Giedroyc, który wywodził się ze starej polsko-litewskiej rodziny książęcej i bywał nazywany "Księciem", tutaj awansuje na króla. Bohater wiersza prowadzi podwójną egzystencję: we śnie folguje nałogom i okazuje wielkie okrucieństwo, na jawie "dla poddanych jest miłościwy". Wieczorem poddani zamykają króla w kryształowej kuli - motyw, który odsyła do modnej na przełomie Średniowiecza i Renesansu krystalomancji, sztuki przepowiadania przyszłości z kryształu.
Wiersz "Król i sny królewskie" powstał w roku 1962, podobnie jak cykl "Sny sponad Morza Śródziemnego", poemat, którego część siódma również stanowi zabawny portrecik Giedroycia i jego otoczenia.
Czesław Miłosz, który przełożył ten poemat na angielski i który dobrze znał stosunki panujące w "Kulturze", w jednym ze swych ostatnich felietonów dał wnikliwą analizę tego wiersza:
"Jest to szczególny pałac królewski, bez kraju, bo ludność okoliczna to mongołowie, strzelający z rusznic do ptaszków, które zaludniają sny Króla. Wierny klucznik, czy szambelan, to jakby Zygmunt Hertz, ale jest i kobieta [=Zofia Hertzowa], zgodnie z lubowaniem się Wata w eksperymentach językowych, 'najźlejsza' (zła, źlejsza, najźlejsza), co być może jest aluzją do licznych jej 'humorów'. Kotary z czerwonego wina to rozpoznawalny rekwizyt domu, a ślimak to symbol samego autora, który jest mieszkańcem traw Jego Królewskiej Mości z łaski. [...] Logika snu nie przeszkadzała ślimakowi w uczestniczeniu w ucztach - a te były w Maisons-Laffitte nieraz smakowite i stanowiły urozmaicenie w życiu Króla bez państwa. Pojawia się tutaj również, podobnie jak w innych wierszach z tego cyklu, postać Myśliwego. Wyobraża ona śmierć. [...] Wszystkich aluzji nie potrafię odcyfrować. Na przykład: nie wiem, co znaczy ta 'Amazonka polująca pod wodą stawów na karpia'. I czy, na przykład, stary karp to nie Jerzy Stempowski, beznamiętnie obserwujący scenerię?". ("Ślimaczek", "Tygodnik Powszechny" z 19.10.2003, przedruk w tomie "Spiżarnia literacka", Kraków 2004).
Miłosz opublikował ten komentarz już po śmierci Jerzego Giedroycia i Zofii Hertzowej, sumitując się, czy wypada, uznał jednak w końcu, że "karykatury mają podobną wartość, co portrety wierne". Wątek prawdziwej tożsamości króla w tych dwóch utworach pojawia się zresztą wcześniej, już w pierwszym pośmiertnym krajowym wydaniu poezji Wata można było we wstępie przeczytać, że wiersz "Sen i sny królewskie" to "żartobliwy portrecik Giedroycia z zaszyfrowanym tytułem jego pisma" (Wat, "Wiersze wybrane", Warszawa 1987 s. 8).
Z tych dwóch wierszy i ich interpretacji wynika wyraźnie, że Jerzy Giedroyc był postrzegany jako suwerenny władca, otoczony dworem i spełniający rolę mecenasa wobec otaczających go pisarzy i innych artystów ("klientów"). Powtarzał w ten sposób po II wojnie światowej w środowisku polskiej emigracji rolę, jaką sto lat wcześniej w tym samym Paryżu odgrywał inny polityk pochodzący z książęcej rodziny: Adam Czartoryski.
Taka sytuacja ma też paralelę w roli inspiratora i mecenasa, jaką wobec skupionych wokół dworu królewskiego pisarzy i artystów odgrywał w renesansowej Francji król Franciszek I (panował w latach 1515-47) i jaką kontynuowali po jego śmierci Henryk II wraz z Katarzyną Medycejską.
