W 1947 roku Hasior rozpoczął naukę w Państwowym Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem pod kierunkiem prof. Antoniego Kenara. Po maturze w 1952 roku wyjechał do Warszawy, gdzie zdał na Wydział Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych. Studiował w pracowni prof. Mariana Wnuka w latach 1952-1958. Dyplom - ceramiczne Stacje Męki Pańskiej, który obronił w 1958 roku, podarował do fary w Nowym Sączu. Tuż po ukończeniu studiów powrócił do Zakopanego i do 1968 roku pracował jako wykładowca w Państwowym Liceum Technik Plastycznych; na początku lat 70. prowadził zajęcia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. W 1959 roku otrzymał stypendium francuskiego Ministerstwa Kultury, odbył podróż artystyczną do RFN, Belgii, Holandii, Francji i Włoch, a także miał okazję przez dwa miesiące praktykować w paryskiej pracowni słynnego rzeźbiarza Osipa Zadkina. W 1961 roku został członkiem międzynarodowej grupy artystów i pisarzy Phases skupionej wokół pisma o tej samej nazwie. W 1984 roku powstała Galeria Autorska Władysława Hasiora w Muzeum Tatrzańskim (Stara Leżakownia) w Zakopanem.
Europejski Rauschenberg
Władysław Hasior należy do grona najwybitniejszych współczesnych artystów polskich. Był niezwykłą indywidualnością, postacią nietuzinkową i barwną. Na Zachodzie okrzyknięty "najzdolniejszym uczniem Rauschenberga i Warhola" w Polsce nazywany prekursorem pop-artu i sztuki assemblażu, sam z uporem podkreślał, że nie nigdy nie "chorował na nowoczesność". Działalność artystyczną uważał za prowokację intelektualna i twórczą. Aktualność rozumiał poprzez zakorzenienie w kulturze, której język jest uniwersalny. Wkroczył do sztuki w sposób powszechnie zwracający uwagę, stając się artystą "kultowym" dla pokolenia lat 60. i 70. Jego twórczość szokowała i zachwycała, wzbudzała skrajne emocje i oceny, swoją kontrowersyjną postawą zmuszał do stawiania pytań o istotę sztuki, swobodę wyboru języka artystycznego. Jako jeden z niewielu artystów tamtych czasów zyskał popularność bliską tej, jaką miewają gwiazdy ekranu czy estrady.
Był rzeźbiarzem, chociaż wiele jego dzieł trudno jest klasyfikować w kategoriach jednoznacznie rzeźbiarskich. Zasłynął jako artysta totalny, działający na pograniczu gatunków sztuki: malarstwa, rzeźby, architektury, rzemiosła artystycznego. W 1958 roku zrezygnował z klasycznej rzeźby na korzyść "czegoś", czego współcześni nie potrafili jeszcze w pełni zdefiniować. Tworzył w technice montażu obiekty przestrzenne o charakterze assemblaży - bogate semantycznie trójwymiarowe kompozycje złożone z różnych przedmiotów i dzieł gotowych.
Tworzywem sztuki uczynił zdegradowane elementy cywilizacji technicznej, swoje artystyczne struktury budował z gotowych przedmiotów lub ich fragmentów, przez co przywracał im znaczenie i czynił znakami. Prowadził w ten sposób nieustanny dialog z polską rzeczywistością i mitologią, dialog zaprawiony poezją, ale też drwiną i ironią. Aktualność postawy artystycznej Hasiora polega na jego autentyzmie, na umiejętności prowadzenia obserwacji na pograniczu socjologii i kultury, łączenia tradycji z nowoczesnością, kultury wysokiej z niską.
Sztuka pięciu żywiołów
W swoich najciekawszych monumentalnych realizacjach pomnikowych posługiwał się tak niekonwencjonalnymi dla rzeźby materiałami jak ogień, powietrze, woda. W ostatnim przed śmiercią wywiadzie Hasior powiedział:
Kontrastem dla wody jest ogień, ziemia i powietrze. Taką klasyfikacje ustalono straszliwie dawno - wtedy, kiedy ludzie nie umieli się doliczyć wszystkich żywiołów, bo - o dziwo - jest ich o jeden więcej. Piątym żywiołem jest ludzka zdolność fantazjowania.
