Jasieński przeszedł daleką drogę: od dandysa i poety-futurysty epatującego polskie mieszczaństwo dziwaczną ortografią i obrazoburczą treścią wierszy przez propagatora rewolucji na Zachodzie (w Paryżu pisze m.in. powieść "Palę Paryż") aż po piewcę nowego komunistycznego porządku świata w ojczyźnie rewolucji - pisarza radzieckiego, który chciał pisać tylko po rosyjsku. Kim był Bruno Jasieński?
Imię i nazwisko – pierwsza tajemnica
Urodził się jako Wiktor Zysman 1 lipca 1901 roku. Jego ojciec był żydowskim lekarzem w Klimontowie (okolice Sandomierza) – bardzo poważanym w swoim miasteczku. Z dokumentów wynika, że w wieku siedmiu lat chłopiec zostaje usynowiony przez niejakiego Jana Jasieńskiego – jest to jednak o tyle dziwne, że taka osoba prawdopodobnie w ogóle nie istniała; a rodzice Wiktora cały czas żyją. Bardzo możliwe, że to Jakub Zysman chciał zatrzeć ślady żydowskiego pochodzenia dzieci. Brunonem staje się w wieku 19 lat - jest wtedy już poetą futurystycznym. Dlaczego wybrał to właśnie imię, to także pozostaje tajemnicą.
Dandys
Jasieński ze swojej futurystycznej epoki ubierał się bardzo starannie. Charakterystyczne cechy tego ubioru to: jaskrawe krawaty i koszule w dziwnych połączeniach kolorystycznych (np. brązowa koszula i czarny krawat lub koszula niebieska i krawat płomienno-czerwony – tak go zapamiętał Jalu Kurek), na tej samej zasadzie kontrastu dobierał spodnie i surdut. Nosił hebanową laseczkę ze srebrną gałką, złoty łańcuszek na przegubie ręki, monokl (nie wiadomo, czy było to szkło optyczne) w prawym oku i fantazyjny loczek nad lewym okiem. Tak właśnie - z monoklem, lokiem i w ekstrawaganckim stroju - utrwalił Jasieńskiego na słynnym portrecie Tytus Czyżewski (u Witkacego poeta nie ma monokla). Jasieński był podobno zawsze nadmiernie wyperfumowany ("woniejący jak drogerzysta"), a podczas futurystycznych poezokoncertów palił papierosa w bardzo długiej cygarniczce. Do tego dochodziło jeszcze grasejowanie, czyli wymawianie głoski "r" z francuska. Nie wiadomo czy była to wada wymowy czy raczej maniera, mająca zirytować słuchaczy, "rozdhażnić filistha".
"Nuż w bżuhu" – lekcja ortografii
Pisownia stosowana przez Jasieńskiego i innych futurystów szokowała współczesnych – wielu z nich, szczególnie tym ze starszego pokolenia (np. Żeromskiemu) coś takiego w ogóle nie mieściło się w głowie. Oczywiście Jasieński nie przejmował się tym i pisał, jak chciał: "Hcemy szczać we wszystkih kolorah", a w "Jednodńuwce" namawiał do "natyhmiastowej futuryzacji żyća": "Będźemy zwoźić taczkami z placuw, skweruw i ulic ńeświeże mumie mickiewiczuw i słowackih". Przy czym wiele z jego ortograficznych propozycji do dziś zachowuje coś z wywrotowego i obrazoburczego potencjału, jak choćby "Żeczpospolita Polska" czy "Hrystus". Tak pisał w futurystycznych jednodniówkach, a razem z nim koledzy futuryści: Anatol Stern, Aleksander Wat, Stanisław Młodożeniec...
Słuchaj wierszy futurystów w interpretacji Piotra Rypsona na portalu Ubu.com...
A o co tak naprawdę chodzi z tym "nożem w bżuhu"? Oczywiście o sztukę i futuryzm. Oto odpowiedni cytat (z 2. Jednodnówki wydanej w listopadzie 1921): "Dźgnięte nożem w bżuh ospałe bydlę sztuki polskiej zaczęło ryczeć. Przez otwór żygnęła lawa futuryzmu".