Zacznę od paru nazwisk i dat, by usytuować temat w czasie. Chcę opowiedzieć o siedmiu wybitnych polskich pisarzach, których łączy jedno: wszyscy przez krótszy lub dłuższy czas znajdowali się w orbicie założyciela Instytutu Literackiego i redaktora "Kultury". Gdyby ich uszeregować wedle dat urodzenia, otwierałby ją eseista Jerzy Stempowski, urodzony w roku 1893. Po nim nastąpiłby malarz i eseista, autor wspomnień Józef Czapski (rocznik 1896). Poeta, ale także prozaik, eseista i tłumacz Aleksander Wat przyszedł na świat w roku 1900. Cztery lata młodszy był prozaik i dramaturg, autor dziennika Witold Gombrowicz (1904). Po nim czas na tego, wokół którego skupiła się ta konstelacja, na redaktora Jerzego Giedroycia (ur. w 1906). O pięć lat młodszy był poeta, prozaik, eseista i tłumacz, laureat literackiej nagrody Nobla Czesław Miłosz (1911). Autor dziennika i świetnych literacko listów, prozaik i dramatopisarz Andrzej Bobkowski urodził się w roku 1913. Najmłodszy był eseista, tłumacz i animator kultury Konstanty A. Jeleński - przyszedł na świat w roku 1922.
Giedroyc, który pod względem daty urodzenia sytuuje się pośrodku naszej plejady (czterech pisarzy było starszych od niego, trzech młodszych), przeżył ich wszystkich z wyjątkiem Miłosza.
Jerzy Stempowski
Stempowskiego w zespole intelektualistów skupionych wokół Giedroycia nazwać można klasykiem. Podczas pierwszej wojny światowej studiował w Szwajcarii i napisał rozprawę doktorską, niestety zaginioną, na temat "Antyczna i chrześcijańska filozofia historii w I-V w". W latach międzywojennych pracował jako korespondent zagraniczny prasy polskiej, przez pewien czas wykładał w szkole teatralnej. W czasie II wojny światowej znów znalazł się w Szwajcarii i pozostał tu do końca życia. Erudyta, wzbogacał "Kulturę" pisanymi pod pseudonimem esejami, w których poruszał najróżniejsze tematy z zakresu kultury i życia. Charakterystyczne jest dla niego połączenie klasycznej erudycji z zainteresowaniem współczesnością, popartym rzetelną wiedzą z zakresu ekonomii i socjologii (w swoim czasie słuchał wykładów Vilfredo Pareto i Guglielmo Ferrero). A z drugiej strony harmonijne łączenie kultury z naturą - którego najlepszym przykładem jest napisana po francusku książka "La terre bernoise" ("Ziemia berneńska"), w której Stempowski pokazuje na przykład rolę platanów jako wyznaczników miast uniwersyteckich. Przewodnikiem w dziedzinie rozumienia znaczenia poszczególnych drzew był mu autor "Metamorfoz", Owidiusz, o którym planował napisanie książki (jako o emigrancie) i jeździł nawet do Sulmony, miejsca jego urodzenia, w związku z obchodami dwutysięcznej rocznicy.
Stempowski regularnie przyjeżdżał z Muri k. Berna, a potem z Berna do Maisons-Laffitte pomagać przy redagowaniu pisma. Giedroyc w autobiografii powiada ex post, że często nie zgadzał się z jego gustami w sprawach literackich, na pewno jednak korzystał z erudycji Stempowskiego i z jego otwartości na wszelkie tematy, nie tylko literackie, estetyczne i filozoficzne, ale też dotyczące ewolucji techniki druku albo zagadnień finansowych czy ekonomicznych.
Gdyby szukać patrona Jerzego Stempowskiego wśród członków szesnastowiecznej francuskiej Plejady, wybór narzuca się sam: Jean Dorat, autor wyszukanych wierszy łacińskich i greckich, który zdumiewał sobie współczesnych niezwykłą pamięcią i który jest uważany za nauczyciela Plejady, za tego, który młodszym pisarzom przekazał tradycję klasyczną.
Józef Czapski
Urodził się w arystokratycznym pałacu Thunów w Pradze Czeskiej, wychowywał się w należącym do Czapskich pałacu w Przyłukach koło Mińska, w kosmopolitycznym środowisku, opisanym przez jego siostrę Marię w książce pod wymownym tytułem "Europa w rodzinie". Wcześnie stracił matkę. Pacyfista z przekonań, zajmował się poszukiwaniem zaginionych w Rosji kolegów zarówno w czasie I jak i II wojny światowej - pozostawił potem ważne świadectwo tragedii zamordowanych polskich żołnierzy i oficerów ("Wspomnienia Starobielskie", "Na nieludzkiej ziemi"). Równocześnie żył sprawami kultury, wiele czytał (jako malarza interesowały go szczególnie listy i dzienniki innych artystów), dla kolegów z radzieckiego obozu jenieckiego wygłaszał z pamięci wykłady o Marcelu Prouście, opublikowane po wojnie w książce.
