Wajda o Biesach: Mówiłem aktorom, że Dostojewski jest dla nich za trudny from Culture.pl on Vimeo.
Na narodowej scenie Krakowa nieprzerwanie grane były przez 13 lat. Zawsze przy nadkompletach widowni. Jak to możliwe, że w 1971r. cenzura nie dostrzegła politycznej siły spektaklu? - Zrozumiałem, że jeżeli mogę wystawić "Biesy" to znaczy, że mogę wszystko - wspomina w rozmowie z Culture.pl Andrzej Wajda, reżyser i autor scenografii wyjętej jak z obrazu Józefa Chełmońskiego, którą do dziś szczegółowo pamiętają widzowie. Lekko pochylona scena Starego Teatru tonęła w porozjeżdzanym błocie, nad nią niepokojąco szare niebo, w tle rozpędzona "Czwórka", a w głośnikach gitarowe zgrzyty, jęki i zawodzenia w rytm których czarne, zakapturzone postaci zmieniają dekoracje i rekwizyty. W historii tego spektaklu pojawia się też Meryl Streep i Marek Hłasko, Isabelle Huppert i Jerzy Radziwiłłowicz, japońskie lalki i plastikowe błoto. Czegoś takiego w polskim teatrze nie było.
Głośniej, szybciej, uciąć!W imię Dostojewskiego!
Andrzej Wajda na próbie przedstawienia "Wesele", Stary Teatr w Krakowie, 1991, fot. Wojciech Plewiński / Forum
- Biesy stały się częścią naszego życia, odkryliśmy je w sobie. I być może to nadało spektaklowi taką wyrazistość? – zastanawia się Andrzej Wajda- Tuż po premierze Konrad Swinarski pytał: jak ty wyreżyserowałeś ten strach w oczach? To nie był mój kaprys, domagałem się go w imię Dostojewskiego! Chwyciliśmy rosyjską duszę za gardło, a to przedstawienie pozostało w nas nie tylko jako sukces, ale też jako pewne rozdarcie – bo powiedzieliśmy o sobie więcej, niż byśmy chcieli, otworzyliśmy przed widownią i nie wstydziliśmy się pokazać tego, co odkrył w nas Dostojewski - mówi nam reżyser.
Ten nastrój, pełną napięcia astmosferę i ryzyko bycia aktorem zespół Starego Teatru, w tym m.in. Wojciech Pszoniak i Jan Nowicki dobrze pamiętają do dziś. Panujący od pierwszych prób chaos, dyskusje, porównywanie fragmentów adaptacji Alberta Camusa z powieścią Dostojewskiego, skracanie, cięcia, nieustanne dodawanie fragmentów lub wyrzucanie tego, co już zostało ustalone doprowadzało aktorów do rozpaczy. Do tego stopnia, że Nowicki zapytany przez autorkę kostiumów Krystynę Zachwatowicz, dlaczego nie uczy się tekstu, odpowiedział, że zrobi to dopiero wtedy, kiedy reżyser nauczy się reżyserować - wspominał w filmie Wajda, który choć nie był debiutantem, to na swoim koncie miał dopiero sześć spektakli w tym m.in. dobrze przyjęte "Wesele" zrealizowane na tej samej narodowej scenie i " Hamleta" z Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Przykro mi, że nie mogę Pana lubić...
Andrzej Wajda na próbie przedstawienia "Klątwa", Stary Teatr w Krakowie, 1997, fot. Wojciech Plewiński / Forum
-Kontakty z Wajdą zawsze podszyte były wzajemną irytacją, którą za wszelką cenę starałem się utrzymać przy życiu - wspomina w filmie Jan Nowicki. - Można się nie cierpieć, ale ważne, żeby się nawzjem zaskakiwać. Komuś, kogo się podziwia zrobić na złość czymś pięknym, zaskakującym – przyznaje aktor po latach. Zajrzyjmy więc za kulisy i na owiane legendą wyczerpujące próby przed premierą spektaklu. - To nie była normalna praca. To była praca w warunkach wojennych - przypomina z kolei w filmowym dokumencie "Biesy po latach" Wojciech Pszoniak, który do krakowskiej obsady trafił dzięki niecodziennej rekomendacji Nowickiego. - Takiego parszywca Piotra Wierchowieńskiego, takie zło możesz zagrać tylko ty! - miał powiedzieć spotkanemu przypadkiem aktorowi.- Musiałem to zło w sobie odnaleźć. Do tej pory boję się Dostojewskiego - opowiada Pszoniak.
