Polscy artyści i polscy mecenasi w świecie
Już od wczesnego średniowiecza sztuka polska stanowiła spójną część europejskiej kultury. Leżąca na pograniczu zachodniego i wschodniego chrześcijaństwa, Polska wytworzyła jednak przy tym własne oblicze artystyczne, przeżywając wielki rozkwit zwłaszcza w wiekach XVI, XVII i XVIII. Sprowadzając setki artystów z Włoch, Francji i innych krajów, własnych twórców przeważnie nie wysyłała w świat. Taki charakter polskiej kultury w epoce nowożytnej ulega zdecydowanej zmianie na początku XIX wieku, kiedy to, po utracie niepodległości, także artyści polscy masowo wyruszają w świat - jako polityczni wygnańcy, ale również w poszukiwaniu pracy i możliwości rozwoju. Aktywność polskich twórców w świecie nie osłabła i po 1918 roku, gdy państwo odzyskało niepodległość; nasiliła się zaś po II wojnie światowej, wraz z napływem do wielu krajów świata kolejnych fal emigrantów z Polski. Odtąd, aż po dziś, przynależność Polski do kultury światowej znaczą setki budowli, pomników, nagrobków, witraże i mozaiki, malowidła wykonywane na wszystkich kontynentach przez polskich artystów.
O polskiej obecności w świecie świadczą m.in. liczne polonica (jak określa się wszelkiego rodzaju ślady historyczne polskości poza Polską), także i te nie będące dziełami polskich twórców, lecz np. fundowane przez wielkie polskie rody. Wiele z tych pamiątek historycznych ma zresztą wybitną wartość artystyczną. Niektóre pochodzą jeszcze z czasów świetności państwa polskiego: np. z rodziną króla Jana III Sobieskiego związane są dwa znakomite nagrobki barokowe w kościołach Rzymu, dzieła wybitnych włoskich rzeźbiarzy. W XIX wieku powstał m.in. olbrzymi pałac rodziny Potockich w Paryżu, najwspanialsza rezydencja eklektyczna epoki w stolicy Francji, położona w ekskluzywnej dzielnicy obok Wielkiego Łuku Triumfalnego. Inne rezydencje wielkiej polskiej magnaterii we Francji również zadziwiały przepychem, nie tylko w Paryżu, lecz także np. w Biarritz (rodzina Sapiehów), w Rambouillet (Potoccy i Braniccy), w Montresor (Braniccy i Reyowie). W Wiedniu imponujące pałace posiadali Czartoryscy i Lanckorońscy. Faniteum, hospicjum dla dziewcząt, to tylko jedna z kilku fundacji wiedeńskich hrabiego Karola Lanckorońskiego, wielkiego kolekcjonera i znawcy sztuki. Berlińskie budowle innego wybitnego zbieracza i polityka, Atanazego Raczyńskiego, w tym pałac-muzeum, projektowane były przez najwybitniejszych architektów pruskich pierwszej połowy XIX wieku. Hospicjum w sławnej "stolicy rzeźbiarzy", Carrarze, fundował znany polski artysta Cyprian Godebski.
(Nieliczne) perły z dawnych czasów
Przed początkiem XIX wieku dzieła polskich architektów, malarzy i rzeźbiarzy jedynie wyjątkowo można spotkać poza terytorium Rzeczypospolitej. Do najwcześniejszych przykładów polskiej obecności artystycznej poza jej granicami należy twórczość malarska Sebastiana Majewskiego we Włoszech. W niezbyt bogatym artystycznie, jak na Włochy, regionie Abruzze, pochodzący z Mazowsza malarz, początkowo członek cechu w Krakowie, zyskał w początkach XVII wieku duże uznanie. Jego dzieła zdobiły wiele kościołów w tej prowincji; liczne obrazy i freski zniszczały, tak że do dzisiaj zachowany dorobek Majewskiego nie jest obfity. W pobliżu stolicy regionu, Teramo, w klasztorze Santa Maria di Propezzano, zachował się zespół fresków Majewskiego. Jego najważniejszym dziełem jest duży cykl obrazów w zakrystii katedry w samym Teramo (1622-1623). Wypełniają one wielki ołtarz i obrazują sceny z życia oraz cuda miejscowego świętego, Berarda. W surowym krajobrazie tych okolic, w surowym wnętrzu romańskiej katedry wybija się ten jeden klejnot artystyczny. Na tle włoskiej plastyki tamtej epoki może się wydawać archaiczny; jego swoisty wdzięk przecież bierze się z twórczego przekształcenia tradycji gotyckich poliptyków i polskiego malarstwa XVI wieku, stąd też powinowactwa dla dzieła Majewskiego można znaleźć np. w odległej Częstochowie.
