Ludzie, którzy go znali, twierdzili, że z wyglądu nie przypominał muzyka. Na jednym ze zdjęć Józef Hofmann (Hofman) pręży bicepsy, co niekoniecznie jest niezbywalną cechą pianistów. Jedna z legend głosiła, że jak na mistrza fortepianu miał zbyt małe dłonie, dlatego też dla własnego użytku zaprojektował specjalny instrument z węższymi klawiszami.
Bardziej, jak głosiła fama, pasował do wizerunku mechanika samochodowego. Istotnie, w wieku ok. 25 lat skonstruował pierwszy automobil, którym przemierzył Europę. Szczególnie dużo innowacji technicznych wprowadził do użytku właśnie w dziedzinie motoryzacji. Wojciech Brzeziński w artykule "Ulepszacz", zamieszczonym 10 maja 2015 roku w dodatku do "Tygodnika Powszechnego" – "Józef Hofmann. Ręka geniusza", opisał jego prototyp nawigacji GPS.
"Do wszystkich zainteresowanych. Niniejszym oświadczam, że ja, Józef Hofmann, poddany cesarza Austro-Węgier, zamieszkały w Poczdamie w Niemczech, wynalazłem użyteczne usprawnienie urządzeń wskazujących lokalizację". Tak rozpoczyna się opis urządzenia zarejestrowanego pod amerykańskim patentem nr 909 798 z 12 stycznia 1909 roku. Urządzenia, które jest dalekim przodkiem... nawigacji GPS. […] "Skala mapy – pisał we wniosku patentowym – gdy jest dobrana tak, by umożliwić wygodną nawigację między miastami i wioskami, jest zdecydowanie zbyt mała po wjechaniu do nich. Z kolei taka, która umożliwia swobodną nawigację w miastach, jest zbyt duża, by dało się z niej praktycznie korzystać poza nimi". Jego rozwiązaniem był dysk z taśmowymi mapami o różnej skali, który, co ważne, automatycznie zmieniałby prędkość obracania się całego "GPS-a" przy przejściu z jednej skali do drugiej, dzięki czemu kierowca mógłby równie swobodnie poruszać się w miastach i między nimi.
W samochodach i samolotach jeszcze w latach 40. były powszechnie stosowane amortyzatory konstrukcji Hofmanna. Patent polepszający pracę fortepianowych klawiszy, dzięki któremu poruszały się z dużo mniejszymi oporami, co się przekłada na jakość gry, jest wciąż wykorzystywany przez firmę Steinway.
Dziecięcy geniusz
Józef Hofmann urodził się w Krakowie. Naukę gry na fortepianie rozpoczął w wieku lat trzech – początkowo uczyła starsza siostra Wanda, następnie ciotka. Gdy miał cztery lata, jego edukację przejął ojciec, Kazimierz Hofmann, sam znakomity pianista. "Echo Muzyczne i Teatralne" z 27 kwietnia 1885 roku w tekście "A zatem... do pracy!" informowało:
Ośmioletni synek dyrektora baletu, p. Hofmanna, popisywał się swoją grą i kompozycjami przed Antonim Rubinsteinem. Mistrz rokuje świetną przyszłość dziecięciu.
Niespełna dziesięcioletni Józef Hofmann wystąpił 6 stycznia 1886 roku w Warszawie grając Koncert d-moll Mozarta pod batutą ojca. "Mały wirtuoz wczorajszym występem złożył dowód istotnego, nad wiek rozwiniętego talentu, wysoko doprowadzonej techniki, a nawet pewnego indywidualizmu", odnotował "Kurier Warszawski" nazajutrz po koncercie.
Młodociany pianista elektryzował swoją grą publiczność sal koncertowych Europy. W wieku 11 lat zawojował serca i dusze nowojorskiej elity zgromadzonej 29 listopada 1887 roku w Carnegie Hall. Krytyk "New York Timesa" ogłosił, że "to nie była nadzwyczajna gra jak na dziecko, to była nadzwyczajna gra jak na człowieka."
