W odróżnieniu od książek, w których narracja prowadzona jest z punktu widzenia pojedynczego autora – zaintrygowanego podróżnika czy odkrywcy – historyk i publicysta "Gazety Wyborczej" Adam Leszczyński własne spostrzeżenia konfrontuje z bogatym dorobkiem poprzedników. Dokładnie studiuje relacje badaczy, którzy dany teren spenetrowali wcześniej, czerpie cytaty z prac znawców przedmiotu, odwołuje się do prawideł ekonomii – co u reporterów raczej niecodzienne. Książkę "Dziękujemy za palenie" wspiera bibliografia, indeks, a także bogate przypisy, a więc cały aparat rzetelnej pracy naukowej.
Prawdziwym odkryciem reportera jest przekonanie, że rodzimi Afrykanie są ludźmi do cna konkretnymi. Pisarz udowadnia, że – wbrew potocznym wyobrażeniom ludzi wychowanych w kulturze Zachodu – mieszkańcy Czarnego Lądu rozumują i postępują ściśle racjonalnie. Nie zawsze przyczynia się to, niestety, do poprawy ich losu.
Tematykę rozdziałów książki Adama Leszczyńskiego określa podtytuł: "Dlaczego Afryka nie może sobie poradzić z przemocą, głodem, wyzyskiem i AIDS". Tytuł tomu "Dziękujemy za palenie" odnosi się wprost do hasła wyświetlanego na giełdzie tytoniowej w Lilongwe. Tytoń, zwany przez miejscowych "zielonym złotem", to narodowe dobro jednego z najbiedniejszych krajów świata – Malawi. Jego mieszkańcom zapewnia względne, choć oczywiście dalekie od potrzeb, utrzymanie.
Tragarze nie noszą żadnych masek, które chroniłyby ich przed pyłem. Prawie niczego nie noszą – pracują niemal nago, a pot strumieniami spływa po ich żylastych sylwetkach. Podświadomie wciągam brzuch: ci ludzie wyglądają tak, jakby składali się z samych tylko żył i mięśni.
W Ghanie autor mierzy się z paradoksem "fair trade". Klient kupujący w supermarkecie tak oznaczony produkt – najczęściej kakao i kawę – płaci zań o około dwadzieścia procent więcej, wierząc w instytucjonalne zapewnienia o "sprawiedliwym handlu". Problem w tym, że większość tak pozyskanych pieniędzy rozpływa się w nieprzejrzystej, wielopiętrowej strukturze biurokracji wytworzonej przez "fair trade", a robotnicy rolni, do których ta pomoc ma być skierowana, korzystają na tym znikomo, jeśli w ogóle. "Lepszym pomysłem może być kupienie zwykłej kawy i przekazanie datku organizacji niosącej pomoc w Trzecim Świecie, którą darzą zaufaniem" - konkluduje autor.
Wielokrotnie przemierzając Afrykę, Adam Leszczyński dobrze poznał miejscowe obyczaje.
Mieliśmy wtedy oficjalne pozwolenie od ministerstwa informacji w stolicy, ale to nie wystarczyło. Żeby móc pracować bez przeszkód, trzeba złożyć kurtuazyjną wizytę na każdym szczeblu afrykańskiej hierarchii władzy. [...] Bossowie na każdym szczeblu domagają się stosownych manifestacji szacunku. Wtedy zwykle wszystkie drzwi stają otworem.
W Nairobi, stolicy Kenii, znajduje się Kibera – nie tylko największy, ale i najpopularniejszy slums Afryki, odkąd w 2005 roku nakręcono w nim część akcji sensacyjnego filmu "Wierny ogrodnik". Wśród chatek z blachy falistej i dykty przewijają się "grupki »wazungu« (w języku suahili: białych) fotografujących nędzę jak słonie na safari".
Międzynarodowi celebryci i politycy pielgrzymują do Kibery, bo chcą się pokazać w prawdziwym afrykańskim slumsie. Odwiedzili ją między innymi w orszaku ekip telewizyjnych i fotoreporterów amerykańscy aktorzy Chris Rock i Angelina Jolie, Bono z U2 i gwiazdka pop Jamelia, Barack Obama, kiedy jeszcze był kandydatem na prezydenta Stanów Zjednoczonych, sekretarz generalny ONZ Ban Ki Moon.