Wielu polskich artystów nowożytnych kształciło się w zagranicznych akademiach, zwłaszcza w Rzymie, wpisując się w powszechnie panujące trendy. Niektórzy z nich zostawiali tam również swoje dzieła - np. trzykrotnie nagradzany w początkach XVIII wieku w konkursach rzymskiej Akademii architekt papieski Jan Benedykt Renard, który przebudował w 1712 fasadę rzymskiego hospicjum i kościoła polskiego San Stanislao w formy dojrzałego baroku rzymskiego. Wewnątrz tej świątyni znajdziemy m.in. obrazy Szymona Czechowicza (1689-1775), który również zdobywał wykształcenie w Rzymie i malował dla kilku tamtejszych kościołów. W kościele San Stanislao jego najlepszym dziełem wydaje się wizerunek św. Jadwigi (1725), nawiązujący do rzymskiej tradycji barokowej, m.in. Guida Reniego, wzbogacony jednak o poważny ładunek egzaltowanej emocji. Czechowicz, w swoich obrazach z kościoła San Bonaventura in Palatino, jawi się również jako interesujący kontynuator klasycyzującego malarstwa XVII wieku.
Jeden z najwybitniejszych malarzy polskiego baroku, Tadeusz Kuntze-Konicz (1733-1793), uczeń m.in. kilku rzymskich akademii, osiadł ostatecznie w Rzymie w 1766, gdzie zmarł. Zwany był przez Włochów Taddeo Polacco. Jego pełne gracji obrazy i freski można odnaleźć w pałacach i kościołach Rzymu (m.in. kościół San Stanislao, Il Gesu), ale również w wielu miejscowościach Lacjum, także tych znanych i często odwiedzanych (np. kościoły w Bracciano, Caprarola, Tuscolo, Viterbo). Szczególnie ciekawa jest obfita obecność malarstwa Konicza w sławnej miejscowości willowej koło Rzymu - Frascati. Malował tam freski (w kościele Il Gesu), dekorował pałac biskupi i willę Borghese, wreszcie wykonywał portrety biskupa Henryka Stuarta. Malarz przebywał też w Hiszpanii, podobno był w kontakcie z Goyą. Ten i inne ślady hiszpańskie biografii tego świetnego malarza pozostają jednak wciąż owiane tajemnicą.
Polska pod zaborami i exodus artystów
Ze względu na utratę niepodległości przez Polskę w końcu wieku XVIII, zdecydowanie wzrastać zaczęła odtąd liczba Polaków za granicą, także artystów kształcących się, niekiedy osiadłych na stałe, tworzących już na wszystkich kontynentach, nierzadko dzieła pierwszorzędnej klasy. Najsilniej artystów przyciągały oczywiście największe skupiska politycznej emigracji polskiej: Paryż i Rzym. W Rzymie można np. znaleźć ciekawe dzieło Konstantego Hegla, jednego z polskich uczniów Bertela Thorvaldsena, typowe dla tej stylistyki neoklasycystycznej, w której wielki duński rzeźbiarz tworzył również swoje pomniki i nagrobki dla Polaków. W kościele SS. Sergio e Bacco znajduje się surowe epitafium dłuta Hegla, upamiętniające w formie antycznej steli polskiego emigranta, Juliusza Miszewskiego (1827).
