutycznej". W wolnych chwilach pisze wiersze i opowiadania. Jedno z nich "Czym jest śmierć" ukazało się w zbiorze "Zaułki zbrodni".