Filmowany w czerni i bieli film Jacobsona przywodzi skojarzenia z wczesnymi filmami Formana – jest tu odrobina folkloru, ironia i humor. Ale "Lekcja patriotyzmu" budzi raczej przerażenie niż śmiech, pokazuje bowiem, jak od najmłodszych lat kształtowana jest w Polsce wizja patriotyzmu jako krwawej ofiary. W martyrologiczno-militarystycznym repertuarze nie ma miejsca na inne tonacje, tu "Nie pytaj o Polskę" Grzegorza Ciechowskiego nie zostałoby dopuszczone do konkursu. Patriotyzm, który wpaja się najmłodszym, podlany jest krwią i okraszony przemocą. Oglądając film Jacobsona łatwo zrozumieć, skąd bierze się wzrost popularności radykalnych ruchów nacjonalistycznych, kult żołnierzy wyklętych czy moda na odzież patriotyczną.
Ale "Lekcja patriotyzmu" to także dowód na wielką siłę kina. Pewnie każdy z nas doskonale pamięta akademie i konkursy muzyczne podobne do tych, jakie oglądamy w filmie. My także recytowaliśmy patriotyczne wiersze, śpiewaliśmy piosenki, albo przynajmniej słuchaliśmy, jak robią to nasi rówieśnicy. Nikogo one nie przerażały, w nikim nie budziły sprzeciwu. Widziane na ekranie rażą karykaturalnością. Chłodne oko kamery pozwala lepiej widzieć naszą codzienną rzeczywistość.
Polska różnych prędkości
O tym, że prócz ideologii dzielą nas także ekonomia, różnice klasowe i kapitał kulturowy, opowiada w krótkim dokumencie "Side Roads" Julia Sokolnicka. Młoda reżyserka zabiera widzów w wycieczkę do "Polski B", gdzie w oblepionych styropianem i bilbordami domach ludzie żyją swoimi małymi problemami.
Jest wśród nich kierowca starego dużego fiata, starsza pani pisząca piosenki, piosenkarz disco-polo dzielący się życiowymi mądrościami i młody ex-skłoters świadomy tego, że zostając w rodzinnym miasteczku decyduje się na absolutną przeciętność. Siedemnastominutową miniaturę Sokolnickiej ogląda się jak dokumentalną adaptację "Siódemki" Szczerka, gdzie mimo dozy serdeczności nie sposób pozbyć się wrażenia, że jest w tej opowieści poczucie wyższości wobec prowincjonalnego życia.
Podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego diagnozy dotyczące kondycji polskiego społeczeństwa przedstawiali nie tylko dokumentaliści. W krótkometrażowej fabule "Lokatorki" Klara Kochańska przyglądała się zderzeniu dwóch światów – młodej kobiety z korporacji i samotnej matki, której mieszkanie zostaje zlicytowane przez komornika. W "Basenie" Krzysztof Pawłowski rysował portret znerwicowanego przedstawiciela klasy średniej szaleńczo goniącego za jakimkolwiek, choćby żałośnie niepozornym sukcesem. W "Figurach niemożliwych i innych historiach II", nagrodzonych Srebrnym Lajkonikiem dla najlepszego filmu animowanego, Marta Pajek opowiedziała historię młodej kobiety, której poukładane życie pewnego dnia okazuje się ciągiem iluzji.
Zagubieni
Jeśli wierzyć spojrzeniu polskich dokumentalistów (ale też młodym reżyserom fabuł i animacji), jednym ze wspólnych mianowników polskiej współczesności jest dojmująca niepewność. Niepewność świata, niepewność siebie, brak wiary w międzyludzkie relacje.
W znakomitym "Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham" Pawła Łozińskiego źródłem życiowej niepewności są nieprzepracowane rodzinne problemy, wieloletnie milczenie, które zmienia się w mur dzielący rodzinę. W bardzo udanych "Więziach" Zofii Kowalewskiej, opowieści o starszym małżeństwie, na drodze do rodzinnego pojednania stoi brak umiejętności przepraszania i nazywania własnych błędów. W "21xNowy Jork", świetnym, impresyjnym dokumencie Piotra Stasika, niemal wszyscy bohaterowie okazują się rozpaczliwie samotni, miłość i bliskość okazują się towarami szybkozbywalnymi.
Zagubiony bohater współczesnego dokumentu punktów odniesienia często szuka w religii. Wydaje się nieprzypadkowe, że wśród filmów konkursu polskiego tak wiele było obrazów poświęconych wierze, jej wynaturzeniom i pragnieniu dotknięcia czegoś ponadnaturalnego.