Od połowy XIX wieku działało w Rzymie coraz więcej polskich rzeźbiarzy, prowadząc tam stałą praktykę twórczą. Akademik Tomasz O. Sosnowski (1810-1886) niemal całe twórcze życie spędził we Włoszech, pozostawiając liczne dzieła - głównie w Rzymie. Najbardziej znanym z nich jest poruszająca, mimo chłodnej klasycystycznej poetyki, Pieta stojąca przy Scala Santa na Lateranie (około 1870-1873). Towarzyszy jej opodal realistyczny posąg modlącego się Piusa IX. Oba dzieła powstały na zamówienie tego papieża, wspierającego polskiego rzeźbiarza. Poza tym Sosnowski pozostawił w Rzymie rzeźby religijne, popiersia portretowe oraz płaskorzeźbę Anioła Zmartwychwstania, która zdobi jego nagrobek własny na największym cmentarzu miasta, Campo Verano. Inny przybysz z Polski, uznany szybko za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli międzynarodowego akademizmu, Wiktor Brodzki (1826-1904) stworzył tamże nagrobek znanej wówczas w Rzymie damy, Enediny Giordano Sanna Apostoli (1875-1878). W swoim czasie wzbudził on sensację; pisała o nim prasa włoska, pojawiły się nawet panegiryczne wiersze; zdaniem jednego z poetów, Brodzki sprawił, że przezwyciężona została destrukcyjna siła natury! Do dzisiaj pomnik uchodzi za jedną z głównych atrakcji tej olbrzymiej nekropolii, a maestria w oddaniu urody zmarłej i delikatnej draperii ją okrywającej, istotnie zadziwia. Brodzki spoczywa niedaleko, na tymże Campo Verano, w grobie, który dzieli z malarzem Aleksandrem Gierymskim i autorem nagrobka, bardzo cenionym we Włoszech rzeźbiarzem Antonim Madeyskim (1904). Mimo oszczędnej formy, to bardzo ciekawy w kompozycji pomnik artystów współtworzących polską kolonię w Rzymie.
Niewątpliwie jednak najwybitniejszym dziełem polskiej rzeźby XIX wieku w Wiecznym Mieście jest okazały nagrobek kardynała Włodzimierza Czackiego w kościele Santa Pudenziana (1888-1891), wzorowany w koncepcji ogólnej i upozowaniu postaci na pomnikach grobowych wczesnego renesansu włoskiego. Jego autor, Pius Weloński (1849-1931), przenikliwe studium fizjonomii zmarłego również wziął od mistrzów Quattrocenta. Wzorce te występują w ówczesnej rzeźbie włoskiej, lecz z taką siłą i konsekwencją, jak tu, nie zostały zastosowane przez żadnego ówczesnego rzeźbiarza. Ich znakomitą znajomość zdobywał Weloński w czasie niemal 20-letniego pobytu we Włoszech.
W rzymskim kościele Zmartwychwstańców wyróżnia się okazałe epitafium Zmartwychwstańców Welońskiego ze znakomitymi realistycznymi portretami założycieli zgromadzenia (1892), tympanon tegoż artysty i dwie fantazyjne chrzcielnice Brodzkiego. Na dziedzińcu zaś stojący pomnik Kopernika dłuta wspomnianego Sosnowskiego (1873) reprezentuje jeszcze inną, bardziej klasyczną, stylistykę. W kościele tym wisi też bardzo dobry przykład malarskiego akademizmu, obraz Przemienienie pędzla jednego z mistrzów tej orientacji, Henryka Siemiradzkiego, którego twórczość malarska i olśniewająca pracownia były w końcu XIX wieku w Rzymie przedmiotem podziwu.
We Florencji najważniejszą polską pamiątką artystyczną jest arcydzieło rzeźby XIX wieku, nagrobek Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej w kościele Santa Croce. Jego autorem był jednak włoski rzeźbiarz, Lorenzo Bartolini. Do pomnika tego przylega wszakże bardzo interesujące dzieło polskiego artysty, Teofila Lenartowicza. Ten znany poeta i ekscentryczny rzeźbiarz mieszkał we Florencji w latach 1860-1893. Wspomniany nagrobek to brązowe "drzwi śmierci" na grobie Zofii Cieszkowskiej (1870-1872). Wyróżnia się oryginalnością ikonograficzną, ale i stylistycznie cechuje go duża samodzielność wobec panujących wówczas wzorów średniowiecznych i renesansowych, rzec można, romantyczne tchnienie, tak rzadko obecne w rzeźbie XIX wieku. Wśród niezliczonych nagrobków i tablic kościoła i klasztoru Santa Croce inna płaskorzeźba Lenartowicza wyróżnia się niecodziennym w tym kraju tematem: epitafium Stanislao Bechiego (1882), włoskiego dowódcy w polskim powstaniu styczniowym, przedstawia moment jego egzekucji.
