Macie już jakieś interesujące historie?
HS: Zastanawia nas to, że nie ma wcale tak dużo dostępnych archiwalnych zdjęć Żyrafy. Wczoraj dzięki lokalnym historykom prowadzącym profil "Jestem z Woli" natrafiliśmy na ciekawe zdjęcie Żyrafy sprzed klubu sportowego Olimpia, na którym stoi obok niej wózek dziecięcy, a okolica jest nie do poznania. Napotkaliśmy też bardzo zabawną fotografię z żółtą Żyrafą i pozującą przed nią dwójką dzieci, gdzie Żyrafa ma uciętą głowę. I takich zdjęć jest sporo: ktoś chciał zrobić zdjęcie na tle Żyrafy, ale tak je wykadrował, że nie ma ona głowy. Na pewno zdjęć i wspomnień znajdzie się więcej, bo każda wzmianka o Żyrafie prowokuje bardzo żywe reakcje, przede wszystkim sporo osób upiera się, że Żyrafa zawsze była żółta. Organizowaliśmy ostatnio spacer po Kole szlakiem osiedlowych legend i w ramach towarzyszącej mu dyskusji ponownie wypłynął temat koloru tej rzeźby – jest to ten rodzaj wspomnienia, który wiąże się z silnymi emocjami.
A jak dokładnie było? Bo ja też ją z dzieciństwa pamiętam żółtą.
HS: Żyrafa zaprezentowana podczas Biennale była grafitowa. Potem właściciel myjni samochodowej, przy której stała, pomalował ją spontanicznie na żółto. Teraz znów jest szara, ale jest to inny odcień niż oryginalnie. Wokół Żyrafy wciąż jest sporo kontrowersji i pewnie jeszcze długo będą się pojawiać głosy, by ją przemalować, albo przenieść w okolice Olimpii. W pewnym momencie zaginął też jej ogon.
Mówiliśmy już o tym, że ten projekt to trochę artystyczne działanie, a trochę eksperyment. A czy myślicie o nim też w kategoriach rekonstrukcji i rewitalizacji?
XS: W pewnym sensie sama koncepcja Sympozjum Artystyczno-Badawczego, już niezależnie od rzeźb, które są tematem Sympozjum w tym roku, nawiązuje do praktyki łączenia podejścia naukowego i artystycznego, która była powszechna w okresie, w którym wydarzyło się Biennale Rzeźby w Metalu. Nastąpił wtedy rozkwit różnorakich sympozjów, biennale, plenerów, jak I Sympozjum Artystów i Naukowców "Sztuka w zmieniającym się świecie" w Puławach w 1966 roku, Sympozjum Wrocław ’70 , biennale i sympozjum Złote Grono w latach 1965–1981. Te imprezy łączyły środowiska artystyczne i naukowe w celu wspólnego przemyślenia dróg rozwoju technologicznego i cywilizacyjnego, bardzo często pod kątem przestrzeni, architektury czy, jak w przypadku pleneru Ziemia Zgorzelecka w 1970 roku w Opolnie-Zdroju, pod kątem krajobrazu naturalnego i ochrony przyrody. Świadomie się odwołujemy do tego wątku w historii kultury nowoczesnej. Oczywiście nie zamierzamy odtwarzać tamtych wydarzeń, nie chodzi nam o rekonstrukcję historyczną. Chodzi nam o kontekst, który zakotwicza nasze poszukiwania. Innym punktem odniesienia jest podejście obecne dzisiaj w praktykach typu art-based research, którego przykładem może być książka Patricii Leavy "Metoda spotyka sztukę. Praktyki badawcze oparte na sztuce". Inspirujemy się zarówno tą metodologią, jak i kontekstem historycznym związanym z imprezami artystyczno-naukowymi, które redefiniowały sposoby myślenia o funkcjonowaniu człowieka w przestrzeni.
HS: Ja myślę o tym projekcie jako symbolicznej rewitalizacji tego skweru, o zwróceniu na niego uwagi i sprawdzeniu, do czego może służyć okolicznym mieszkańcom, co da się tu zrobić. Cieszymy się, że na otwarcie przyszło tak wiele osób, które nigdy wcześniej nie odwiedziły tego miejsca. Z Xawerym też podkreślamy, że ten projekt nie służy temu, by skwer stał się popularny. Zdajemy sobie sprawę, że z tym może być ciężko, bo jest tu bardzo głośno, a tuż obok można znaleźć dwa duże parki lubiane przez mieszkańców. Chcemy raczej zwrócić uwagę na to miejsce i przypomnieć o znajdujących się tu rzeźbach. Myślimy o stworzeniu mapy-przewodnika z nazwami i opisami rzeźb, bo ludzie zaczęli o to już dziś pytać. Na skwerze nie ma tabliczek wyjaśniających, co to za obiekty, więc rzeźbom brakuje trochę tożsamości. Przede wszystkim jednak skupiamy się w tym projekcie na przestrzeni miejskiej.