Zespół Starego Teatru przez 11 tygodni pracował nad niegotowym tekstem, dialogi powstawały na żywo, jak mówi Wajda, tworzyły się w aktorach. Nie wszystkim się to spodobało. Na scenę brutalnie wkroczyło także samo życie z całym swoim ciężarem. Po wygłoszeniu zaledwie trzech kwestii umiera na próbie generalnej jeden z aktorów: Kazimierz Fabisiak. Ta śmierć, jak wspominają po latach twócy nadała spektaklowi zupełnie inny wymiar. "Biesy" stały się przekleństwem.
Arcydzieła polskiego kina: Andrzej Wajda- poleca Bartosz Staszczyszyn
"Nie byliście w żadnym Londynie!"
Andrzej Wajda w Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha", ufundowanym przez Andrzeja Wajdę oraz Krystynę Zachwatowicz, 2009, Kraków, fot. Bogdan Krężel / Przekrój / Visavis.pl / Forum
Nowicki w końcu opanował tekst i brawurowo wykonał go na scenie. Rola Stawrogina do dziś uważana jest za jedną z najwybitniejszych w jego teatralnym dorobku, a do historii polskiego teatru przeszła scena przesłuchania otwierająca krakowską inscenizację. "Skulony na krześle na proscenium Jan Nowicki, przy akompaniamencie stukotu maszyny do pisania, wciągał podstępnie widzów w głębiny swojej czarnej duszy" - komentowała wybitna znawczyni teatru Marta Fik, a krytycy podsumowywali: "Kto raz zobaczył Biesy, ten nigdy ich nie zapomni". Przez 13 lat grania spektaklu ku zaskoczeniu samych aktorów i reżysera sale pękały w szwach, przed kasami ustawiały się wielokilometrowe kolejki, a wieść o wybitnym spektaklu, który przechytrzył niedoceniającą jego polityczną siłę PRL-wską cenzurę dotarły na Zachód. Zaproszenie na znaczący międzynarodowy festiwal teatralny do Londynu przyszło dwa lata później. Spektakularny sukces kolejny raz przerósł oczekiwania twórców. Zagraniczna prasa jednogłośnie ogłosiła wielki triumf krakowskiego zespołu:
"Nigdy więcej nie będę w stanie czytać Biesów nie widząc jednocześnie Izabeli Olszewskiej jako groteskowo-patetycznej Marii lub Wiktora Sadeckiego, jako absurdalnie dostojnegoStefana." - czytamy w brytyjskim "The Times". W tym samym tonie wypowiedział się także krytyk Guardiana: " Reżyseria Wajdy stawia w ostrym świetle wszystkie braki i ograniczeni jakim podlegają nasi reżyserzy", " Aktorstwo najwyższej próby, Kraków jest szczęśliwym miastem mając tylu wspaniałych aktorów i aktorek w jednym zespole.", "Teatr jest sztuka intymną, doświadczenie wyniesione z przedstawienia pozwala nam ocenić większość tego, co nam się oferuje na scenach West Endu, jako pospolite błazeństwa dla dzieci." - komentowali krytycy.