We Francji znalazło się w XIX wieku również bardzo wielu artystów polskich; mówiono nawet, że Paryż był w czasach zaborów "stolicą" polskiej sztuki. W stanowiącej ważny ośrodek polskiej emigracji XIX wieku miejscowości podparyskiej Montmorency, znajduje się okazały grobowiec generała Karola Kniaziewicza oraz Juliana Ursyna Niemcewicza (1848), będący najwybitniejszym dziełem w dorobku Władysława Oleszczyńskiego (1808-1866). Rzeźbiarz ten kształcił się u najlepszych francuskich artystów epoki, następnie pracował przez wiele lat dla tamtejszej kolonii polskiej. Nie tylko skalą, ale i "średniowieczną" koncepcją, nagrobek zalicza się do najciekawszych realizacji rzeźby historyzmu we Francji tego okresu. A imponuje też realizmem w oddaniu rysów i różnic charakteru obu polityków. Jego nagrobek Juliusza Słowackiego na paryskim cmentarzu Montmartre, z kolei, to wzorcowy pomnik romantycznego poety (chyba żaden wielki romantyk nie ma tak wzniosłego nagrobka!).
Swoistym fenomenem w kulturze XIX wieku jest międzynarodowa kariera Cypriana Godebskiego (1835-1909). Niewielu rzeźbiarzy epoki pracowało dla tak licznych i rozsianych w świecie zleceniodawców. Godebski nie był związany tylko z polskimi fundatorami, lecz otrzymywał zlecenia od władz i osób prywatnych w wielu krajach. W początkach kariery wykonał w Wiedniu m.in. dwa pełne siły posągi dowódców armii cesarskiej dla panteonu chwały austriackiego oręża w Arsenale (1864). Pracował też w Sankt-Petersburgu i we Włoszech. Pomnik generała San Martin w Limie (1866) należy do największych rozmiarami dzieł rzeźby w Ameryce Południowej. Godebski wygrał konkurs międzynarodowy na tę realizację, w której rozwinął pełny repertuar motywów alegorycznych i skomplikowanej, eklektycznej architektury kilkuczęściowej kompozycji pomnika. Gloryfikuje on w ogóle niepodległościowe zrywy młodych krajów Ameryki. Inny, tym razem kameralny pomnik postawił Godebski swojemu teściowi, wielkiemu wiolonczeliście belgijskiemu A. F. Servaisowi w Hal koło Brukseli. We Francji stworzył bardzo wiele nagrobków, wśród których są pomniki polskich rodzin, ale także wybitnych romantyków francuskich, Th. Gautiera i H. Berlioza na cmentarzu Montmartre w Paryżu. W Monte Carlo - na fasadzie sławnego tamtejszego kasyna wyrzeźbił personifikację Rzeźby, a na groźnych skałach przylądka Pointe du Raz w Bretanii odsłonięto w 1901 jego wielką statuę Marii z Dzieciątkiem. Ta konwencjonalna rzeźba zasługuje na uwagę ze względu na usytuowanie w krajobrazie i typową rolę, jaką spełnia: jest punktem orientacyjnym dla łodzi na wzburzonym Atlantyku i jednocześnie pomnikiem zaginionych ludzi morza.
W poszukiwaniu sławy i zarobku
W końcu XIX wieku i początkach XX także coraz liczniejsi polscy architekci, poszukujący często pracy i sławy poza pozostającą pod obcym zaborem ojczyzną, wznosili w wielu miejscach świata niekiedy bardzo okazałe i ważne gmachy. W młodych państwach Ameryki Łacińskiej, poszukującej wówczas inżynierów, budowniczych, artystów, należeli do najbardziej w tym zakresie aktywnych cudzoziemców: projektowane przez nich dzieła znajdziemy m.in. w stolicach Paragwaju, Urugwaju, Chile, w kilku miastach Brazylii. W Wenezueli wybijał się już w połowie XIX wieku, jako wynalazca i budowniczy, Wojciech Lutowski, wykształcony w Warszawie. Wśród jego prac na kontynencie amerykańskim na szczególną uwagę zasługuje dojrzałe dzieło monumentalnego klasycyzmu, kościół w Antimano (1857-1867). Wybitne znaczenie dla dziejów Peru miała działalność inżynieryjna Ernesta Malinowskiego, twórcy imponującej kolei transandyjskiej. Z jego rekomendacji w końcu XIX wieku działało w Peru wielu polskich inżynierów i wykładowców, a w pierwszej połowie XX wieku Gwido Ryszard Jaxa-Małachowski zyskał opinię najważniejszego architekta w tym kraju, w którym osiadł w 1911 roku. Jego budowane w latach 20. i 30. - pełen przepychu Pałac Prezydencki i obfitujący w rozmaite rodzime detale Pałac Arcybiskupi - stanowią twórczą interpretację amerykańskiej architektury kolonialnej. Wraz z ukończonym dopiero w 1946 r. ratuszem o znacznie bardziej modernistycznych formach, tworzą one spójną zabudowę głównego placu Limy. Inny polski architekt, Brunon Paprocki, projektował w Limie równie monumentalny Sąd Najwyższy oraz bazylikę Santa Rosa, po czym dokonał przebudowy Panteonu Narodowego w stolicy Paragwaju, Asuncion (od 1936).