Czapski poznał Giedroycia jeszcze przed wojną, spotkali się ponownie w armii polskiej na Bliskim Wschodzie i obaj pracowali w wojskowym Biurze Propagandy. Wspólna praca nad czasopismami, wydawanymi dla żołnierzy znalazła po wojnie kontynuację w postaci miesięcznika "Kultura". Czapski mieszkał w domu "Kultury" i odgrywał w pierwszym okresie rolę "Wielkiego Jałmużnika" (podróż do obu Ameryk), współpracował z Giedroyciem przy organizacji Kongresu Wolności Kultury w Berlinie w roku 1950, wykorzystywał dla potrzeb pisma i Instytutu Literackiego swoje wpływy paryskie, zamieszczał też na łamach miesięcznika swoje eseje, ale jego bezpośredni udział w redagowaniu "Kultury" był znikomy.
Specyfika pisarstwa Czapskiego polega na perspektywie autobiograficznej. Przeczytane książki, obejrzane obrazy, spotkania z ludźmi były dla niego sposobami kumulacji życiowego doświadczenia i mądrości. Cytaty z ulubionych autorów (zwłaszcza Cypriana Kamila Norwida i Stanisława Brzozowskiego) wchodziły niejako w krew, stawały się elementami własnej prawdy o świecie, nie przestając być cudzym dziełem. Ważne jest też u Czapskiego ciągłe wyczulenie na czyjąś krzywdę i nieszczęście. W tym sensie jest Czapski w gronie pisarzy skupionych wokół Giedroycia - humanistą.
W ostatnich latach życia Czapski tracił wzrok, co nadawało jego obrazom specyficznego waloru kolorystycznego, bliskiego monochromatyczności, a jego ostatnim tekstom przydawało klasycznej zwięzłości.
Jego patronem wśród członków paryskiej Plejady byłby Joachim du Bellay - urodzony i wychowany w pałacu, wcześnie stracił oboje rodziców. W swym manifeście "Défence et illustration de la langue française" [ortografia oryg. "La Deffence, et Illustration de la Langue Francoyse"] stawał w obronie praw autora, podkreślał rolę intencji autorskiej i twórczy wkład jednostki w rozwój kultury. Pod koniec życia stracił słuch.
Aleksander Wat
Wat stanowi szczególny przypadek w tej konstelacji, po części zapewne ze względu na swą wielostronność i proteuszową zmienność, na to, że nie dawał się łatwo zaszufladkować. Urodzony w Warszawie w asymilowanej rodzinie żydowskiej, debiutował w roku 1920 dziwnym poematem prozą pod jeszcze dziwniejszym tytułem ("JA z jednej strony i JA z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka"), który można usytuować między Lautréamontem a - startującymi w tym samym czasie w Paryżu surrealistami (pierwszy "Manifest du surréalisme" ukaże się dopiero w roku 1924). Należał do głównych twórców polskiego futuryzmu, potem wydał tom groteskowych opowiadań filozoficznych "Bezrobotny Lucyfer", potem redagował komunistyczny "Miesięcznik Literacki". W czasie wojny aresztowany przez NKWD we Lwowie, przesiedział kilka lat w więzieniach. Wtedy przeszedł na katolicyzm. Po wojnie wrócił do Polski, z początku wziął aktywny udział w życiu literackim, ale od czasu wprowadzenia realizmu socrealistycznego ograniczył się do przekładów z języka rosyjskiego i francuskiego. Po śmierci Stalina, w połowie lat pięćdziesiątych, nastąpił niezwykły renesans weny poetyckiej Wata. Powstały wówczas tomy "Wiersze", a nieco później, w latach sześćdziesiątych: "Wiersze Śródziemnomorskie" i "Ciemne świecidło", należące do najważniejszych książek poetyckich w Polsce: wiersze erudycyjne, odwołujące się do dziedzictwa kultury europejskiej, a równocześnie bardzo osobiste, czerpiące ze snów i z cierpień poety. Trzeba bowiem powiedzieć, że Wat cierpiał na psychosomatyczną chorobę bólową, którą interpretował jako karę za swój przedwojenny flirt z komunizmem.