Hasior zaprzągł do swojej sztuki wszystkie pięć żywiołów i uczynił z nich podstawowe tworzywo pracy artystycznej. Rozwinięte przez niego twórczo assemblaże, montaże, "sztandary" (nośne znaczeniowo dzieła z pogranicza rzeźby i tkaniny unikatowej), a także wielkie realizacje przestrzenne o charakterze misterium wprowadziły do sztuki polskiej nowy język obrazowania plastycznego, operowały wizją totalną, syntetyczną. Jego wystawy prowokowały dyskusje i gorące polemiki.
Tuż po wojnie młodziutki Hasior znalazł oparcie w Marii ze Styczyńskich Butscherowej-Długopolskiej, która w miarę swoich możliwości wspierała go finansowo i materialnie ułatwiając start do artystycznego życia. W biografii artysty pióra Ireny Styczyńskiej i Antoniego Kroha "Sądecki rodowód Hasiora" autorzy stwierdzają:
Prawdopodobnie gdyby nie stała pomoc Marii, życie Władka potoczyłoby się w zupełnie innym kierunku. Los go nie rozpieszczał: szybko stracił ojca, a ojczym wygnał go z domu. Mimo to bardzo kochał matkę pochodzącą z Krasnego Potockiego i przyrodnich braci. Tak więc, za namową pani Marii, poszedł do Zakopanego, do szkoły, która dzięki Antoniemu Kenarowi stała się w późniejszych latach najsłynniejszą w kraju szkołą artystyczną. To profesor Kenar ukształtował Władysława Hasiora i niejako związał jego przyszłe życie z Zakopanem.
Drut, mydło i potłuczone lusterko
Jego pierwsze prace ze znalezionych, "śmietnikowych" odrzutów powstały już w okresie studiów, w 1957 roku m.in. "Wdowa", "Czarnoksiężnik", "Męka Pańska".
Jeszcze w czasie studiów na Akademii w Warszawie uznałem, że klasyczne wypowiadanie się w formie rzeźby czystej, realizowanej w jednym materiale, niezależnie od tego czy w sposób naturalistyczny, realistyczny czy czysto formalny, abstrakcyjny, jest zbyt słabym sposobem przekazywania treści. Są problemy, tematy, które nie sposób wyrazić w jakimkolwiek materiale, stąd konieczność poszukiwania innych środków formalnych, aby przekazać intencje.
Z potrzeby uzyskania jak najwłaściwszej ekspresji w swoich pracach Hasior zaczął wykorzystywać stare, znalezione, kalekie przedmioty, budował człekokształtne wizerunki z drutu, mydła, potłuczonych lusterek, zardzewiałych rur, antropomorfizując rzeczy i tworząc z nich przejmujące metafory ludzkiej egzystencji. Już w 1964 roku wybitny krytyk sztuki Ksawey Piwocki zaproponował prezentację prac Hasiora w polskim pawilonie na Biennale w Wenecji. Propozycja została jednak odrzucona z uwagi na zbyt głębokie kontrowersje, jakie budziła twórczość tego artysty. W tym samym roku Grand Prix w Wenecji otrzymał za assemblaże Robert Rauschenberg (Rauschenberg stworzył pierwszy assemblaż "Łóżko" w 1955 roku, Hasior bardzo podobne formalnie prace w 1957 roku, a w 1961 roku miała miejsce słynna wystawa Art of Assamblage w Museum Of Modern Art w Nowym Jorku).
Hasior uważał, że przedmioty mają siłę sugerowania treści, niektóre wręcz emanują atmosferą jakiejś katastrofy, np. rozbite szkło. Są nosicielami metafor, sugestii poetyckich.
Używam materiałów, które coś znaczą. Każdy przedmiot ma swój sens, a złożone dają aforyzm. Aforyzm jest bardzo podobny do prawdy, ale nie jest samą prawdą. Działalność artystyczną uważam za prowokację: intelektualną, twórczą.
Figury archetypiczne
Tworzył sztukę ekspresyjną i uczuciową. Sięgał po tematy ponadczasowe, symbole i figury archetypiczne, wydobyte z prastarych mitologii, którym nadawał współczesne treści i znaczenia. Jedną z takich postaci była "Niobe" - artysta czuł, że współczesna nam Niobe jest tragiczniejsza, boleśniejsza:
To nie jest mit, to jest okrutna rzeczywistość. Marmur mi nie wystarczy, ja wcale nie uświęcę tematu robiąc go w kararyjskim marmurze. Bez skrupułów ulepię tę Niobe z mydła, bo w moim przekonaniu mydło najlepiej sugeruje materialność ciała ludzkiego i w bezpośredniej bliskości z tak wyobrażonym, zasugerowanym ciałem podpalę ogień. Zderzenie tych dwóch pojęć, wierzę, stworzy w wyobraźni jakiś ból, jakieś przecięcie tą sumą znaczeń, jaka jest w haśle Niobe. Temat jest najistotniejszy i on decyduje o wyborze materiału.