Chris Rock obiecał "pomóc biedakom w slumsach". Jeśli to zrobił, "to bardzo dyskretnie, bo nic o tym nie słyszeli" – komentuje autor. Gorzej, że podobnie można ocenić rząd kenijski, który nic nie robi, żeby Kibera zniknęła. Bogaci i wpływowi mają tam rozległe interesy. Przede wszystkim jest to niewyczerpane źródło taniej siły roboczej oraz kupowanych za bezcen głosów podczas wyborów. Szemrani biznesmeni ściągają czynsz za lepianki, postawione zresztą na gruncie, który do nich nie należy. Osobliwością Kibery są "latające toalety".
[...] jedna wykopana w ziemi latryna przypada na kilkudziesięciu mieszkańców. Ludzie robią więc kupę do plastikowej torebki, zawiązują ją na supełek, a potem biorą szeroki zamach – i nie troszczą się o to, gdzie wyląduje. [...] często ląduje na czyimś dachu albo głowie.
W takim otoczeniu – mimo że ludzie dobrze zdają sobie sprawę z zagrożenia AIDS – rzadko używa się prezerwatyw. Afrykańczycy wychodzą z założenia, że skoro ktoś nie ma przyszłości, nie musi dbać o siebie. Plaga AIDS bierze się także z zakorzenionych w tradycji swoistych zwyczajach – jak choćby te, znad Jeziora Wiktorii.
Kiedy mężczyźni przypływają z połowem, kobiety przychodzą na brzeg i kupują od nich ryby. Mogą je kupić tylko wtedy, jeśli sypiają z rybakiem. [...] O rybaku, od którego kupują ryby, kobiety mówią: mój "jaboya".
Miejscowi przekonują, że ten typ "seksu sponsorowanego" nie ma nic wspólnego z prostytucją, której oddają się kelnerki i barmanki. Oprócz rybaków kolejną grupą zawodową narażoną na zakażenie HIV są "matatu", kierowcy busów. Kobiety sypiają z nimi w zamian za transport. Ten zwyczaj nazywa się "sare" (darmo).
Południowa Afryka ma najgorsze na świecie statystyki dotyczące przemocy seksualnej. Rozpowszechnione są tu zbiorowe "gwałty naprawcze" na lesbijkach, które – w rozumieniu sprawców – mają odmienić ich preferencje. Kiedy zgwałcona kobieta przyjdzie na policję, usłyszy tylko: "Kto by na ciebie poleciał...".
Przemoc, jeśli wierzyć antropologom, jest jedyną reakcją młodych mężczyzn na świat, którego nie kontrolują, nie rozumieją i w którym są marginalizowani. Innej nie znają – i nie mają skąd poznać.
"Dziękujemy za palenie" to książka wstrząsająca. Ważna również dlatego, że autor przytacza fakty z niedalekiej przeszłości Europy. Przypadki, które dziś ze zgrozą odnajdujemy w Afryce, mogły być całkiem nieodległym doświadczeniem naszych cywilizowanych przodków.
Adam Leszczyński, urodzony w 1975 roku – historyk i dziennikarz. Publicysta "Gazety Wyborczej", adiunkt w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Wydał książki: "Sprawy do załatwienia. Listy do »Po prostu« 1955–1957", "Naznaczeni. Afryka i AIDS", "Anatomia protestu. Strajki robotnicze w Olsztynie, Sosnowcu i Żyrardowie, sierpień–listopad 1981", "Dziękujemy za palenie". Interesuje się wspólnotami peryferyjnymi, na progu modernizacji, w których w paradoksalny sposób mieszają się tradycja i nowoczesność. Przygotowuje monografię o historii idei rozwoju gospodarczego w krajach zacofanych gospodarczo (w tym w Polsce) w latach 1945–2007. Nominowany do różnych nagród dziennikarskich, między innymi Nagrody im. Beaty Pawlak, nagrody Amnesty International Polska, Afrykasa Roku.
-
Adam Leszczyński
"Dziękujemy za palenie. Dlaczego Afryka nie może sobie poradzić z przemocą, głodem, wyzyskiem i AIDS"
wymiary: 125 x 195 mm
liczba stron: 308
okładka: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo Polska Akcja Humanitarna, Warszawa 2012
ISBN 978-83-63069-27-8
www.pah.org.pl