W roku 1959 Wat z żoną wyjechał na Zachód. Z początku mieszkali w siedzibie "Kultury" w Maisons-Laffitte. Trzeba tu zaznaczyć, że Giedroyc nigdy nie ukrywał swej nieufności, żeby nie powiedzieć niekompetencji w sprawach poezji. Wat był dla niego atrakcyjnym współpracownikiem nie jako poeta, tylko jako sowietolog i jako świadek epoki, człowiek który znał osobiście wielu ciekawych ludzi i wiele spraw, zarówno w przedwojennej Polsce, jak i w Związku Radzieckim okresu wojny.W roku 1964 Wat przełożył fragmenty poematu alegorycznego Maurice'a Scève'a "Delia" ("Delie"). Scève, poeta lioński, był współczesnym grupie Plejady. Przekład Wata jest właściwie samodzielną kompozycją poetycką, tłumacz wybrał bowiem dziewięć dziesięciowierszowych strof z rozmaitych miejsc poematu i ułożył je w innej kolejności, tworząc nową, chciałoby się rzec: osobistą całość.
Współpraca Wata z Giedroyciem, początkowo bardzo intensywna, nie przetrwała podskórnych napięć, ich drogi się rozeszły. Wat wyjechał do Ameryki, gdzie nagrał z Czesławem Miłoszem swoje wspomnienia, wydane potem pod tytułem "Mój wiek". Pod koniec życia próbował ująć w formie traktatów historiograficznych takie zagadnienia jak despotyzm, stalinizm, zło. A Giedroyc nie opublikował ani "Mojego wieku", ani tym bardziej tomu poezji Wata.
Niemniej jednak Wat odgrywa w niniejszym wywodzie kluczową rolę, to on bowiem pierwszy dostrzegł aspekt dworskości w Maisons-Laffitte. Spośród poetów Plejady najbliższy byłby mu Pontus de Thiard - przyjaciel Maurice'a Scève'a, poeta ciemny, tłumacz traktatów o miłości pióra włoskiego lekarza Leona Hebrajczyka (Léon Hébreu), nawróconego Żyda, a pod koniec życia autor szeregu traktatów o wszystkim.
Witold Gombrowicz
Gombrowicz jako pisarz międzynarodowy nie wymaga bliższej prezentacji. Ograniczę się zatem do kilku uwag na temat jego relacji z Giedroyciem w świetle ich korespondencji. Giedroyc był człowiekiem raczej chłodnym, trzymającym dystans. Dość powiedzieć, że spośród omawianych tutaj pisarzy był "na ty" jedynie z trzema. Pierwszy to Czapski, kolega z wojska, przyjaciel i współmieszkaniec. Drugi to, od roku 1957, Gombrowicz, choć była to znajomość czy przyjaźń korespondencyjna na dużą odległość (Paryż-Argentyna). Trzeci będzie Miłosz.
Ta bliskość z wyboru da się wytłumaczyć podobieństwem sytuacji obu. Zarówno Giedroyc, jak i Gombrowicz byli strategami, rozgrywającymi swoje dalekosiężne cele, przy czym pierwszy miał określoną wizję polityczną, a drugi - budował własną karierę literacką. W równej mierze Gombrowicz potrzebny był "Kulturze", co "Kultura" - Gombrowiczowi. W tej podwójnej strategii istotną rolę odegrał "prywatno-publiczny" dziennik Gombrowicza - pisarz zasygnalizował, że coś takiego pisze w liście z 6 sierpnia 1952 roku, wyjaśniając od razu swe motywy ("sam muszę stać się własnym komentatorem, więcej, reżyserem. Muszę wykuć Gombrowicza-myśliciela i Gombrowicza-geniusza, i Gombrowicza-demonologa kultury oraz wielu innych nieodzownych Gombrowiczów"), a redaktor już 11 sierpnia odpisywał: "Pomysł Dziennika jest b. dobry. Jest to forma wymarzona dla Pana. Zresztą jest teraz modna". I dawał przykłady nowe i dawniejsze: André Gide, François Mauriac, Julien Green, Charles Du Bos, Maine de Biran i inni.