Innym przykładem połączonych hasiorową myślą skojarzeń może być "Przesłuchanie anioła" - artysta powiesił rzeźbę anioła głową w dół, żeby podnieść okrucieństwo tematu, pod spodem zapalił ogień, który sprawia, że włosy się poruszają. Najbliższą tradycją sztuki Hasiora są działania surrealistów, poetyka marzeń sennych, futurystyczny zachwyt nad maszyną, kubistyczne kolaże, realizacje Maxa Ernsta, mobile Caldera, pop art, francuski Nowy Realizm. Drugi nurt inspiracji to folklor, sztuka naiwna, prymitywna, ludowa religijność i jej magiczny charakter. Sam artysta podkreślał jednak wielokrotnie:
Nie mam patrona w żadnym artyście. Moje majsterkowanie miało swe źródła w zdolnościach Janka Muzykanta.
Marek Rostworowski pisał o artyście:
Hasior to krewny późnośredniowiecznych plastyków-poetów ewokujących piękny i potworny świat łączący rzeczywistość z metaforą i zaświatem, mający oczarować człowieka nękanego rzeczywistością i tęskniącego za jej przekroczeniem - epoka Hieronima Boscha, Bruegla, czarownic czy hiszpańskich lubowników męczeństw. [...] Żadna rzecz nie jest u niego tym, czym jest, ale tym, czym może ją widzieć niekontrolowana wyobraźnia. To jest bajka jeszcze i dlatego, że w zdaniach Hasiora wyrazy znaczą co innego niż każdy z osobna.
Najciekawsze w sztuce Hasiora było pierwsze dwudziestolecie jego twórczości. W pierwszym okresie, mniej więcej do 1965 roku, artysta używał do konstruowania swoich rzeźb prostych, prymitywnych materiałów: zardzewiałe druty, skrawki blachy, zmurszałe kawałki drewna, rozbite szkła. Tematyka prac artysty nawiązuje często do jego doświadczeń wojennych, podejmuje takie tematy, jak okrucieństwo, rozpacz, tortury, śmierć, klęska: "Niobe" (1961), "Przesłuchanie anioła" (1962), "Św. Łotr" (1962), "Ikar" (1962).
Pomniki
W tym samym czasie Hasior opanował też niezwykłą technikę odlewania cementowych figur w ziemi. Wykonywał je od 1960 roku. Używał do tego zbrojonego betonu i wykopanych w ziemi otworów, które służyły jako formy odlewnicze. Powierzchnia rzeźb powtarzała załomy i bruzdy gleby, utrwalała ich ślad, nadawała postaciom dodatkowy, symboliczny sens. W ten sposób w roku 1960 powstał "Św. Sebastian", a potem projekt "Pomnika rozstrzelanym" w Nowym Sączu (1966-1968), którego fragment znajduje się obecnie we Wrocławiu, "Golgota" w Montevideo (1969), "Płonąca Pieta" w Kopenhadze (1972) oraz "Rydwan Skandynawski" w Södertälje (1972-1973). Integralną częścią wszystkich tych kompozycji jest żywy ogień.
Idea zrodziła się pod wrażeniem cmentarza w Aix-en-Provence, gdzie zobaczyłem puste grobowce człekokształtne, ślady po zmartwychwstaniu. Zapragnąłem powtórzyć ten akt. W 1960 wyciągnąłem pierwszy odlew z ziemi. Obmyłem rzeźbę z ziemi, zobaczyłem w niej storturowanego Sebastiana, zapaliłem mu w piersi płomień.
