Joanna Poros: "Czuwaj", do którego zdjęcia zakończył Pan latem 2016, to współczesny thriller psychologiczny.
Robert Gliński: Scenariusz został napisany według kanonu gatunku. Przejrzysta struktura trzyaktowa, klarowne punkty zwrotne oraz wyrazisty bohater, który uparcie dąży do celu. Chce on odkryć prawdę, dowiedzieć się, kto zabił, a potem wymierzyć sprawiedliwość.
Akcja rozgrywa się na obozie harcerskim.
Są na nim harcerze oraz chłopcy z poprawczaka. Wybuchają między nimi konflikty, czasem bardzo silne. Jeden z harcerzy ginie. Oboźny Jacek nie wierzy policji, że to był nieszczęśliwy wypadek. Rozpoczyna prywatne śledztwo. Zaczyna podejrzewać Piotra, chłopca z poprawczaka. Szuka dowodów jego winy. Zaprowadza surowy reżim na obozie.
Jacek zdobywa informacje o winie Piotra w brutalny sposób. Nieumyślnie doprowadza do jego śmierci. Wkrótce okazuje się, że chłopak był niewinny. Jacek poznaje tożsamość prawdziwego mordercy. Nie jest w stanie udowodnić mu winy...
"Czuwaj" jest opowieścią o wartościach?
Chcę zrobić film o zjawisku, które ostatnio niebywale mnie zaciekawiło. Otóż od wielu lat jeżdżę na spotkania z młodzieżą w szkołach, w kółkach zainteresowań, w hufcach harcerskich. Młodzież, dawniej sfrustrowana albo popkulturowo nastawiona na gadżety, teraz coraz częściej szuka ideałów, szuka swojego miejsca w sferze wartości duchowych i moralnych.
"Czuwaj" to film o tych młodych ludziach, którzy wierzą w świat oparty na krystalicznym podziale na zło i dobro. Którzy chcą wierzyć w sprawiedliwość i moralność. I chcą pomóc innym. Ci młodzi ludzie układają świat wokół siebie według swoich wartości. Robią to za wszelką cenę, bo są przekonani, że to jedyna słuszna droga.
Obóz harcerski to enklawa, gdzie jak pod mikroskopem mogę przyjrzeć się zachowaniu młodych ludzi. Oni budują tu swoje państwo, swoją społeczność, dyktują prawa, decydują o wartościach.
Czy "Czuwaj" może być nawiązaniem do Pańskiego filmu "Cześć Tereska"?
Kiedy w latach 90., przed realizacją filmu "Cześć Tereska", sondowałem świadomość młodego pokolenia, tak zwaną generację "X", obraz młodych rysował się bardzo przygnębiająco. Sfrustrowani, bierni, samotni, nie wierzyli w swoją przyszłość i czekali biernie, aż ktoś wyciągnie do nich rękę.
Gdy 10 lat później, już w XXI wieku, w ramach przygotowań do filmu "Świnki", przyglądałem się młodym pokoleniom, zauważyłem dużą zmianę. Młodzi ludzie byli ambitni, pewni siebie, nastawieni na realizację dwóch celów: kariery i pieniędzy. Powstawała generacja "Y".