W dziesięć tygodni dał 52 koncerty, odbywając na przełomie 1887 i 1888 roku tournée po wschodnich stanach Ameryki. Pasmo sukcesów zostało jednak przerwane na skutek protestu Nowojorskiego Towarzystwa Przeciwdziałania Okrucieństwu wobec Dzieci (New York Society for the Prevention of Cruelty to Children) obawiającego się o zdrowie chłopca. Wyrok sądu sprawił, że kontraktu obejmującego 80 występów nie udało mu się doprowadzić do końca.
Rozgłos, jaki zyskał swymi koncertami, sprawił jednak, że król nici Alfred Corning Clark ufundował mu stypendium, z zastrzeżeniem, aby Hofmann nie występował publicznie przed ukończeniem osiemnastego roku życia. 50 tys. dolarów Clarka przyczyniło się nie tylko do muzycznej edukacji chłopca. Równolegle z muzyką pasjonował się przedmiotami ścisłymi: matematyką, fizyką, chemią.
Pod koniec 1887 roku podjął korespondencję z Thomasem Alvą Edisonem na temat możliwości wykorzystania jego wynalazku – cylindrycznego urządzenia do zapisu dźwięku. Dwa lata później, kiedy Edison udoskonalił komercyjną wersję swego fonografu, jeden egzemplarz przesłał Hofmannowi do Berlina.
Od muzyki do techniki
Chłopiec oczywiście nie zaniedbywał muzyki. W arkana pianistyki wprowadzał go przede wszystkim Anton Rubinstein, rosyjski pianista osiadły w Dreźnie. W latach 1892–1894 Hofmann co tydzień dojeżdżał do niego z Berlina na lekcje.
Przez następne pół wieku Józef Hofmann, gdziekolwiek rzucił go los, zmieniał wśród słuchaczy sposób myślenia o muzyce. Wielbiony był tak samo w Rosji, jak w i Ameryce. Na pytanie o najlepszego pianistę świata Rachmaninow odparł po namyśle: "Well, there's Hofmann".
Wynalazczą inwencję Hofmanna niepodzielnie pobudzała muzyka. Wahadłowy ruch wskazówki metronomu – taktomierza służącego do podawania tempa utworu – nasunął mu pomysł skonstruowania mechanicznych wycieraczek samochodowych. Wynalazek zyskał uznanie pracowników zakładów Forda, gdzie zaczęła się jego masowa produkcja. Marek Borucki w swojej książce "Polacy, którzy zmienili świat" [Warszawa 2015] pisał, że samochody były jego pasją.
Zaprojektował wiele ulepszeń wykorzystywanych przez ich producentów, a wśród nich resory znakomicie podnoszące komfort jazdy. Opracował rozwiązania konstrukcyjne zastosowane w balonach i samolotach. Wymyślił spiralną grzałkę do gotowania wody, zegar elektryczny, a nawet motorówkę. Trudno policzyć wszystkie wynalazki i rozwiązania techniczne. Jedni twierdzą, że było ich ponad siedemdziesiąt, inni, że nawet około stu. Oczywiście Hofmann nie chował swoich wynalazków do szuflady, opatentował prawie wszystkie, co dawało spore dochody.
Zawdzięczamy mu zderzaki sprężynowe i pneumatyczne amortyzatory. Testowała je nowojorska policja, zmuszona ścigać przestępców po nie zawsze równych nawierzchniach.
Jeśli potrzeba jest matką wynalazków, to w tym duchu poczynił wiele udoskonaleń związanych z pracą muzyka. Według niepotwierdzonych wieści zaczął od przedłużaczy do pedałów fortepianu, z czym jako niewysoki chłopiec miał problemy podczas występów. Pianiści zawdzięczają mu regulowaną wysokość taboretu, którą można dopasować do wzrostu wykonawcy, jak również wiele rozwiązań w konstrukcji fortepianu, wpływających na komfort gry i lepszą emisję dźwięku.
Artur Rubinstein w autobiografii "Moje młode lata" [Kraków 1986] wspominał po latach swoją pierwszą wizytę w domu Hofmannów.