Naturalnym kierunkiem wyjazdów polskich twórców było imperium rosyjskie, w skład którego wchodziła wówczas część Polski. Oprócz Kijowa, Odessy i innych miast Rosji Polacy budowali i malowali w wielu mniejszych ośrodkach. Skalą i jakością artystyczną wybija się na tych terenach twórczość dwóch architektów, których rozsławić miały potem, już w czasach odrodzonego państwa polskiego, monumentalne realizacje w Warszawie. Zanim to nastąpiło, późniejszy autor warszawskiego Sejmu, Kazimierz Skórewicz (1866-1950), pobudował w głównym mieście Azerbejdżanu, Baku (gdzie działali także inni polscy architekci), szereg dzieł w latach 1895-1905. Jego reprezentacyjny Pasaż Tagijewa (1896-1898) to najważniejsza budowla handlowa Baku. Skórewicz proponował w tym zakaukaskim kraju nowocześnie interpretowane formy europejskich stylów historycznych. Lepiej znane są dzieła w Sankt-Petersburgu i w Moskwie autorstwa Mariana Lalewicza (1876-1944), któremu później odrodzona Polska zawdzięczała wspaniałe gmachy publiczne i banki. Jego okazałe kamienice i budynki użytkowe z pierwszych dwóch dekad XX wieku zaliczane są do najlepszych realizacji rosyjskiego klasycyzmu akademickiego. Dom Handlowy Mertensa w Petersburgu zaś (1913) łączy tę stylistykę z bardzo nowoczesnymi formami wielkich przeszklonych arkad. To jeden z najodważniejszych wówczas w Europie przykładów łączenia tradycji historyzmu z nowym myśleniem konstrukcyjnym i wymogami nowych potrzeb wielkiej metropolii.
Jednym z krajów wybranych polskich uchodźców i twórców była Szwajcaria. Tam w XIX wieku zrobił oszałamiającą karierę polski malarz Antoni Patek, założyciel sławnej firmy zegarmistrzowskiej. Mieszkali tam: pisarz-noblista Henryk Sienkiewicz (upamiętniony rzeźbionymi medalionami w Vevey nad Lemanem) i wielki wirtuoz fortepianu, a także polityk, Ignacy Paderewski. To właśnie w Szwajcarii powstało jedno z wielkich dzieł sztuki polskiej: zespół witraży Józefa Mehoffera (1869-1946) w katedrze we Fryburgu. Po zwycięstwie w międzynarodowym konkursie w 1895, krakowski malarz projektował aż po rok 1936 kolejne okna katedry, tworząc unikatową w skali i w ikonograficznej inwencji całość. Potrafił przy tym wprowadzić rozliczne nawiązania historyczne i artystyczne do dziejów Szwajcarii. Konsekwentnie stosując stylizację secesyjną, artysta stworzył najpełniejsze dzieło tej orientacji w światowej sztuce dekoracyjnej. Witraże Mehoffera można w Szwajcarii znaleźć także w innych miejscowościach, a jego dzieło wywarło decydujący wpływ na szwajcarskich twórców sztuki dekoracyjnej pierwszej połowy XX wieku.
W XX wieku, w dziedzinie malarstwa monumentalnego, szczególne miejsce ma w polskiej sztuce Jan Henryk Rosen (1891-1982). Jego dzieła rozrzucone są w kilku krajach: w Wiedniu ozdobił polichromią kaplicę Jana III Sobieskiego przy kościele St. Joseph na historycznym wzgórzu Kahlenberg (1930). Ta kameralna realizacja przedstawia sceny związane z bitwą pod Wiedniem w 1683 roku w uproszczonej stylizacji, używając śmiałej kolorystyki i dosadnych symboli. Nie jest to ani malarstwo awangardowe, ani historyzm, ale jedna z wybitniejszych ściennych realizacji nurtu "złotego środka", który w latach 20. i 30. XX wieku dochodzi do głosu w wielu krajach Europy. We Włoszech, w rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo znajdują się patriotyczno-religijne sceny Rosena o tematyce polskiej: Obrona Częstochowy i Cud nad Wisłą (1934). W Stanach Zjednoczonych, gdzie osiadł w 1937, spośród licznych jego realizacji wyróżniają się malowidła w katedrze anglikańskiej w Waszyngtonie oraz uchodząca za największą na świecie mozaika w katedrze w Saint Louis.
