Czy podczas tej wieloletniej relacji poetka – sekretarz został wypracowany prywatny język gestów czy spojrzeń, których znaczenia nikt inny się nie domyślał?
Nauczyłem się odczytywać jej sygnały, gdy chciała już skończyć spotkanie na przykład z dziennikarzem i ja w takim spotkaniu towarzyszyłem. Ale mieliśmy też pewną umowę. Kiedy ktoś ją odwiedzał, mnie przy tym nie było i obawiała się, że ten ktoś się zbytnio zasiedzi, prosiła, żebym o umówionej godzinie do niej zadzwonił. Podnosiła wtedy słuchawkę i mówiła głośno, żeby gość słyszał: "Och, naprawdę? Musi pan teraz przyjść? Bo mam właśnie miłego gościa… To może za pół godziny?". Gość wtedy wiedział, że musi się zbierać.
W książce "Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej" wspomniał pan o jej nieustającej zdolności dziwienia się światu oraz że "była zaskakująca w swoich reakcjach".
Owszem, jej zdolność dziwienia się światu była wprost dziecięca. Ale może po prostu to dzięki niej była poetką? Właściwie nigdy nie podejmowałem za nią decyzji – poza kwestiami oczywistymi, jak nadanie jej imienia szkole czy przyznanie jej doktoratu honoris causa, kiedy nie musiałem konsultować, co odpisać. Nigdy nie wiedziałem, jak zareaguje na propozycje czy zaproszenia. Kiedy pewna dziennikarka poprosiła ją, by powiedziała, kto jej zdaniem wygra mundial (poeta w Polsce ma status wieszcza, więc może przewidywać przyszłość), byłem przekonany, że ją wyśmieje. Ale prosiła, bym jej odpowiedział, że od kiedy Szombierki Bytom wypadły z pierwszej ligi, przestała się interesować futbolem.
Gdy ktoś popełnił wiersz "Jak ja się czuję", podszywając się pod Szymborską, ta wysłała sprostowanie do prasy. Jak zareagowałaby na fakt, że w zbiorze niedawno wydanych jej "Wierszy wszystkich" znalazł się utwór "Przerwana opowieść", którego nie napisała?
To było troszkę inaczej: ktoś opublikował cudzy wiersz pod jej nazwiskiem. Martwiło ją nawet nie tyle to, że wiersz był kiepski, ale to, że sprawił tym przykrość prawdziwemu autorowi. Jak zareagowałaby na nadmiarowy wiersz? Myślę, że potraktowałaby to z przymrużeniem oka, choć domagałaby się sprostowania ze względu właśnie na prawdziwego autora, Witolda Turdzę. Wydanie wierszy wszystkich jest podszyte swego rodzaju patosem, którego – jak wspominałem – nie znosiła. Może potraktowałaby włączenie tego wiersza jako żart, który rozbraja ten patos?
- Wystawa "Wisława Szymborska. La Gioia di scrivere" organizowana jest we współpracy Instytutu Adama Mickiewicza z Teatro Pubblico Ligure, Muzeum Sztuki Współczesnej "Villa Croce" w Genui, Fundacją Wisławy Szymborskiej, Urzędem Miasta Genua, Instytutem Goethego w Genui, Konsulatem Generalnym RP w Mediolanie i Instytutem Polskim w Rzymie.
Michał Rusinek – literaturoznawca, tłumacz, pisarz. Od 1996 roku był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, od 2012 prezesem fundacji jej imienia. Ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie obecnie prowadzi zajęcia z teorii literatury, teorii przekładu i creative writing. Jest autorem książek dla dzieci (ilustrowanych przez jego siostrę Joannę Rusinek) i dorosłych. Układa wierszyki i teksty piosenek. Pisze felietony o języku, m.in. "Pypcie na języku", "Niedorajda, czyli co nam radzą poradniki", "Zero zahamowań", "Ptak Dodo, czyli co mówią do nas politycy". Mieszka w Krakowie.