Tom "But w butonierce" można czytać na portalu Wolne lektury...
Bruno Jasieński – pierwszy celebryta?
A na pewno celebryta, który ma dość. Prasa literacka i szersza publika uznawały Jasieńskiego za skandalistę, recenzenci zalecali mu pobyt w Tworkach. Szczególną niechęcią jego twórczość darzyli Skamandryci: Tuwim go parodiował, Słonimski nie cenił, Lechoń nim pogardzał - wszyscy uważali jego wiersze za wtórne wobec rosyjskiego futuryzmu ("piątą wodę po Siewieraninie" – określenie Lechonia). Wśród najczęstszych obelg pojawiają się takie słowa jak dekadent, kabotyn, pozer, wariat, bolszewik, obrazoburca nihilista. Sam Jasieński szybko poczuł się zmęczony własnym wizerunkiem skandalisty. "Niejeden nazwisko mi po pismach wytarł" – napisał. W wierszu "Moja nieśmiertelność", jako pierwszy może wyraził poczucie utraty tożsamości wynikające z celebryckiego istnienia w sferze publicznej, sprowadzania swojej osoby do rzędu liter w napastliwym artykule - fantazjuje w nim o innym typie istnienia:
"Tylko nie będę już Bruno Jasieński,
Chodzący pokarm tysiąca pismaków.
Zamknę się w ciszy ogromnej, jak w grobie
Na bieli ud twych, jak na śnieżnym tle mat,
I każdej z moich odchodzących kobiet
Wcałuję w piersi swój jeden poemat"
Czarny humor
Napisał m.in. cykl "Epitaphia Wielkich Polaków" z podtytułem "Niestety żyjących" – nagrobki dostali tam m.in. Żeromski, Kasprowicz, Tuwim, Słonimski, Iwaszkiewicz, Lechoń, Hemar – jak się dopiero miało okazać, większość z nich umarła dużo po Jasieńskim. Oczywiście główną cechą tych wierszyków była złośliwość. O Żeromskim pisał np. tak: "Był jak murarz, co dom swój wyciągał powoli / I ostatnia z rusztowań zwaliła go cegła. / Budował gmach narodu, gdy jęczał w niewoli, Zabiła go, jak tylu, Polska Niepodległa. / Odtąd zaczął pisywać książki skąd wiał wiater. / Zakupił go Mortkowicz hurtem po milionie. / Że niedawne pomyłki nowymi poprawiał, / Na mizernej mogile nad nim łzy tu ronię"
Podobne nagrobki żywym - choćnie tak złośliwe - stawiała w bliższych nam czasach Wisława Szymborska. Np. "Tutaj przykryty płytą nagrobną śpi Jan Rokita. Maria osobno".
Słowo o Jakubie Szeli
Od 1925 roku Jasieński przebywa w Paryżu. Pisze tam m.in. "Słowo o Jakubie Szeli" – poemat będący próbą nowego odczytania ważnego fragmentu polskiej historii - rabacji galicyjskiej z 1846 roku. W Szeli Jasieński zobaczył pierwszego świadomego obrońcę interesów chłopstwa. Sztukę na podstawie poematu wystawia w Paryżu z kierowanym przez siebie teatrem robotniczym – jedno z przedstawień zamienia się w wiec polityczny, publiczność śpiewa "Międzynarodówkę". Jasieński pisał, że gdyby historyczny Szela nie istniał, to w interesie kultury polskiej trzeba by go wymyślić. Polscy twórcy - z dużym opóźnieniem, ale jednak - upomnieli się o Szelę i wymyślili go na nowo: sięgneli po niego ostatnio jako po bohatera i postać pozwalającą inaczej spojrzeć na polską historię Paweł Demirski i Monika Strzępka w spektaklu "W imię Jakuba S.", muzycznie do tej tematyki nawiązał zespół R.U.T.A. na płycie "Gore".
Palę Paryż
W Paryżu Jasieński pisze też "Palę Paryż" – po francusku. Powieść będąca historią sfrustrowanego robotnika, który w Paryżu wywołuje epidemię dżumy, była bardzo popularna (początkowo publikowana była w odcinkach w gazecie). Stała się też jednym z powodów wydalenia pisarza z Francji.