Wybitni polscy rzeźbiarze XX wieku pozostawili pojedyncze, ale ważne dzieła w różnych miejscach świata. Sławna symbolistyczna rzeźba Fatum Xawerego Dunikowskiego, znana z kilku wersji, w betonowym wcieleniu stoi na paryskim cmentarzu Passy, na grobie sławnego wówczas w świecie mody fryzjera Antoine'a Cierplikowskiego (1916). Dunikowski (1875-1964), niewątpliwie jeden z wybitniejszych rzeźbiarzy europejskich początku XX wieku, pracował w Paryżu przez wiele lat, współtworząc liczną polską kolonię artystyczną. Tam ukształtowała się jego zbliżona do kubizmu koncepcja formy plastycznej, która na tle konwencjonalnych rzeźb nagrobnych paryskiego cmentarza uderza nowoczesnością.
W Paryżu także znajdziemy sławne rzeźby artystów młodszej generacji, bliskie francuskiej sztuce zmodernizowanego klasycyzmu. Kamienna rzeźba Ewa (1912-1914) Edwarda Wittiga, uznawana za jego najważniejsze dzieło, stanęła w parku Trocadero, niedaleko zresztą wspomnianej pracy Dunikowskiego. W ogrodach ambasady polskiej mieszczącej się w przepięknym pałacu z XVIII wieku, ustawiono figurę Rytm Henryka Kuny. Odniosła ona tak spektakularny sukces w czasie paryskiej wystawy międzynarodowej w 1925, że postanowiono wkomponować ją w zabytkowy zespół ambasady. Ciekawostką w dorobku Kuny jest też niewielki pomnik bohatera odrodzonej Polski, marszałka Józefa Piłsudskiego w Rzymie, ufundowany w 1937 roku, w pobliżu wzorcowej dzielnicy Foro Mussolini, na Viale Maresciallo Pilsudski.
Po 1945 roku - nowa emigracja i obywatele świata
W powojennej historii polskiej sztuki spotykamy zarówno przykłady twórczości emigrantów, którzy z powodów politycznych bądź ekonomicznych osiadali za granicą, jak też artystów mieszkających w Polsce, którzy odnieśli niekiedy wielkie sukcesy w świecie. W Stanach Zjednoczonych można znaleźć wiele śladów działalności zwłaszcza polskich twórców sztuki monumentalnej, wiążących się z Polonią, czyli kilkumilionową emigracją polską. W latach 1965-1986 witraże w wielu kościołach amerykańskich tworzył Jerzy Białecki; niektóre odznaczają się również egzotyczną tam polską ikonografią, jak np. zespół w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej w Doylestown.
W Anglii po II wojnie światowej sławę i zaszczyty zdobył Feliks Topolski, który kolosalne malowidło Pamiętnik stulecia, powstające w latach 1975-1988, udostępnił w swojej pracowni pod jednym z mostów londyńskich. W królewskim Pałacu Buckingham w Londynie Topolski namalował zaś scenę Koronacji Elżbiety II. Jego brytyjska twórczość stanowi wyjątkową w malarstwie współczesnym próbę pogodzenia kronikarskiego realizmu i pełnej ekspresji, niekonwencjonalnej formy.
Zaskakującym z kolei w dziedzinie sztuki religijnej dziełem są witraże Jana Lebensteina w Paryżu. Artysta ten (1930-1999) odniósł błyskotliwy sukces na Biennale paryskim w 1959 i następnie osiadł tam, wrastając w międzynarodową Ecole de Paris. Widziano w nim jednego z odnowicieli sztuki figuratywnej lat 60. w Europie. Witraże w kaplicy pallotynów (1970), która mieści poza tym kilka innych wartościowych dzieł religijnych polskich artystów współczesnych, są jednak wyjątkiem w jego dorobku. Wyobraźnia Lebensteina zrodziła bestiarium, przekonująco obrazujące Apokalipsę, co jest zdarzeniem rzadkim we współczesnej plastyce. We Francji również znajdziemy inne, nieoczekiwane dzieło polskiego malarstwa religijnego: malowidła w cerkwi Zaśnięcia Matki Boskiej w Lourdes, które stworzył Jerzy Nowosielski w 1984 r. Artysta specjalizujący się od lat w dekorowaniu świątyń, inspirujący się ruską ikoną, tworzy zadziwiająco spójną syntezę prawdziwie religijnej, obrazującej najgłębsze tajemnice sztuki ze światem form nowoczesnej figuracji. Jeszcze jeden przykład "egzotycznego" wkładu polskiego artysty do kultury zachodniej.