Byłem ogromnie przejęty myślą o spotkaniu ze sławnym Józefem Hofmannem. Pochodził z Krakowa, miał wówczas dopiero 22 lata, ale już był sławą. W Rosji uważano go za jedynego godnego następcę swego nauczyciela, nieodżałowanego Antoniego Rubinsteina, w Stanach Zjednoczonych zaś za jedynego rywala uwielbianego tam Paderewskiego. Łatwo się domyślić, jak byłem przerażony, gdy przyszło mi grać w jego obecności. Przyjęto nas z tradycyjną polską gościnnością; miły okazał się zwłaszcza starszy Hofmann, nauczyciel gry na fortepianie. On też był jedynym, który uważnie przysłuchiwał się mojej grze. Młody Józef zachowywał całkowitą obojętność, choć kiedy popis muzyczny dobiegł końca i zbieraliśmy się już do odejścia, ku naszemu zdumieniu usiłował nas zatrzymać i z jakąś dziecinną dumą zaczął pokazywać mi przeróżne swoje drobiazgi. Były tam też podarunki od wielkiego wynalazcy Tomasza Edisona, a choć wszystko to wywarło na mnie należyte wrażenie, byłem nieco rozczarowany jego obojętnym stosunkiem do muzyki.
Inni zainteresowani zwracają uwagę na rodzaj sprzężenia zwrotnego, który w przypadku tego pianisty zachodził na styku muzyki i techniki. Hofmann w swojej grze przypominał im raczej dobrze zorganizowany umysł ścisły, niż wyluzowanego artystę, spontanicznie poddającego się nastrojom audytorium. Roman Jasiński w książce "Zmierzch starego świata. Wspomnienia 1900–1945" [Kraków 2006] zapisał: "Hofmann, grając, robił na mnie wrażenie mądrego inżyniera, który siedząc przy tablicy rozdzielczej z całym spokojem reguluje cudowne działanie precyzyjnej maszyny".
Nie ulega wątpliwości, że ludzie z branży muzycznej byli pod wrażeniem technicznych umiejętności sławnego pianisty. Na ten temat wypowiadali się z należytym respektem, nie kwestionując osiągnięć kolegi. Temu rodzajowi aktywności Józefa Hofmanna dawali należyty wyraz uznania częściej bodaj niż jego dokonaniom stricte artystycznym. Artur Rubinstein w tomie "Moje długie życie" [Kraków 1988] odnotował:
Słynął ze swych zdolności do mechaniki; jeśli chodzi o fortepian, to interesował się głównie ewentualnymi zmianami w konstrukcji tyczącymi wysokości klawiszy, rozmaitych naciągów strun czy dziur akustycznych w obudowie.
Proces myślenia – proces tworzenia
Trasy koncertowe Hofmanna po Stanach Zjednoczonych przedzielone były zawsze dwoma miesiącami wakacji, podczas których brał rozbrat z fortepianem. Grał za to w tenisa, pływał, majsterkował. Efektem pracy w warsztacie były kolejne patenty, m.in. na proces regeneracji elektrod w akumulatorach, piec na ropę naftową czy łódź motorową. Jan Żdżarski w biografii "Józef Hofmann. Geniusz zapomniany. Dzieciństwo i młodość" [Bielsko-Biała 2002] pokusił się o odtworzenie procesu myślenia wynalazcy.
Przychodzi w życiu taka chwila, że trzeba się zrelaksować, odpocząć, pomyśleć. Poszedł więc Józef nad wodę podumać. Patrzył jak kaczki sznurem suną… Jak łódka tańczy na falach wzmaganych wiatrem. Jak ją fale kołyszą i pokazują gdzie ma płynąć.
– Chciałbym mieć łódkę, która nie słucha się wiatru i fal. Która płynie tam, gdzie ja chcę. Nie chcę jej zmuszać wiosłami do zmiany kierunku. Ja będę nią sterował.
Zdaniem biografa genialnego pianisty i wynalazcy tak właśnie mogła się zrodzić koncepcja motorówki.
Józef Hofmann należał do tych ludzi sztuki, dla których proces tworzenia wiązał się nieodłącznie z procesem myślenia. W swojej książce "Piano Playing with piano questions answered" [New York 1976] przestrzegał początkujących artystów przed skłonnościami do pięknoduchostwa. Przed kierowaniem się wyłącznie intuicją i unikaniem twórczego wysiłku.