W konstelacji Plejady odpowiednikiem Gombrowicza byłby niewątpliwie Étienne Jodelle - jedyny dramaturg wśród poetów tej grupy, twórca nowożytnej francuskiej komedii i nowożytnej tragedii, w dodatku człowiek, który, podobnie jak Gombrowicz, snobował się na szlacheckie pochodzenie.
Czesław Miłosz
Miłosz też jest pisarzem międzynarodowym, w dodatku uhonorowanym literacką nagrodą Nobla, której Gombrowicz nie doczekał. Jego przyjaźń i współpraca z Giedroyciem trwała blisko pół wieku i jest udokumentowana olbrzymią korespondencją, której trzytomowa edycja rozpoczęła się w roku 2008.
Jak się wydaje, inicjatywa współpracy wyszła ze strony Giedroycia, który od czasu tomu "Ocalenie" (1945) uważał Miłosza za wielkiego poetę i poczytywał wspieranie go za swój obowiązek. W imieniu Giedroycia propozycję współpracy przekazał Miłoszowi w roku 1950 w Waszyngtonie - poeta był wówczas attaché kulturalnym w Stanach Zjednoczonych - kwestujący na rzecz "Kultury" Józef Czapski. Miłosz wtedy odmówił, ale w następnym roku, pełniąc analogiczną funkcję we Francji, z propozycji skorzystał, opuścił służbę dyplomatyczną i przez rok mieszkał w domu "Kultury" (fakt ten z początku ukrywano).
Pobyt Miłosza w domu "Kultury" zaowocował napisaniem "Zniewolonego umysłu", analizy oddziaływania systemu totalitarnego na intelektualistów - poprzedzonej przedmową Karla Jaspersa. Ważnym momentem była też publikacja oświadczenia Miłosza, zatytułowanego "Nie" ("Kultura", maj 1951), w którym poeta uzasadniał swą decyzję o pozostaniu na Zachodzie, a zarazem ostro atakował emigrację. Publikacja "Nie" (mimo zastrzeżeń, jakie miał do tego tekstu Giedroyc) oraz konsekwentne opowiadanie się po stronie Miłosza w dalszych polemikach miało duże znaczenie dla okrzepnięcia "Kultury" i dla sprecyzowania jej samodzielnej linii politycznej.
Korespondencja świadczy, że długoletnia współpraca Giedroycia z Miłoszem była trudna, obfitowała w spory i kłótnie. Była jednak oparta na obustronnym szacunku, punktem kulminacyjnym tej znajomości stało się zaproszenie Giedroycia przez Miłosza w roku 1980 do Sztokholmu na uroczyste wręczenie nagrody Nobla.
Na dworze Franciszka I odpowiednikiem Miłosza był niekwestionowany przywódca Plejady, wybitny poeta Pierre de Ronsard - w młodości dyplomata.
Andrzej Bobkowski
Andrzej Bobkowski jako jedyny spośród tu omawianych nie był zawodowo związany ze słowem pisanym. Po studiach ekonomicznych na krótko przed wybuchem wojny przyjechał do Francji - tu przeżył jej klęskę i okupację Paryża, a po wojnie, w roku 1948, zbrzydzony panującymi w Europie stosunkami wyemigrował z żoną do Gwatemali. Stworzył tam małą fabryczkę samolotowych modeli latających, zajmując się wszystkimi etapami, od projektowania przez wykonanie po sprzedaż samolotów BOB.
Porzucenie Europy przez Bobkowskiego można interpretować jako opowiedzenie się w konflikcie kultura/natura po stronie natury a w konflikcie polityka/idealizm po stronie idealizmu. Bobkowski był witalistą, człowiekiem pełnym radości życia; wyjazd do Ameryki Środkowej traktował jako spełnienie dziecinnych marzeń o życiu w egzotycznym raju.Bobkowski był wszakże urodzonym pisarzem, a Giedroyc dostrzegał w nim talent literacki i namawiał go nieustannie do kontynuacji pisania. Ich korespondencja jest świadectwem ciągłych zmagań między redaktorem a jego ulubionym autorem. Korzystając z pretekstu, jakim były kolejne jubileusze pisma, Giedroyc zachęcał Bobkowskiego do nadsyłania nowych opowiadań i szkiców, nie pozwalał mu ograniczać się do życia zawodowego fabrykanta modeli latających.