Czytaj o angielskim przekładzie powieści Jasieńskiego…
Człowiek radziecki
Po wydaleniu z Francji, Jasieński w glorii chwały pisarza szerzącego rewolucję na zepsutym Zachodzie udaje się prosto do Leningradu, stamtąd (podobno w jednym przedziale z Majakowskim) do Moskwy. Wszędzie jest owacyjnie witany - zaczyna wspinać się po szczeblach kariery literacko-urzędniczej. Stara się uchodzić za wzorcowego pisarza radzieckiego, pisze niemal wyłącznie po rosyjsku, odżegnuje się też od futurystycznej przeszłości. W końcu w okresie wielkich czystek staje się uczestnikiem przerażającego spektaklu oskarżeń i samokrytyk. Wcześniej był współautorem pozycji "Białomorsko-Bałtycki Kanał im. Stalina. Historia budowy" o zbawiennych efektach reedukacji więźniów poprzez pracę przy budowie Kanału. Jego rozdział nosił tytuł "Dobić wroga klasowego".
Obywatel Tadżykistanu
Kariera polityczna w ZSRR zaprowadziła Jasieńskiego do Tadżykistanu. W 1930 roku był członkiem komisji wytyczającej granicę między Uzbekistanem a Tadżykistanem. Do tego ostatniego kraju jeździł jeszcze kilkakrotnie. Tadżykistan jest też tłem napisanej już po rosyjsku powieści "Człowiek zmienia skórę" – najbardziej chyba zidelogizowanej książki Jasieńskiego, w której w bardzo budujący sposób przedstawia proces budowy systemu irygacyjnego na polach bawełny w Azji środkowej. Ta wzorcowa socrealistyczna powieść była drukowana w setkach tysięcy egzemplarzy, a Jasieński pracował nawet nad scenariuszem filmowym. Podobno do lat 70. XX wieku książka Jasieńskiego była lekturą obowiązkową w Tadżykistanie, a imieniem autora nazwano szczyt w paśmie gór Pamiru – na iglicy na szczycie umieszczono metalowy pojemnik z książką "Człowiek zmienia skórę" i wierszem "Toast" poświęconym stolicy tadżyckiej SRR - Duszanbe. W 1982 roku w wytwórni Tadżykfilm powstał 5-odcinkowy serial na podstawie powieści.
"Zmowa obojętnych"
Z tej książki zaczętej w 1930 roku i nigdy nieukończonej najbardziej znane jest motto:
"Nie lękaj się wrogów, w najgorszym razie mogą cię zabić. Nie lękaj się przyjaciół, w najgorszym razie mogą cię zdradzić. Lękaj się obojętnych, bo za ich milczącą zgodą mord i zdrada istnieją na świecie".
"Zmowa" to z jednej strony dość wzorcowa powieść socrealistyczna, z drugiej - to właśnie komunista, który wszędzie wokół siebie demaskuje spiski i zdradę, okazuje się na końcu zdrajcą. Jasieński jej nie dokończył - padł ofiarą mechanizmu, który tak dokładnie opisywał.
Śmierć – ostatnia tajemnica
Do 1992 roku powszechnie sądzono, że Jasieński został skazany na 15 lat pobytu w obozie pracy. Wersję o zesłaniu na Syberię i śmierci w łagrach sowieckich potwierdzała relacja Aleksandra Wata i Anatola Sterna, a utrwalała piosenka Jacka Kaczmarskiego, w której Jasieński podążył drogą białą jak obłęd: "zaginął gdzieś po drodze. Odtąd los jego jest nieznany" (Epitafium dla Brunona Jasieńskiego").
Od 1992 roku ten los jest już jednak znany. Odnalezione w moskiewskich archiwach dokumenty dowodzą, że rozstrzelano go 17 września 1938 roku i pochowano w bezimiennej mogile w Butowie pod Moskwą. Został skazany na karę śmierci przez Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR za "polski nacjonalizm".
Autor: Mikołaj Gliński