Pracujcie zawsze z uporem, starając się dać wszystko, co leży w waszych siłach. Znajdźcie niezawodnego nauczyciela i polegajcie na jego radach, odnośnie do waszej kariery. Nie poddawajcie się pokusie zwodniczej wiary w to, że sukcesy zależą od losu. Najważniejszym czynnikiem jest wasz trud, wasza praca i rozsądne nad wami kierownictwo.
Udoskonalił system zapisu gry pianisty na taśmach perforowanych, które następnie miały sterować pianolami. Jego mechanizm potrafił rejestrować i odtwarzać naprawdę subtelne różnice w sile, którą wykonawca wkładał w uderzanie klawiszy. Niestety, zrobił to w czasach, gdy pianole wychodziły już z użytku. W "Polacy, którzy zmienili świat"Marek Borucki napisał:
Był pierwszym pianistą, który utrwalał swoją grę. Po raz pierwszy występ artysty zapisał zaprzyjaźniony z nim Thomas Edison na wynalezionym przez siebie fonografie. Nagranie to niestety się nie zachowało. Edison proponował mu nawet, by porzucił muzykę dla techniki, doceniając wartościowe wynalazki pianisty. Hofmann z powodzeniem łączył działalność w obu tych dziedzinach.
Gra chłopaka została uwieczniona na walcach i były to jedne z pierwszych, jeśli nie w ogóle pierwsze, nagrania muzyczne. Zakrawa zatem na paradoks, że znajdując u szczytu sławy nie zgadzał się na nagrywanie swojej gry, uznając, że ówczesny poziom techniki nie potrafił w należyty sposób zapisać i oddać dźwięku jego instrumentu. Kalifornijski dziennikarz zapisał w 1939 roku jego słowa, że nagrywanie to "mechaniczny proces pozbawiony ludzkiego żywiołu i uczuć, jakie wykonawca odbiera od publiczności".
Osobisty sekretarza Edisona, A.O. Tate wspomina w pamiętnikach, że "wynalazek fonografu sprowadził w tamtym czasie do laboratorium wiele znakomitości. Wśród nich był Józef Hofmann, genialnie uzdolniony chłopiec [...], który wykonał kilka najwcześniejszych nagrań muzyki fortepianowej. W istocie były to pierwsze w historii nagrania uznanego artysty [...]. Józef zawsze poprzedzał je słowami, które również się nagrały, a fonetycznie brzmiały mniej więcej tak: »Im-prowa-za-sjon baj Jo-zef Of-mann«". Tate dodał, że nie wie, czy te nagrania przetrwały, gdyż "cylindry woskowe używane wtedy do zapisu dźwięku szybko się psuły, jeśli nie stosowano nadzwyczajnych środków do ich ochrony".
W artykule "Józef Hofmann w nagraniach", zamieszczonym 10 maja 2015 roku w dodatku do "Tygodnika Powszechnego" – "Józef Hofmann. Ręka geniusza", opisał późne lata artysty:
Po zaprzestaniu publicznych występów Hofmann wiódł raczej nieszczęśliwe życie, ostatnie lata spędził głównie w samotności i milczeniu. Pracował nieprzerwanie nad udoskonaleniem metod nagrywania muzyki fortepianowej, miał domowe urządzenie do zapisywania dźwięku na płytach oraz zmodyfikowany fortepian Steinway o długości sześciu stóp. Eksperymentował z różnymi urządzeniami i nowinkami, przymocowywał głośniki i mikrofony do różnych części fortepianu.
Karierę pianistyczną Józef Hofmann zakończył w wieku siedemdziesięciu lat. Kiedy dziesięć lat później dziennikarz radiowy zadzwonił doń z życzeniami z okazji osiemdziesiątej rocznicy urodzin, pianista wyjawił mu, że odkąd nie koncertuje, ma czas na swoje hobby: matematykę, fizykę i chemię. Nadal pracował nad udoskonaleniem techniki nagrywania fortepianu.
Zmarł rok później.