"Wielokulturowość świata jest żywą, pulsującą tkanką"
"Rzeź na Tarlabaşı" ma coś w sobie z Orient Expressu, o którym Thomas Orchowski pisze, że "nie był tylko symbolem luksusu", a "roztaczała się nad nim aura niedostępności". Reportaż ten obiecuje różnorodność, uwydatnia kulturowe niedopasowanie. Jego wielowarstwowość fascynuje i niepokoi zarazem. Jeżeli można więc mówić o jakimkolwiek komforcie podczas lektury, to nie odnośnie treści (i dobrze), tylko w kontekście języka (klarownego i sugestywnego).
Pokrótce mówiąc, "Rzeź…" to szybka – choć sięgająca XIX w. – podróż po współczesnej Turcji, widzianej przez pryzmat jednej dzielnicy. "Tarlabaşı to wyspa w gwarnej, wielomilionowej metropolii. Odgrodzona niewidzialnym murem stereotypów staje się wizytówką Stambułu, który powoli znika" – donosi Orchowski. Starając się uchwycić zawiłości polityczne i obyczajowe kraju, pokazuje zmiany oraz pogłębiające się pęknięcia. I nie ukrywa, że coś budzi jego sprzeciw. Mimo wszystko stara się zrozumieć, a dając odpowiedzi na wiele pytań, pozostawia czytelnika z nowymi.
"Inna kultura nie odsłoni nam swoich tajemnic na proste skinienie ręki"
W ostatnim czasie Kraj Kwitnącej Wiśni doczekał się dwóch wyrazistych obrazów.
U Karoliny Bednarz Japonia ma twarz kobiety zmuszanej do przybierania różnych póz. Ta, która chce być kawaii (dosłownie: "uroczy", "słodki"), marzy o tym, by piec bułeczki z dodatkiem kleistego ryżu. Uczy się mówienia delikatnie, zmiękczania zdań odpowiednimi końcówkami. Jedne milczą, gdy stają się ofiarami przemocy domowej lub mobbingu w pracy. Inne zmagają się z bezdomnością albo z wykluczeniem z powodu choroby. Dziewczynki drżą na samą myśl o wejściu do autobusu w obawie przed chikan – molestowaniem w środkach transportu publicznego. Dla wielu byłoby lepiej, gdyby urodziły się chłopcami. Niektóre w ogóle nie widnieją w rejestrze rodzinnym, więc tak jakby nie istnieją. Wszystkie bohaterki "Kwiatów w pudełku" łączy jedno: chcą być szczęśliwe i postępować zgodnie z zasadami. Swoimi, a nie tymi narzuconymi przez "tradycję". Zaś szczęście zazwyczaj oznacza szacunek i możliwość wyboru nieidącego w parze z ostracyzmem społecznym.
U Katarzyny Boni Japonia jest życiem po śmierci. "Ganbare! Warsztaty umierania" to raport o stanie duszy po potrójnej tragedii – trzęsieniu ziemi, tsunami i wybuchu elektrowni jądrowej – zapisanej w kalendarzu pod jedną datą 11 marca 2011 roku. Są więc: nurkowie poszukujący swoich bliskich na dnie morza, mnich Kaneta – terapeuta od narzekania, pan Teiichi piszący o tsunami po angielsku, bo tego języka nie rozumie, bo tak łatwiej, oraz duchy, które wracają bądź nie mogą odejść. Można też znaleźć instrukcję czyszczenia świata po promieniowaniu albo wskazówki, jak zostać MacGyverem po trzęsieniu ziemi, a także lekcję kulinarną z babcią Abe, która przekonuje: "kobiety tu są silne, przecież my dajemy życie". Taki reporterski all inclusive – wszystko w cenie: interesująca treść i różnorodny styl.
Obie autorki lubią porządek i konkret. Bednarz stawia na wiedzę, toteż wraz z narracją pisaną w duchu feminizmu podaje porządną dawkę statystyk. Choć dominujące pozostaje ujęcie reporterskie, w tle widać zacięcie eseistyczne czy popularnonaukowe, coś w stylu Martína Caparrósa. Natomiast Boni często korzysta z wyliczenia bardziej działającego na wyobraźnię, emocje.
Obie reporterki mówią głosem zdecydowanym, ale też pełnym empatii. Tym, co najbardziej różni te książki, jest forma. "Kwiaty w pudełku" to konsekwentna, spójna kompozycja poszczególnych rozdziałów – wiele odcieni tego samego koloru. Z kolei "Ganbare! Warsztaty umierania" wyróżnia zwięzłość i dopasowanie formy do treści – czerpanie z szerokiej gamy barw języka.
"Historia, żeby ją dobrze sprzedać (…) musi zawierać odrobinę pieprzu"
Ta książka jeszcze długo (jeśli w ogóle) nie pojawi się na półkach tajskich księgarni. Urszula Jabłońska zagląda na zaplecze turystycznego raju z uporem, ale nienatarczywie. "Człowiek w przystępnej cenie" nie przybiera formy taniej sensacji, lecz z reporterską wrażliwością naświetla przykryte uśmiechem problemy, z którymi mierzy się Tajlandia: prostytucję, tożsamość płciową, birmańskich uchodźców, handel ludźmi czy szerzej – współczesne niewolnictwo, zarówno ciała, jak i duszy.
Pogłębione i siłą rzeczy dłuższe rozdziały dopełniają reporterskie miniatury wskazujące kolejne tematy. Najmocniejszy jest fragment, którego nazwą zatytułowano cały zbiór, a próba odpowiedzi na pytanie: "Ile kosztuje człowiek?" to esencja tej książki. Poprzez dostrzeżenie losów jednostek, ukazanie (które można interpretować jako wyraz sprzeciwu) różnych form dyskryminacji, zniewolenia, upodlenia – słowem: uprzedmiotowienia – człowieka, Jabłońska czyni krok ku odbudowie jego podmiotowości.