Debiutanckie "Pracowite popołudnia" to tomik w dużym zakresie młodzieńczy: w połowie stanowiący sprawozdanie z lektur, w połowie – sprawnie przeprowadzone negocjacje z własną cielesnością. Maciej Topolski pisał o połączeniu tych stref w sposób następujący:
Nowy wyraz stawia wzruszenia na równi z odpodmiotowieniem. Prowadzi obok siebie "namiętność" i "chłód". Układa podłużnie, symetrycznie, równolegle. Bez podrzędności uczuć wobec kontemplacji i bez poszukiwania "adekwatnego odpowiednika". Z jednoczesnym przenikaniem się wiedzy i uczuć, odsłanianiem niewyrażalnego i zasłanianiem wyrażalnego. Nowy wyraz to komponowanie elementów uporządkowanych i chaotycznych. To miłość i lektura Spinozy. To korelacja.
"Szaber" prezentuje już zupełnie inną poetykę, którą na potrzeby niniejszego omówienia można nazwać ironicznym minimalizmem. Wiersze niekiedy wyglądają jak złożone z cudzych, gotowych, jak gdyby wykradzionych z rzeczywistości, a przy tym wielokrotnie oczyszczonych zdań. Wszystko, co najważniejsze, dzieje się jednak dopiero na ich styku. Spójrzmy na wiersz "Patos", stanowiący parodię wypowiedzi narratorów programów o zwierzętach:
Ptak z rodziny kormoranów, z widoczną gulą
na wysokości przełyku. Żarłoczny. Szybko pływa.
Gdyby nie tytuł, byłaby to zupełnie neutralna narracja; wiedząc jednak, o czym mowa, od razu dostrzega się w tym wierszu wielopiętrową, ironiczną metaforę, traktującą patos tak, jakby był on potrzebą biologiczną.
Co ciekawe, z telewizyjnymi konwencjami porównywał twórczość autorki "Szabru" także Maciej Woźniak:
wiersze Malek chcą mniej znaczyć, a bardziej być, nie upierają się, że poeta musi "mieć coś na myśli", ale kiedy już się biorą do znaczenia, to fakty i sytuacje uderzają raptownie jak w telewizyjnych newsach [...] Świat w oczach tych wierszy – przymrużonych do kilku wersów – objawia nerwicę i syndrom ADHD, których dawne poetyckie metody diagnostyczne się nie imają.
W gruncie rzeczy efekt ten osiągany jest za pomocą prostego zestawu bardzo konsekwentnie stosowanych środków: skrótu, elipsy, unikania przymiotników.
Trudno natomiast odpowiedzieć na pytanie, czemu ostateczny efekt jawi się nie jako hiperrealistyczny, lecz jako surrealistyczny. Być może chodzi o pojawiające się przy okazji absurdalne klasyfikacje, łączące zjawiska z różnych porządków ("W ludziach wygasa życie na bezrobociu, często po porodzie i tylko czasami bez przyczyny"), być może zaś o sam fakt, że szybko wymieniane elementy współczesnego świata po prostu do siebie nie pasują. Niezależnie od odpowiedzi widać, że poetyka Natalii Malek jest intrygująca i nieoczywista.
W 2017 roku Malek wydała swój trzeci tom poezji, "Kord", zilustrowany zdjęciami wykonanymi przez Annę Grzelewską. Książka została nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej 2018 i do Nagrody Literackiej Gdynia 2018. W swoich wierszach poetka podjęła próbę ekstrakcji fizyczności słowa i oderwania go od akustyki i semantyki, stąd też jej wiersze nabierają charakteru przedmiotów, których właściwości typograficzne i umiejscowienie współbrzmią z fotografiami. Włókno, tkanina, miecz, serce – mnogość znaczeniowa tytułu zdaje się być kluczem do treści wierszy Malek, która sama przyznała, że:
Jeśli chodzi o "Kord", to o metodzie w nim zastosowanej często mówię jednym słowem: uwieloznacznienie. Ciekawiło mnie też, do jakiego stopnia słowo pisane może być niezależne od obrazu i dźwięku, być czymś w rodzaju przedmiotu, czymś materialnym, wręcz rzeźbiarskim – nie rezygnując z podstawowej funkcji, jaką słowa pełnią w tekście zapisanym z intencją porozumienia.