[Michał Witkowski, Fototapeta. W.A.B., Warszawa 2006, ss. 162 + nlb.]
Michał Witkowski zadebiutował tomem
Copyright w roku 2001, jednak dopiero po wydaniu Lubiewa stał się znanym i uznanym przez wielu twórcą. Potwierdzają to zainteresowanie czytelników, liczne nominacje do prestiżowych nagród literackich, tłumaczenia, stypendia oraz podróże promujące książkę i samego autora (choć są to podróże bez Paszportu). Najnowsza książka pisarza, który od wielu miesięcy jest "na tapecie", nie zaszokuje nikogo ani egzotyczną fabułą, ani rynsztokowym językiem. Autor zWABiony propozycją dużego wydawnictwa, wydał tom opowiadań
Fototapeta. Znalazły się tam teksty nowe, ale także nieco starsze, niegdyś opublikowane w takich pismach, jak
"Twórczość".
Zauważmy: są to teksty pisane zarówno przed, jak i po opublikowaniu Lubiewa, które należy uznać za ważną cezurę, nie tylko w biografii młodego pisarza. Wydana w atmosferze skandalu powieść, traktująca o "fascynującym świecie homoseksualnej wrocławskiej cyganerii" (niezręczne uzasadnienie nominacji do fenomenów "Przekroju"), przełamała dominację nurtu tzw. literatury zaangażowanej. Podobnie z Fototapetą: przyjemna to odmiana po konieczności długiego obcowania z tekstami zaangażowanymi lub udającymi zaangażowanie: ciałami obcymi z cukrem w normie, pokalanymi małżami z Nowej Huty. Na tle Mirków, Magd, Piotrów i innych wykształconych-bezrobotnych-sfrustrowanych bohaterowie prozy Witkowskiego to małe kreacje. Dowody? Proszę.
Bohater opowiadania Grosz to przewrażliwiony hipochondryk (świadczy o tym choćby doskonała znajomość wszelkiego typu leków), intelektualista doskonale zdający sobie sprawę ze swojego zdegradowania, wynikającego z funkcjonowania w świecie hiperdewaluacji wartości. Pod maską inteligenta nowych czasów kryje się jednak gęba człowieka wystraszonego wizją rychłej, przedwczesnej śmierci. To, co do pewnego momentu było jedynie oznaką przewrażliwienia, staje się realnym zagrożeniem życia. Bohater trafia do szpitala. Niemalże funeralnemu nastrojowi sprzyja czas akcji i wiążąca się z tym jesienna, nieco kiczowata oprawa:
"[...] w tym oknie, w tych ramach był kicz jesienny przemyśleniowy, buchał tam liść do szyby przyklejony, zacinał deszcz, odłaziła emalia, wiały wiatry [...] to było okno młodopolskie, okno teatralno-kiczowate, okno-pułapka dla początkującego literata, okno-śmierć literata młodego, okno-konwencja, okno-gigantyczna okładka książki Tokarczuk. To było okno z teatru taniego, ulicznego, objazdowego, tfu!".
Warto zwrócić uwagę na fragment obrazujący szpitalną toaletę: plątanina zasyfiałych przewodów ściekowych przywodzi na myśl wnętrze ciała ludzkiego, zwłaszcza jelita, które kryją to, co rury.
Autor świadomy zbyt uciążliwej, minorowej tonacji, zwykle towarzyszącej takim tematom, jak śmierć, choroba, przedstawia je w konwencji humorystycznej. Śmieszy język opowiadania, śmieszą sytuacje fabularne:
"[...] wewnątrz stoi mężczyzna. Tyłem do nas [...]. Odwraca się powoli i - wierzcie albo nie - mówi:
- Ale siostry, z takimi rzeczami mi tu nie wjeżdżać! - I dopiero po chwili, gdy poruszam się niespokojnie, podbiega do mnie i zaczyna przepraszać, z odległości nie było widać, że głowa jest odkryta. Wszyscy są bardzo podenerwowani."Na szczęście dla bohatera widmo przedwczesnej śmierci okazuje się fantomem, koszmarną fototapetą, którą jednak trudno zedrzeć. Dlatego po czasie ascetycznego umartwiania następuje czas hedonistycznej rozpusty: szaleństwa w supermarkecie, alkoholowego odreagowania. Bohater powraca jednak do porzuconego na chwilę trybu życia, gdzie podniecana przez media przesadna troska o zdrowie przeplata się z hedonistycznym rozpasaniem. "Wyzdrowienie" oznacza także powrót do porzuconej niechcianej maski:
"Tak więc nareszcie zupełnie się upodobnię do tych humanistów-intelektualistów, co to okulary na pół twarzy, łysina na pół głowy, a tułów węższy od łba. Dotąd się przed tym broniłem. Nie chciałem być tak do końca inteligentem, w inteligenta nie chciałem się stoczyć, broniłem się przed inteligentem tradycyjnym siłownią, przekleństwami, słuchaniem ostrych rockowych kapel, w chłopaka przed inteligentem uciekałem. Zamknięcie w inteligencie wydawało mi się jakieś takie ograniczające i zupełnie wykluczające tę część mojej osoby, którą nazywam 'playboy'. Ale teraz koniec".