- To był ogromny sukces - wspomina Krystyna Zachwatowicz. - Wracaliśmy w atmosferze euforii, a w Warszawie lotnisko puste, żadnych dziennikarzy, fotoreporterów, prasy. Nic, cisza. Tylko zapłakana przedstawicielka biura kultury :"Nie byliście w żadnym Londynie"!- wykrzyknęła. Jak się potem okazało było to reakcją na interwencję ambasady radzieckiej w stolicy Wielkiej Brytanii oburzonej przywiezieniem znienawidzonego w Rosji Dostojewskiego w dodatku w interpretacji polskich twórców.
Zobacz także : Teatralne oblicza Andrzeja Wajdy
Biesy po latach
Od tej pory Wajda wielokrotnie powracał do "Biesów", m.in. w w uniwersyteckim Yale Repertory Theatre, w którym obok Elżbiety Czyżewskiej wystąpiła młodziutka Meryl Streep. Potem 1988r. i "Les Possedos"filmowa wersja spektaklu z Isabelle Huppert i Jerzym Radziwiłłowiczem w rolach głównych i w końcu przeniesienie krakowskiej wersji do wymarzonej Rosji. Także tu, w moskiewskim Teatrze Sowremiennik kolejny raz wbrew intencjom twórców losy spektaklu splotły się z polityką.
Publiczność przyjęła spektakl owacją na stojąco interpretując spektakl przede wszystkim jako komentarz do wyborów prezydenckich i całego życia politycznego."Przedstawię panu mój plan. Najpierw pożary!" - Piotr Wierchowieński mówi w "Biesach" do Nikołaja Stawrogina, któremu proponuje, że swoimi intrygami zdobędzie dla niego władzę w Rosji. Gdy padły te słowa na pierwszej próbie z publicznością, ludzie dosłownie zamarli. Właśnie wtedy w centrum Moskwy zaczął płonąć 200-letni maneż, jeden z piękniejszych budynków w mieście, oddalony zaledwie kilkadziesiąt metrów od murów Kremla. "Poczuliśmy, że jesteśmy naprawdę w kraju Fiodora Dostojewskiego" - komentował reżyser. O sprowadzeniu moskiewskiego spektaklu do Warszawy marzył wieloletni szef Instytutu Teatralnego i dyrektor Warszawskich Spotkań Teatralnych Maciej Nowak. "Biesy" miały być najważniejszym punktem jubileuszowej XXX edycji festiwalu, która z powodu katastrofy prezydenckiego TU-154 w kwietniu 2010r. pierwszy raz w historii imprezy została odwołana.
-Pracowałem na scenach teatralnych całego świata: w Japonii, Niemczech, Rosji, Izraelu i Stanach Zjednoczonych, ale to właśnie krakowska inscenizacja jest tą najważniejszą, którą udało mi się zrobić w życiu. Radziecka interwencja i panika cenzury powstrzymały jego ekspansję, ze względów politycznych nigdy nie został też udokumentowany, zarejestrowany i przeniesiony na scenę teatru telewizji. Pozostała po nich krakowska legenda, londyński sukces, zabłocone ponad 40 lat temu buty Stawrogina i teraz ten filmowy ślad: "Biesy po latach." Jak zabrzmią dziś?- Dostojewski był wizjonerem, rozumiał, że jeżeli poruszą się pewne sprężyny w rosyjskim społeczeństwie, to mogą prowadzić tylko do katastrofy: jaką był Lenin, Stalin, stalinizm. Dlatego my , Polacy "Biesy" czytamy z takim przejęciem.
Premiera filmu dokumentalnego "Biesy po latach" współprodukowanego przez Culture.pl odbędzie się 29 kwietnia 2014r. dokładnie w 43 rocznicę premiery głośnego spektaklu w Starym Teatrze w Krakowie.
Przeczytaj także tekst Andrzej Wajda "Teatr-film"
Andrzej Wajda ogląda 'Popiół i diament" - wideo
źródła: materiały własne, PAP, korzystałam z tekstu Joanny Targoń " Kto widział Biesy, nigdy ich nie zapomni" opublikowanym w Gazecie Wyborczej, oprac. Anna Legierska, wideo: Katarzyna Łuka