W 1965 roku powstał pierwszy projekt "szklanego pomnika" Hasiora "Tym, co na morzu" - olbrzymie akwarium stojące na szklanych słupach. W środku zbiornika miał być umieszczony okręt, na powierzchni płonący ogień otaczał krzyż. W 1968 roku pojawił się projekt kolejnego pomnika - "Tym, co czwórkami do nieba szli". Idea pomników ze szkła zrodziła się wcześniej, prawdopodobnie w kompozycji "Ofelia" (1962), posążka zatopionego w wielkim, szklanym gąsiorze. W 1970 roku Hasior wykonał na Sympozjum Plastyczne Wrocław 70 projekt pomnika "Zwycięstwa Żołnierza Polskiego". Miał być zbudowany ze szklanych kubów, pionowo ustawionych jeden na drugim, w których znajdować się miały metalowe figury żołnierzy. Kilkunastometrową wieżę planowano ustawić na dnie Odry miedzy Wyspą Słodową i Tamką. Szansa na realizację dzieła z tak niezwykłego materiału pojawiła się w 1974 roku, kiedy władze miejskie Wrocławia zamówiły u artysty nową wersję tego pomnika do ustawienia na Placu Wolności - przedsięwzięcie nie doszło jednak do skutku, mimo rozpoczętej nad nim pracy.
Inne pomniki Hasiora, kompozycje rzeźbiarskie świetnie wkomponowane w przestrzeń, w których elementami konstruującymi dzieło sztuki stały się żywioły natury, miały więcej szczęścia i doczekały się realizacji. Na drodze z Zakopanego do Kuźnic stanęło epitafium nagrobne dla bojowników antyhitlerowskich - "Prometeusz rozstrzelany" (1964). Przez bryłę pomnika przepływa źródło, czyniąc z niego element krajobrazu. Na Przełęczy Snozkiej koło Czorsztyna wznoszą się "Organy" (1966). W żelaznej konstrukcji ukryte zostały piszczałki organowe, gongi, flety i dzwonki, a wiatr komponował na nich muzykę. Niestety, wkrótce po inauguracji pomnika usunięto części grające pod pretekstem troski o zachowanie ciszy w rejonie pasterskim.
Zafascynowany symboliką ognia Hasior wielokrotnie wykorzystuje jego walory w swoich pracach, zarówno w rzeźbach, jak i w monumentalnych pomnikach czy realizacjach plenerowych, do których na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dołączyły "Płomienne ptaki" w Szczecinie oraz pomnik "Tym, co walczyli o polskość i wolność Ziem Pomorza" w Koszalinie, a w roku 1992 "Płonące sztandary" w Nowym Sączu.
Władysław Hasior był twórcą wielu prowokujących i niekonwencjonalnych pomników i rzeźb plenerowych zrealizowanych w Polsce i poza granicami kraju. Należą do nich: "Ratownikom górskim" (razem z uczniami ze szkoły Kenara, Zakopane, 1959), "Pamięci Rozstrzelanych Partyzantów" inaczej "Prometeusz rozstrzelany" (Kuźnice, 1964), "Poległym w walce o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu" inaczej "Organy" (Snozka, 1966), "Golgota" (Montevideo, 1969), "Stary motyl" (Oslo, 1969), "Ekshumowany" (Buenos Aires, 1969), "Płonąca Pieta" (Muzeum Louisiana pod Kopenhagą, 1972), "Słoneczny rydwan" (Södertälje w Szwecji, 1972-73), projekt pomnika "Rozstrzelanym Zakładnikom" w Nowym Sączu (1974), "Ogniste ptaki" (Szczecin, rzeźba w 1975 i pomnik w 1980), "Płomienne ptaki" (Koszalin, 1977) przerobione na pomnik "Tym co walczyli o polskość i wolność ziem Pomorza" (1980).
Sztandary
Hasior pracował nad swoimi słynnymi sztandarami od 1965 roku czerpiąc inspiracje z kościelnych sztandarów procesyjnych, wojskowych, arrasów i godeł rodowych. Pierwsze nawiązywały do kościelnych feretronów, których dostojne bogactwo wywarło wpływ na prace artysty. Ujawnił w nich swoje zamiłowanie do estetyki, a także poczucie humoru, skłonność do groteski i kpiny. Na sztandarach pojawiają się wizerunki dawnych i współczesnych idoli ("Romeo i Julia", 1969; "Yma Sumac", 1970), a także dowcipne konterfekty postaci typowych dla naszego życia społecznego ("Sztandar św. Emeryta", 1971).
Jak przyznał sam artysta, początkową jego intencją było zadrwienie z pompatyczności, odświętności sztandarów, podkreślenie rozziewu między tym, co na nich wypisane, a rzeczywistością, jednak ostatecznie zwyciężyła ich uroda.
