Alina Szapocznikow, fot. Hammer Museum
- Przegląd twórczości Aliny Szapocznikow w MoMA to poniekąd historia powojennej rzeźby. Klasyczne brązy ustępują kałużom syntetycznej żywicy, postać zstępuje z piedestału i powraca w kawałkach - pisze w "New York Timesie" Karen Rosenberg.
Otwarta w zeszłym tygodniu w nowojorskim Museum of Modern Art wystawa "Sculpture Undone 1955-1972" wzbudza ogromne zainteresowanie. Po tłumach na zamkniętym pokazie poprzedzającym oficjalne otwarcie wystawy, przyszedł czas na recenzje w prasie. O retrospektywie Szapocznikow piszą m.in. "The Guardian" i "New York Times".
Recenzenci zgodnie podkreślają, że dzięki wystawie w MoMA artystka otrzymuje w końcu uwagę, na którą zasługuje:
- To pierwsza poza Polską wielka retrospektywa delikatnych, erotycznych i rozbrajających rzeźb i rysunków Szapocznikow, stwarzająca szansę na ponowne przemyślenie historii powojennej sztuki w Europie za Żelazną Kurtyną - pisze Jason Farago w "Guardianie".
Oboje recenzenci kładą nacisk na wschodnioeuropejski kontekst tej twórczości i szukają dla niej analogii po drugiej stronie Oceanu:
- Dla wielu Amerykanów będzie to pierwsze zetknięcie z uprzedzającą swój czas pop-surrealistyczną rzeźbą Szapocznikow, dla której paralele po tej stronie Atlantyku można znaleźć w twórczości takich artystek jak Lynda Benglis, Eva Hesse czy Hannah Wilke - pisze Karen Rosenberg w "New York Timesie".
Jednocześnie Jason Farago w "Guardianie" dostrzega nieadekwatość takich praktyk w kontekście twórczości Szapocznikow:
- Pojawia się pokusa, żeby określić ją mianem Louise Bourgeois Wschodu. Ale obecnie nie ma już potrzeby nobilitowania sztuki z bloku komunistycznego poprzez zachodnie analogie. Inwencja i ulotność obecne w twórczości Szapocznikow sprawiają, że wszelkie porównania wydają się dyskusyjne.
Krytyk "Guardiana" podkreśla nieprzystępność i nieuchwytność prac pokazywanych w MoMA wiele lat po śmierci artystki :
- Czterdzieści lat później kruche rzeźby Szapocznikow, oscylujące gdzieś między radością i odrazą, wciąż pozostają trudne do odczytania. Formy napełnione są znaczeniami, których nigdy nie jesteśmy w stanie do końca uchwycić, a jej ciężkie życiowe przejścia - od obozów po chorobę - przenikające jej prace, nigdy nie wyjaśniają ich do końca.
Śledząc ewolucję polskiej artystki Karen Rosenberg zauważa, że gdyby Szapocznikow "w swojej twórczości zatrzymała się około 1966 roku, moglibyśmy myśleć o niej głównie jako o twórczyni pop-artu".
- Ale jak dowodzą jej późniejsze prace, Szapocznikow cały czas pociągały gięte materiały i bryłowate, surowe formy, które miały więcej wspólnego z body- i process-artem. Interesowała ją nawet guma do życia, którą kształtowała w ustach i fotografowała w dużych zbliżeniach.
Rosenberg zastanawia się, jakie mogłyby być kolejne etapy ewolucji artystycznej Szapocznikow, gdyby nie choroba i przedwczesna śmierć - i na wystawie w MoMA znajduje wskazówkę: model niezrealizowanej rzeźby "Rolls Royce II". Różowy, rzeczywistej wielkości Rolls Royce miał zostać wyrzeźbiony z marmuru, a jego maskę miał zdobić falliczny ornament. Szapocznikow pracowała nad projektem w 1972 roku przygotowując go na Documenta 5 w Kassel - nie znalazła jednak sponsora, który gotów byłby pokryć koszty przedsięwzięcia.
- To mocny kawałek pop-artu, który wskazuje na to, że gdyby Szapocznikow żyła dłużej, mogłaby swój cierpki feminizm przyłożyć do dzisiejszej kultury macho, traktującej sztukę jako trofeum - konkluduje Rosenberg.
To już druga w przeciągu roku wystawa artystki z Europy Środkowo-Wschodniej w MoMA. Wcześniej w nowojorskim muzeum pokazywana była konceptualna wystawa performance i fotografii "Sanja Ivekovic: Sweet Violence". Przez ostatnie 50 lat w MoMA nie prezentowano sztuki z tej części świata na indywidualnych wystawach.
Źródło: "New York Times", "The Guardian"