Eleganckiej, to znaczy “czystej”, bez naleciałości języka potocznego?
Gramatyka japońska ma bardzo rozwinięty system honoryfikatywności [formalny język japoński ma trzy stopnie: neutralny, skromny i wywyższający, czyli właśnie honoryfikatywny - przyp. red.] i tak naprawdę to, jakich słów używamy, bardzo zależy od tego, w jakim miejscu w hierarchii społecznej się znajdujemy i do kogo się zwracamy. Język, jakiego używamy, dużo mówi o nas samych i o naszym stosunku do otoczenia. Przekonałam się już niejednokrotnie, że elegancki i pełen szacunku język, jakiego nauczyłam się od moich krewnych, potrafi otwierać wiele drzwi. Mam też wrażenie, że wśród perukarzy, a nawet szerzej: w świecie teatru kabuki, język i sposób życia są nieco inne od tych, jakie można zaobserwować u współczesnych Japończyków. Codzienne obcowanie z teatralną rzeczywistością okresu Edo, czyli okresu między XVII a XIX wiekiem, kształtuje osoby pracujące w teatrze kabuki w bardzo wyjątkowy sposób.
W pani spektaklu “HanaUmeda/SadaYakko” w Komunie/Warszawa starała się pani przywołać “szczątki scenicznego ciała” Sady Yakko, gejszy i tancerki, pierwszej propagatorki japońskiego teatru w krajach zachodnich. Czuje się pani związana duchowo z tą postacią?
Sada Yakko należała do pierwszej grupy artystów japońskich, którzy wyjechali za granicę. W klasycznym tańcu japońskim warstwa instytucjonalna jest inna niż w szkołach tanecznych w Europie. Tańca uczymy się w szkołach rodowych, co oznacza, że tak naprawdę każda adeptka zostaje w pewnym momencie swojej nauki przyjęta do konkretnej rodziny. Ten rytuał nazywa się “natori”, czyli “przyjęcie imienia”. Każda tancerka, która chce się zajmować tą praktyką profesjonalnie, zostaje symbolicznie adoptowana przez swoją mistrzynię. W tym sensie klasyczny taniec japoński funkcjonuje w ramach symbolicznej wspólnoty rodzinnej. Zgodnie z tym rozumowaniem, Sada Yakko, która przyjechała do Stanów Zjednoczonych, do Paryża, do Polski, mimo że przynależała do innej rodziny, w pewien sposób jest dla mnie jak daleka krewna. Nie tyle duchowo, co symbolicznie. Zdanie, które pani przywołała, o “szczątkach scenicznego ciała”, wynika z mojego przekonania o tym, jak głęboko technika klasycznego tańca japońskiego przekształca ciało tancerki lub tancerza. Praktyka taneczna to tworzenie na nowo ciała scenicznego, w całej jego fizyczności. Trzeba w miarę możliwości pozbyć się swoich prywatnych przyzwyczajeń ruchowych i przyjąć narzuconą formę praktykowaną w ten sam sposób od pokoleń. W ten sposób każdy tancerz i tancerka tradycyjnego japońskiego tańca ma ze sobą coś wspólnego w wymiarze cielesnym i w praktyce przekształcania własnego ciała w momencie wejścia na scenę.
To, co chciałam zrobić w “Sadzie/Yakko” to sięgnąć w kierunku jej praktyki fizycznej, którą prezentowała na scenach zachodnich. Praktyki, która wynikała z jednej strony z głęboko uwewnętrznionej techniki klasycznego tańca, a z drugiej - z silnej potrzeby wyjścia naprzeciw oczekiwaniom i estetycznym przyzwyczajeniom zachodnich widzów.
Jakie są pani najbliższe plany związane z performansem?
Obecnie kontynuuję poszukiwania związane z translacją ruchu. Przyglądam się strukturze choreograficznej w jiutamai jako strukturze językowej przez zderzenie jej z logiką internetowego algorytmu typu Google Translate. Pod koniec stycznia, dzięki uprzejmości Joanny Klass i Pawła Soszyńskiego, miałam okazję zaprezentować zalążek tej pracy pod roboczym tytułem "Wachlarz w sypialni" w przekładzie Google Translate w przytulnej przestrzeni Curie City w Warszawie.