W roku 1973 artysta zorganizował we wsi Łącko Święto kwitnącej jabłoni, podczas którego oddział straży pożarnej oraz licznie zgromadzeni mieszkańcy wędrowali ze sztandarami Hasiora po okolicznych sadach i wzgórzach. Zdarzenie to łączyło w sobie echa dalekiej, japońskiej tradycji święta kwitnącej wiśni i typowo polską formę katolickiej obrzędowości - procesję z okazji święta Bożego Ciała.
Był pomysłodawcą i autorem wielu niecodziennych efemerycznych akcji artystycznych, takich jak plenerowy pokaz sztandarów (Łącko, 1973) czy widowisko "Płonące sztandary" w Drawsku Pomorskim (1979) i Nowym Sączu (1988 i 1992).
Portrety gwiazd i kolekcje widoków
Z końcem lat siedemdziesiątych, na początku osiemdziesiątych sztuka Hasiora stała się bardziej wysublimowana, estetyzująca, kolorowa. Wchłaniała i wykorzystywała na swój sposób kicz religijny i świecki, żywiła się tym, co za pośrednictwem mass-mediów kształtowało zbiorową wyobraźnię, ukazywała w karykaturalnej formie zderzenie modnych wzorców z tradycyjną kulturą wiejską i małomiasteczkową. W pracach Hasiora z tego okresu pojawiają się postacie nadętych dygnitarzy, dostojników, panów kierowników, gwiazd kurortów, delegatów na konferencje ("Delegaci na konferencję na szczycie", "Portret pana kierownika", "Portret dostojnika", "Portret zjazdowca prostolinijnego", "Gwiazda kurortu").
Władysław Hasior nie rozstawał się z aparatem fotograficznym. Był obserwatorem - dokumentalistą i kolekcjonerem widoków Polski powiatowej. Sztuka powiatowa to kolekcja 16 tysięcy slajdów dokumentujących domy na polskiej prowincji z lat 60. i 70., elementy środowiska prowincjonalnego, kosze na śmiecie, opony zdobiące ogródki, kapliczki, cmentarne nagrobki, dekoracje witryn sklepowych, korzenioplastykę, krasnale w ogródkach itp. Zgromadzone przeźrocza opowiadają o tkwiącej w ludziach potrzebie upiększania sobie życia, o sztuce, czy raczej pseudosztuce, którą odnajdywał na placach i skwerach miast i miasteczek, a przy okazji przedstawiają stan plastycznej świadomości w PRL. W ostatnich latach Hasior prowadził w swojej galerii swoisty salon artystyczny (nazywał go przewrotnie "świetlicą powiatową"). Prezentował gościom owe kolekcje slajdów, prowadził wykłady o sztuce, rozbudzał w nich świadomość plastyczną.
Artysta miał również na swoim koncie twórczą współpracę z teatrem - na początku lat 70. projektował scenografie dla Teatru Polskiego we Wrocławiu (m.in. "Molier", "Don Juan", 1970).
W latach 90. twórczość Hasiora próbowano dezawuować, wypominając mu autorstwo pomników utrwalających legendę władzy ludowej i zarzucając, że swoją pozycję zyskał jako artysta faworyzowany przez władze PRL. Zmarł usunięty w cień polskiej sceny artystycznej.
Hasior zapisał całą swoją spuściznę artystyczną Muzeum Tatrzańskiemu - dzieła sztuki, dokumenty, zbiór slajdów, książki oraz fotografie.
Prace Władysława Hasiora znajdują się w zbiorach m.in.: Moderna Museet w Sztokholmie; Museo de Arte Moderna w Sao Paulo, Muzeum im. Aleksandra Puszkina w Moskwie; Stadt Museum w Bohum; Stedelijk Museum w Amsterdamie; Muzeach Narodowych w Krakowie, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem.
Wybrane filmy o Hasiorze: "Rozmowa", reż. Maria Kwiatkowska (1963, WFO); "Władysław Hasior", reż. Konstanty Gordon (1964, WFO); "Portret Władysława Hasiora", reż. Grzegorz Dubowski, 1968, Telewizja Warszawa; "Homo-Hasior", 1976, Telewizja Fińska; "Żywioły Władysława Hasiora", reż. Grzegorz Dubowski, 1976, Telewizja Warszawa; "Hasior", reż. Jerzy Passendorfer, 1982, Telewizja Polska.
Wybrane publikacje książkowe o Hasiorze: Andrzej Banach, "Hasior", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1964; Anna Micińska, "Władysław Hasior", Arkady, Warszawa 1983; "Władysław Hasior", (wstęp Anda Rottenberg), wydawnictwo Bosz, Warszawa 2004.