W cytowanym fragmencie łatwo dostrzec fascynację językiem Gombrowicza. Inspiracje te, kanoniczne dla młodych prozaików, ujawniają się zwłaszcza w drugim z kolei opowiadaniu. Kolaboracja to utwór już wcześniej opublikowany (w "Twórczości"), oparty na autentycznym wydarzeniu z dzieciństwa autora. W 1988 roku Michał(ek) wziął udział w organizowanym przez Teleranek konkursie na opowiadanie o dzieciach z Leningradu. Jak twierdzi autor:
"Żartobliwie mówię do dziś, że kolaborowałem z komuną, bo to był czysty socrealizm" ("Pisarz to facet mocny w gębie", "Lampa", nr 2/2005).
Witkowski szelmowsko wyprzedził tu zamiary krytyków, bezwstydnie ujawniając źródło pomysłu, bazę intertekstualną, dzięki której powstało opowiadanie:
"[...] jestem bohaterem jakiejś Antyferdydurke, jestem dzieckiem, które wszyscy biorą za dorosłego, anty-Józiem".
"Ojczyzna", czyli tatuś, notabene rzeczywisty autor nagrodzonego w konkursie opowiadania, sprawuje się, jak przystało na wyzwolonego (chwilowo...) spod skrzydeł połowicy małżonka: bawi się, pije, jest obiektem szczerego zainteresowania handlarek-towarzyszek podróży. Michaś-podmiot sylleptyczny (czyli "synczyzna") natomiast pełni rolę odmienną: nie jest podopiecznym, ale raczej opiekunem rozbrykanego tatusia. Jak przystało na "cudowne dziecko", zdolnego, zapowiadającego się pisarza, Michałek jest bardzo odpowiedzialny. Infantylizm ujawnia się w nim dopiero podczas rozmów z przyszłą piosenkarką, Basią, jedyną rówieśniczką w grupie. Warto zwrócić uwagę na inne odniesienia intertekstualne. Relacja Michałka, która z pewnością nie nadaje się na tekst mogący zadowolić redaktora Teleranka, jest przeplatana wstawkami budzącymi skojarzenia z Opowiadaniami odeskimi Izaaka Babla. Punktem wspólnym jest miejsce akcji (Krym), a także bohaterowie. W Opowiadaniach odeskich jest to zmityzowane środowisko przestępcze, w Kolaboracji natomiast przemytnicy, pokątni handlarze utrzymujący kontakty z brutalnym półświatkiem Odessy.
Po "powrocie" z bogatego, wprawiającego w osłupienie przepychem i wystawnością Orientu pisarz zabiera nas do uporządkowanego i brzydkiego świata Zachodu. Nie jest to jednak podróż tak egzotyczna, jak poprzednia. W opowiadaniu Pierroty narrator snuje domysły na temat potencjalnej historii miłosnej NRD-owskich studentów. Pretekstem opowieści są rzeczy, przedmioty pozostawione przez poprzednich mieszkańców: rysunek czy lampa.