Polskie pomniki stanowią drugą ważną grupę poloniców w świecie. Ich długą listę otwierają sławne jako pamiątki historyczne, ale niedoceniane ciągle jako arcydzieła architektury krajobrazu, cmentarze - pomniki polskich żołnierzy poległych w II wojnie światowej we Włoszech. Zwłaszcza nekropolia na Monte Cassino, stworzona w 1945 w błyskawicznym porywie patriotycznego uniesienia, ale według niezwykle przemyślanego projektu przestrzennego i wykonana w niezwykle wysmakowany sposób, powinna znaleźć stałe miejsce w historii polskiej architektury i rzeźby. W Loreto również wspaniale umieszczony na stoku, z widokiem na Adriatyk, skromniejszy nieco cmentarz polski, wywołuje wrażenie jako kompozycja geometrycznych form, skontrastowanych z bujną przyrodą, wzbogacona kilkoma dyskretnie rozmieszczonymi symbolami plastycznymi.
Wprawdzie pomniki w świecie, autorstwa Polaków, to przeważnie dzieła upamiętniające męczeństwo wojny, a zwłaszcza walki i heroizm Polaków na różnych frontach II wojny światowej, lecz do najciekawszych realizacji należą prace innego typu. Dwóch sławnych ludzi z Polski pochodzących doczekało się pomników w wielu miejscach świata, i większość z nich tworzyli twórcy polscy: Mikołaj Kopernik (Mieczysław Welter w stolicy Meksyku, 1973; Ludwika Nitschowa w Brukseli, 1974; Tadeusz Łodziana w Bogocie, 1974) i Fryderyk Chopin (August Zamoyski w Rio de Janeiro, 1944; Ludwika Nitschowa w Guadalajara, 1964 i w Manchesterze, 1973; Zofia Wolska na Majorce, 1998; Gustaw Zemła w Urugwaju). Niektóre są bardziej tradycyjne w formie, inne prezentują poszukiwania nowoczesnych artystów - poszukiwania wyrazistego znaku niepowiązanego z tradycyjnym wyobrażeniem pomnika konkretnej osoby. Dzieło Zamoyskiego, uproszczona figura stojącego w zadumie artysty, jest dla każdego zrozumiałe i wydaje się niezmiernie tradycyjne; jednocześnie energia jego bryły bierze się z dyskretnej geometryzacji form, w której czuje się, że Zamoyski miał za sobą kubistyczne poszukiwania.
W ostatnich latach kilka wybitnych, a wyjątkowo niekonwencjonalnych realizacji pomnikowych w Europie stworzyli Polacy: Krzysztof Bednarski w Rimini, Mirosław Bałka w Sztokholmie. Oba pomniki wzbudzały gorące dyskusje, dotykały bowiem spraw bolesnych w sposób dotychczas nieznany w tradycji rzeźby upamiętniającej. W pomniku ofiar katastrofy promu "Estonia" Bałka zaryzykował stworzenie kompozycji abstrakcyjnej, bez używania tradycyjnych symboli i form. Drzewo, głazy i mur tworzą po prostu miejsce, dające możliwość składania dyskretnego hołdu pamięci ofiar. Obie realizacje uderzają odważnie w konwencje europejskiej rzeźby pomnikowej i dowodzą, że pomniki nadal mogą budzić ogromne emocje, wywoływać dyskusje, nie rezygnując przy tym z formalnego eksperymentu. W historii dzieł rzeźby, poświęconych martyrologii, szczególną rolę odegra z pewnością pomnik deportowanych Żydów na dworcu Grunewald w Berlinie. To mało znane, ukryte w rzadko odwiedzanej dzielnicy Berlina, dzieło Karola Broniatowskiego (1991), podobnie jak Bednarski i Bałka absolwenta warszawskiej ASP, można uznać w skali europejskiej za jeden z najbardziej udanych w nowoczesnej sztuce pomników. W naśladującym skałę wielkim bloku kamiennym wyciosane sylwetki ludzkie, jak ślady cieni, są metaforą prostą, ale mocno zapadającą w pamięć. Broniatowski stworzył sugestywny symbol pustki, braku - niewątpliwie nawiązał on do tworzonych już wcześniej na ziemiach polskich pomników ofiar obozów koncentracyjnych.
