fot. materiały prasowe
"Pianiści zasiadający w jury to wspaniali muzycy i ludzie. Ale konserwatywni [...]" stwierdził Aleksander Sułtanow i trudno mu odmówić słuszności. A jednak...
Dziś rozpoczynają się emocje konkursowe. Mamy nadzieję poznać nowych, wspaniałych pianistów. Będziemy spierać się o to, co wolno a czego nie wolno we współczesnej Chopinistyce. I jak co pięć lat będziemy się zżymać na Jury, że przepuściło pianistów grzecznych i przeciętnych, odrzucając artystów o własnej wizji Chopina, choćby i dalekiej od akademizmu.
Kiedy jednak patrzę na wyniki poprzednich Konkursów - zaczynam ufać Jury. Trudno się doszukać wyraźnych błędów tego Kolektywu, poza dwoma zdecydowanie nietrafnymi rozwiązaniami. Mam tu na myśli nieprzyznanie pierwszą nagrody na dwóch kolejnych Konkursach. Zwycięzca Konkursu musi dostać I nagrodę! I kropka.
Na ogół Jury podejmuje decyzje ze wszech miar słuszne, a votum separatum zgłaszane co jakiś czas przez poszczególnych Członków nie wytrzymuje próby czasu. Czy ktoś jeszcze pamięta, jakiemu pianiście przyznał specjalną nagrodę Artur Rubinstein? Również casus Pogorelića pozwalam sobie zaliczyć do sukcesów Jury. Ideą Aleksandra Michałowskiego było promowanie poprzez konkurs pewnego wzorca wykonań muzyki Chopina na kolejne lata. Nawet wielbiciele Pogorelića muszą się zgodzić, że był to wówczas pianista o dość liberalnym podejściu do tekstu, a dzisiejsze jego interpretacje, będące skrajnie subiektywnym odczytaniem dzieła Chopina, nie powinny pod żadnym pozorem być naśladowane przez młode pokolenie muzyków. Serb pozostaje jedynym w swoim rodzaju i jako taki w Konkursie nie mógł, z przyczyn podstawowych, zaistnieć. Podobnie - choć to przypadek przeciwny - rzecz się ma z Mihaelą Ursuleasą, pianistką, którą osobiście cenię i podziwiam, pod warunkiem wszakże, że nie gra
Chopina.
Przeglądając listę zwycięzców puchnę z dumy. Na chybił trafił: Ohlsson, Pollini, Zimmerman,
Blechacz, Argerich! Dang Thai Son,
Czerny-Stefańska, Yundi Li, Harasiewicz… A wielka szkoła rosyjska? Oborin, Uniński… nawet Bunin - na swój sposób.
A dalsze miejsca? Przede wszystkim - liczni Polacy, którzy na trwałe wpisali się w chopinistykę światową i rodzimą. Ich przywołanie choćby z nazwiska jest tu niemożliwe. Inne nacje reprezentowane są przez Uchidę, Giliłowa, Indjicia, Szebanową (która właściwie też jest "nasza"). Nie wszyscy pianiści z dalszymi nagrodami rozwinęli jednako wspaniałe kariery, ale wielu - tak.
Dlatego - wierzę w Jury.
Autor: Krzysztof Komarnicki, październik 2010
Tekst pochodzi z 3. numeru gazety
"Chopin Express", wydawanej z okazji
16. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
Czytaj także:
"Martha i ja"