Rzeczy w ogóle wydają się nie tyle rekwizytami świata przedstawionego, co raczej równouprawnionymi bohaterami, przemawiającymi własnym, niezwerbalizowanym kodem. Niektóre z nich pełnią jeszcze jedną funkcję: radziecka gra elektroniczna pojawiająca się w opowiadaniu Kolaboracja jest leitmotivem. Kultowa dla pokolenia Witkowskiego (i późniejszych roczników też) gra przywołana została po to, aby automatycznie unaocznić przeskok w zamierzchłe czasy, kiedy nie wymyślono jeszcze The Sims 2, Call of Duty 2 czy Need For Speed Most Wanted. Zaopatrzona w surrealistyczną muzyczkę zabawka, gdzie rolą gracza było złapanie do koszyczka jajek znoszonych przez kurki w coraz to szybszym tempie, wywołuje wzruszenie. Nostalgię i chęć powrotu do czasów dzieciństwa należałoby uznać za jedną z motywacji korzystania z konwencji gawędy, choć od razu zaznaczyć trzeba, że stylistyka opowiadania jest bogata. Znajdziemy w niej jeszcze socrealistyczne opowiadanie, samokrytykę, elementy reportażu, baśń czy humoreskę.
Równouprawnienie rzeczy względem innych bohaterów tekstu przywodzi na myśl twórczość
Andrzeja Stasiuka, pisarza, którego wpływu na prozę
Michała Witkowskiego nie można przecenić. Zwłaszcza w Psim Polu, opowiadaniu, które pierwotnie miało stać się zaczątkiem większej prozy (powieści?). Influencje Stasiuka nie ograniczają się jedynie do nobilitacji zużytych, niepotrzebnych rzeczy i opisu peryferii miast czy małych miasteczek (np. Mosiny, niewielkiej miejscowości, gdzie pod opieką mitycznej "wszechmogącej" babki bohater spędza wakacje). Truizmem byłoby stwierdzenie, że Stasiuk jest jedynym pisarzem, który ma patent na opisywanie szeroko pojętej prowincji, jednak trudno nie wspomnieć o inspiracji językiem czy sposobem snucia narracji, skoro sam Witkowski to stwierdza:
"Ja jestem raczej ze szkoły Stasiuka, który w swojej 'Próbie autobiografii intelektualnej' ciągle powtarza, że dawniej to było lepiej" ("Lampa", nr 2/2002).
Ważnym elementem języka Fototapety są gry słów, rodzące niebanalne, często humorystyczne skojarzenia, np. agenci Stasi - cioci Stasi, zacharkane w windzie,
"choć jeszcze nie jesteśmy w Charkowie",
"czerwony balonik, z którego Uwe spuścił całe powietrze. Spuścił, spuścił. Musiał ją nieźle puścić kantem, że jej to serce tak sflaczało".
Oczywiście, na Fototapetę składają się również teksty nieco mniej zajmujące, niedorównujące tym, szerzej przeze mnie omówionym, językiem, narracją czy choćby błyskotliwym humorem. Do tej, nielicznej na szczęście, grupy opowiadań "doklejonych na tapetę" zaliczyć należy katastroficzne Po sezonie. Zaznaczyć jednak wypada, że każdy z tekstów łatwo skonfrontować można z tytułem zbioru, a szerzej, z jego objaśnieniem, jakie zrobił autor na drugiej stronie okładki. Odniesienie do typowego, nie tylko dla ludzi naszych czasów, egzystowania w świecie fikcji, "seriali, telenowel, katalogów mody" i tworzenia fototapet będących synonimami ułudy koresponduje z wcześniejszą wypowiedzią Witkowskiego. W wywiadzie udzielonym "Lampie" pisarz mówi, że Lubiewo to książka o
"popadaniu w świat własnej fikcji i utracie kontaktu z rzeczywistością". Oznacza to, że zarówno Lubiewo, jak i Fototapeta, choć traktują o innych bohaterach, są inwariantami tej samej, konsekwentnie snutej opowieści. Opowieści, na której ciąg dalszy czekamy z niecierpliwością.
Kiedy piszę ten tekst, Michał Witkowski przebywa podobno na Kubie. Trzydziestostopniowe mrozy odstraszają przed powrotem, ale na pewno znajdzie się spore grono czytelników (w tym pisząca te słowa), które zanuci: Ciociu, ciociu! Nie bądź taka! Wracaj zaraz do Tik-Taka. Nie siedź długo na Kubie tam, bo bez ciebie smutno nam!!!
Joanna Bielas © by "Twórczość" 2006 | |