I w ten sposób kultura wygrała w końcu z naturą, a śmierć z życiem. Pełen radości życia człowiek przegrał w walce z rakiem nie mając jeszcze 50 lat. A z drugiej strony wygrał pośmiertnie, jak o tym świadczy liczba książek opatrzonych jego nazwiskiem, które ukazały się po jego śmierci i wciąż się ukazują - kolejne wydania jego szkiców rozproszonych, a przede wszystkim edycje jego wspaniałych listów.
W paryskiej Plejadzie naturalnym odpowiednikiem Bobkowskiego był Remy Bellau - miłośnik natury, autor opisów rzeczy prostych, który przez wiele lat ciężko chorował.
Konstanty A. Jeleński
Był subtelnym eseistą i człowiekiem obdarzonym renesansowym, neoplatonicznym darem łączenia rzeczy, których zwykli ludzie ze sobą nie łączą.
Giedroyc napisał o Jeleńskim w autobiografii: "Był niewątpliwie najwybitniejszym krytykiem na emigracji". Niewątpliwie. Jako autor pierwszego obszernego studium o twórczości krytycznej Jeleńskiego, zatytułowanego "Zbieg w krainę okoliczności" ("Twórczość" 6/1984) chciałbym w tym miejscu dopowiedzieć, że skala zainteresowań Jeleńskiego była niezwykle szeroka, oprócz literatury i filozofii obejmowała sztukę, estetykę, ale także nauki biologiczne.
Jeleński był silnie związany z kulturą śródziemnomorską, zwłaszcza włoską. Także życiowo. Był biologicznym synem hrabiego Carla Sforzy (włoskiego dyplomaty, ministra spraw zagranicznych), a w roku 1945 nabył dom w Wenecji przy Canal Grande. Kosmopolita, oddał ogromne zasługi międzynarodowej karierze literatury polskiej - niepodważalny jest zwłaszcza jego udział w wylansowaniu Gombrowicza. Jedną z płaszczyzn, umożliwiających mu tę działalność, był Institut National de l'Audiovisuel (INA), dokąd ściągnął go zaprzyjaźniony poeta Pierre Emmanuel.
W paryskiej Plejadzie "ojcem chrzestnym" Jeleńskiego byłby Jean Antoine de Baïf, urodzony w Wenecji syn dyplomaty, który założył akademię poezji i muzyki.
W tej konstelacji Jerzemu Giedroyciowi mogła przypaść do odegrania jedynie, jak to sugerował Wat, rola króla Franciszka I. Obaj mieli swe dwory. Obaj wywarli wielki wpływ na swe czasy - Franciszek I we Francji, Giedroyc na emigracji i w Polsce, gdzie po obaleniu komunizmu politycy, niezależnie od swej orientacji, mają zwyczaj deklarować, że wychowali się na "Kulturze". Obaj umieli być bezwzględni wobec tych, do których się rozczarowali. Król Francji wybrał na swój emblemat salamandrę, a na dewizę: "Nutrisco et extinguo" (Karmię i wygaszam). Redaktor "Kultury" po kłótni na tematy polityczne zerwał pod koniec życia wieloletnią współpracę z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, który od śmierci Gombrowicza regularnie publikował na łamach pisma swój "Dziennik pisany nocą". Z pewnością nie życzyłby też sobie jego obecności w rekonstruowanej tutaj Plejadzie.
Franciszek I, zwany Ojcem i Odnowicielem Literatury (Père et Restaurateur des Lettres), mecenas pisarzy i artystów, założył bibliotekę królewską, opatrując ją przywilejem, który był początkiem tzw. egzemplarza obowiązkowego. Jerzy Giedroyc stworzył, obok miesięcznika "Kultura" i kwartalnika "Zeszyty Historyczne", całą Bibliotekę "Kultury", która do roku 2000 objęła 512 tomów. Do tego trzeba dodać wydawaną w Warszawie serię korespondencji Giedroycia z różnymi adresatami, tzw. Archiwum "Kultury", serię, która wciąż się rozrasta, stanowiąc niezastąpione źródło dla historyków i historyków literatury.
Autor: Jan Zieliński, październik 2009