Międzywojenna prasa alarmowała:
Wymyślamy tysiące powodów, stwarzamy tysiące potrzeb, byle nie siedzieć w domu, nie przyznać się, że "epidemia kręćka" owładnęła nami całkowicie i każe nam marnować czas, pieniądze, zdrowie i siły.
Po latach zaborów ludzie chcieli żyć nowocześnie i normalnie. Lata 20. i 30. to czas, kiedy uczestnictwo w kulturze i rozrywce staje się zjawiskiem masowym. Sprzyjają temu nowe zdobycze techniki, jak kino czy radio. Warszawa z prowincjonalnego miasta Imperium Rosyjskiego awansowała na stolicę dużego kraju. Tutaj skupiły się przeróżne instytucje, redakcje najpoczytniejszych czasopism, a twórcy kultury zaczęli tłumnie przenosić się z innych części kraju.
Kliknij tu, żeby przeglądać mapę w pełnej szerokości
Sztuki wizualne i literatura rozkwitły jak nigdy dotąd. Nowe wydawnictwa czy premiery teatralne były gorąco dyskutowane przy kawiarnianych stolikach. Kultura wtedy wzbudzała wielkie emocje. Dla ilustracji przytoczmy anegdotę o tym, jak Mieczysław Szczuka stanął w obronie dobrego imienia awangardy i wyzwał na pojedynek Antoniego Słonimskiego, gdy ten popełnił miażdżącą recenzje z wystawy prac jego kolegi po fachu, Henryka Berlewiego.
Jednak nostalgiczne spojrzenie na tę epokę łatwo sprzyja jej mitologizacji. "Tamta Polska nie odpowiadała wcale idealnemu obrazowi, jaki nowe pokolenie może sobie tworzyć" – pisał Miłosz w "Wyprawie w dwudziestolecie".
Tamta Warszawa też nie odpowiadała idealnemu obrazowi kreowanemu przez współczesną popkulturę: rozświetlonego neonami "miasta tysiąca i jednej nocy", gdzie piękne panie i eleganccy panowie spędzają czas na dansingach i w kabaretach. Tak wyglądał wąziutki kawałeczek Śródmieścia. Podział na centrum i peryferia był wyraźniejszy niż obecnie. Życie kulturalne koncentrowało się między Marszałkowską a Nowym Światem.
Popularny do dziś slogan głosi, że przedwojenna Warszawa była "Paryżem północy". Pisarz Ferdynand Goetel mawiał za to: "Warszawa nie Paryż, ale i Paryż – nie Warszawa!" Na pewno była miastem kontrastów, które przejawiały się również w życiu kulturalnym. Kabarety dla wyższych sfer sąsiadowały z nielegalnymi scenami robotniczymi wystawiającymi wywrotowy repertuar, a jedne i drugie korzystały nieraz z tekstów tych samych autorów (np. Tuwima). W odległości kilku przystanków tramwajowych od siebie znajdowały się ekskluzywne kina wyłożone marmurami i zadymione salki, gdzie za ekran służyło prześcieradło, a program zależał od tego, czy dany film spodobał się miejscowej łobuzerce.
Zapraszamy zatem w podróż szlakiem miejsc najlepiej oddających różnorodność artystycznych zjawisk i charakterystycznych dla atmosfery międzywojnia. Nie ma tu zatem miejsc o charakterze, jak wówczas mówiono, paseistycznym, lub takich które prężnie działały podczas dwudziestolecia (jak np. Zachęta czy Filharmonia Narodowa), lecz ich rodowód był wcześniejszy.
Autor: Patryk Zakrzewski, grudzień 2016
Korzystałem m.in. z książek:
- Andrzej Z. Makowiecki – "Warszawskie kawiarnie literackie", Warszawa 2013
- Stanisław Marczak-Oborski – "Teatr w Polsce 1918-1939", Warszawa 1984