A Żydzi?
Oni również pojawili się w Polsce bardzo wcześnie. Ich obecność w naszym kraju jest poświadczona już na drzwiach gnieźnieńskich. Przybyli do nas jako kupcy, a w XIII wieku uzyskali specyficzny status "sługów książęcych", a później "sługów królewskich". Pozostawali więc pod opieką króla i możnowładców. Za panowania Mieszka Starego obsługiwali mennicę...
Czemu do tej funkcji król przeznaczył właśnie ich?
Ponieważ Żydzi znali się na pieniądzach. A to była umiejętność, która w społeczeństwie agrarnym była tyleż ważna, co i rzadka. Byli obyci z pieniądzem, bo nie mogli posiadać ziemi ani chrześcijańskich poddanych. A przecież z czegoś musieli żyć. Zresztą wyobrażenie o ich geniuszu finansowym w Polsce było dość powszechne. Polska magnateria często przekazywała prowadzenie własnych interesów finansowych w ręce żydowskich faktorów znających się na pieniądzach. Wysyłano ich np. do Gdańska z transportami towarów na eksport i dla dokonania zakupów na zlecenie chlebodawcy. Wykorzystywano ich również przy liczeniu magnackich dochodów z dzierżaw. Wyglądało to tak: pieniądze gromadzono w jednym pomieszczeniu, a potem proszono Żydów, by je zliczyli. Siedzieli w takiej komnacie kilka dni, byli karmieni i rachowali. Na koniec ich rewidowano - by sprawdzić, czy "przypadkiem" niczego nie wynieśli - wynagradzano i odsyłano do domów. Żydzi byli też ważnym pośrednikiem między słabo upieniężoną wsią, a obracającym pieniądzem rynkiem miejskim. W społeczeństwie agrarnym, jakim była w przeważającej mierze Polska, to była niesłychanie ważna funkcja. Począwszy od XIX wieku, stopniowo wypychano ich z tej roli. W efekcie musieli przenosić się ze wsi i z miasteczek do dużych miast, ponieważ tam mieli większe szanse na urządzenie się i przetrwanie.
Ale nie tylko Niemcy i Żydzi mieli znaczny wpływ na rozwój Polski...
Ogromną rolę odgrywali Ormianie, którzy weszli w zasięg państwa polskiego już w czasach króla Kazimierza Wielkiego. Byli bardzo dobrze zorganizowani, mieli swoje wyznanie a także prawo, co czyniło z nich nie tylko grupę etniczną, ale również stanową. Zawdzięczamy im kulturę materialną ubioru i uzbrojenia. Zresztą, człowiekiem, który stworzył największą manufakturę odzieżową w czasach stanisławowskich był właśnie Ormianin - Jakub Paschalis Jakubowicz. Styl ubierania się przejęła od Ormian polska szlachta, która w ogóle nosiła się na modłę wschodnią. Ironizując można powiedzieć, że odziana w stroje wschodniego kroju szlachta, przechadzając się po renesansowych i barokowych rezydencjach wybudowanych przez Włochów, mówiła po łacinie, że pochodzi od antycznych Rzymian. To była taka specyfika szlacheckiej Rzeczpospolitej!
Niemcy, Żydzi i Ormianie znaleźli się w Polsce jeszcze przed końcem średniowiecza. A kto przybył tu w czasach nowożytnych?
U progu tego okresu pojawiają się Włosi, którzy mają przede wszystkim wpływ na kulturę artystyczną. Osiedlają się również rozproszeni po całym kraju Szkoci. Służą jako świetna piechota, co docenił już król Stefan Batory. Ale przede wszystkim są drobnymi handlarzami, wręcz synonimem domokrążcy. Jednak po szwedzkim "potopie", w wyniku zniszczeń, które on przyniósł, ich napływ się zmniejsza. Wycieńczony wojną kraj nie daje im już takich możliwości zarobkowych, jak wcześniej. Przybywają też Francuzi. Ich napływ zaczyna się od francuskich dam dworu. Mam tu na myśli Ludwikę Marię Gonzagę i Marię Kazimierę d'Arquien, czyli "Marysieńkę", żonę Jana III Sobieskiego. Wiąże się to ze wzrostem znaczenia i potęgi Francji w nowożytnej Europie. Najwięcej Francuzów przyjeżdża jednak na ziemie polskie w czasach napoleońskich. Część z nich zostaje już tu na zawsze i nie wraca do Francji. Trudno wskazać, na jakąś konkretną dziedzinę, która byłaby ich specjalnością. Należy raczej powiedzieć, że francuskie piętno odciska się na wielu sferach życia Polski. Natomiast ściśle wyspecjalizowaną grupą są holenderscy mennonici. Pojawiają się wszędzie tam, gdzie potrzebna jest melioracja, np. na podmokłych terenach nadrzecznych. Mennonici wywodzą się z radykalnej, rozpowszechnionej w epoce reformacji w Holandii radykalnej sekty anabaptystów. Ich radykalizm ściągnął na nich prześladowania i wypędzenie. Ten radykalizm zanikł, gdy na czele sekty stanął Menno Simons, kaznodzieja o surowych, a zarazem pacyfistycznych poglądach. Odtąd nie wadzili nikomu, żyli skromnie, pobożnie i pracowicie. Nawet katoliccy biskupi nie mieli nic przeciw temu, aby osiedlali się w ich dobrach. Tak właśnie trafili na polskie Pomorze.