Dzięki ogromnej międzynarodowej sławie, liczne zamówienia na rzeźby w przestrzeni publicznej otrzymują w ostatnich latach z wielu krajów Magdalena Abakanowicz i Igor Mitoraj. Prace tego ostatniego, osiadłego we Włoszech, twórcy nie wiążą się z głównymi nurtami rzeźby współczesnej. Jego trawestacje antycznej plastyki, wykonywane ze szlachetnych i tradycyjnych materiałów, świetnie trafiają w powszechne w wielu krajach zapotrzebowanie na dekoracyjne wypełnienie tkanki miejskiej rzeźbami przywołującymi wielkie tradycje kultury śródziemnomorskiej (np. dzielnica Defense w Paryżu, Park Olimpijski w Lozannie).
Abakanowicz od lat odnosi sukcesy w świecie, umiejętnie wtapiając proste bryły swoich rzeźb w krajobraz. Spośród ekspresyjnych, przeważnie wielkich rozmiarów, form przestrzennych Abakanowicz, największe wrażenie robią ustawione w 1998 w lesie Parku Europy koło Wilna quasi-naturalne bloki Space of Unknown Growth. Niemal abstrakcyjne, wywołują jednak refleksję nad prymitywnymi siłami natury, przywołują też pamięć o prastarych rzeźbach kultowych i kręgach kamiennych - o prapoczątkach cywilizacji europejskich.
W drugiej połowie XX wieku wielu polskich architektów pracuje w świecie. Realizacje niektórych wchodzą do historii architektury, jak np. arena handlowa Paraboleum w Raleigh, w Stanach Zjednoczonych (1949-1953), głośna z powodu śmiałej łupiny żelbetowej, zawieszonej na dwóch parabolicznych łukach. To dzieło przedwcześnie zmarłego Macieja Nowickiego figuruje nie tylko jednak jako osiągnięcie konstrukcyjne wśród sławnych dzieł architektury nowoczesnej. Nowicki stworzył bowiem niezwykle prostą i sugestywną formę plastyczną, symbol triumfu nad prawami ciążenia.
Nie rezygnując z nowoczesności formy, niektórzy architekci umiejętnie wpisują swoje dzieła w zastany w danym miejscu świata krajobraz i tradycję. W Skopje, Muzeum Sztuki Współczesnej projektowali Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki (1966-1970) jako dar Warszawy dla zrujnowanego po trzęsieniu ziemi macedońskiego miasta. Architekci zaproponowali "świątynne" usytuowanie monumentalnej, a jednocześnie stopionej z krajobrazem bryły muzeum - na wzgórzu. Kontrasty tradycyjnych i nowoczesnych materiałów, bogaty układ przestrzenny ekspozycji czynią tę budowlę udanym przykładem nowoczesnej architektury muzealnej.
Jerzy Sołtan, ceniony wykładowca amerykańskich uczelni architektonicznych, projektował w Stanach Zjednoczonych kilka budynków szkolnych i prywatnych domów. Jego szczególnie pięknym dziełem jest jednak willa Sparoza w Grecji, dom zaprojektowany dla Jacqueline Tyrwhitt w 1963. Siła tej formy bierze się z kontrastu materiałów i geometrii bryły z dziką naturą Grecji. Sołtan odwołał się tu do archetypów śródziemnomorskiej kultury. Podobnie jak, na innych zasadach, dzieła Mitoraja, Bałki, Abakanowicz, budynek ten nie należy do głównego nurtu rozwoju sztuki światowej. Proponuje raczej własną interpretację prastarych tradycji.
Ta historia nie jest jeszcze zakończona...
Nie jest zakończona nie tylko dlatego, że wielu Polaków tworzy nadal na całym świecie, że projektowane przez nich i wykonywane budowle, pomniki, malowidła będą pojawiać się nadal. Także dlatego, że z powodu rozmaitych zawirowań historii Polski poznawanie tego rozrzuconego na kilku kontynentach dorobku było utrudnione, ślady, źródła niszczone, badania w Polsce jeszcze niedawno zabronione lub niemile widziane. Można mieć nadzieję, że obecnie przypominane, a nawet odkrywane będą inne, coraz liczniejsze dzieła polskich artystów.
Autor: Andrzej Pieńkos