Muzyk, gitarzysta, wokalista, producent muzyczny i edukator. Jeden z pionierów nagrań terenowych w Polsce. Tworzy noise-rock, minimalistyczną elektronikę i muzykę improwizowaną. Jest kuratorem wystaw i edukatorem. Jego zainteresowaniami można z powodzeniem obdzielić kilka biogramów.
Marcin Dymiter (ur. 1971 w Słupsku) wspomina, że już w dzieciństwie interesowało go tak wiele różnych rzeczy, że nie zdecydował się na jeden kierunek – edukację w szkole muzycznej. Z tego okresu dobrze pamięta jednak piosenki, których słuchał w radio, słuchowiska, a także oprawę dźwiękową spektakli dla młodych widzów.
Text
– Bardzo ważne, to widzę z dystansu – było regularne chodzenie z moją mamą do teatru lalek – wspomina. – Te spektakle wzbudzały mój podziw, ale szczególne wrażenie robiła na mnie właśnie muzyka i efekty specjalne.
Ostatecznie Dymitera zafascynowała gitara. Początkowo w jej klasycznym wydaniu. Artysta pamięta studiowanie fragmentów klasycznych utworów i popularnych piosenek. Ta nauka nie trwała jednak długo, bo gitarę klasyczną szybko wyparła elektryczna.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Kiedy i gdzie narodził się polski sound art? Wiele wskazuje na przełom lat 60. i 70. XX wieku wraz z pojawieniem się instalacji i multimedialnych performansów tworzonych przez kompozytorów. Jeśli jednak sztuka dźwięku miała swoich prekursorów w dziedzinie muzyki współczesnej oraz filmu eksperymentalnego, to trzeci fundament postawili przedstawiciele sztuk wizualnych. Mapę polskiego sound artu kreśli Jan Topolski.
Text
– Pierwszy taki instrument dostałem od taty, to była czarna Jolana Diamant – wspomina. – Klasyka i ładne piosenki poszły w kąt. Ich miejsce zajęły sprzężenie zwrotne, hałas i energia. Trudno uznać, że jestem "klasycznie" wykształconym muzykiem.
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Okładka płyty Ewa Braun "Stereo", fot. materiały prasowe wydawnictwa
Ze wspomnianego hałasu i sprzężeń, w 1990 roku zrodziła się Ewa Braun – jedna z najważniejszych grup polskiego undergroundu założona przez Rafała Szymańskiego, Dariusza Dudzińskiego i Dymitera. Kultowy zespół, który wraz z kolejnymi płytami ewoluował, wychodząc od zaangażowanego hardcore-punka w stronę noise-rocka i post-rocka. Długie transowe utwory oparte na surowym brzmieniu gitar i liryczne teksty, śpiewane z perspektywy osoby komentującej przyspieszającą rzeczywistość eksplodującego kapitalizmu, budowały mit słupskiej grupy. A należy pamiętać, że na punkowej mapie była to wówczas scena szczególna, z której wywodziły się m.in. Karcer czy Guernica y Luno.
Text
– Inaczej wyglądała wówczas mapa kulturalnej aktywności w Polsce i czasem wystarczyło kilka osób, aby jakiś ośrodek się na niej zaznaczył – tłumaczy Dymiter. – Scena niezależna realizowała wtedy przyspieszony kurs oddolności i survivalu w realiach transformacji i hard-liberalnej rzeczywistości lat 90. Nie było grantów czy dotacji, a ludzie jednak działali, co wciąż budzi mój podziw.
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Okładka płyty Ewa Braun "Esion", fot. materiały prasowe wydawnictwa
Mapa inspiracji
Pomimo sukcesów Ewy Braun, Dymiter szukał ujścia dla swojej kreatywności również w innych grupach. Już 1997 roku dołączył do trójmiejskiego zespołu Mordy, z którym nagrał cztery albumy, dla których rockowa tradycja była tylko jednym z wielu punktów odniesienia. Na łamach "Anteny Krzyku" o debiutanckiej "Normalformie" pisano: Abstrakcyjna atmosfera, improwizatorska swoboda, jazzowy feeling, dubowo-nowobrzmieniowy szlif. Choć Mordy śmiało czerpały z dorobku scen muzycznych rozrzuconych po różnych okresach, stylistykach i kontynentach, z jeszcze większym zaskoczeniem spotkały się nagrania, które Dymiter realizował z Paulem Wirkusem.
Text
– To jest jakiś kłopot, że jeśli grasz hałaśliwą muzykę na gitarze, to ludziom się wydaje, że słuchasz tylko takiej muzyki – tłumaczy Dymiter. – Razem z Paulem działaliśmy wtedy w noise’owych kapelach, ale obaj słuchaliśmy rewolucyjnego jazzu lat 60., sceny japońskiej, wytwórni Tzadik, minimalizmu Steve’a Reicha, Komedy, Can, Tortoise, Ruins i nowej elektroniki z Niemiec. Mapa zrodziła się z fascynacji tym wszystkim.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Jakie trendy nazewnicze dominowały na polskiej scenie niezależnej? Dlaczego akurat Dębica czy Włocławek stały się prężnymi ośrodkami muzycznej awangardy? Rozmowa z Tomaszem Sikorą i Arturem Sobielą, autorami książki "Narodowy spis zespołów".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Marcin Dymiter, fot. Łukasz Głowala / Forum
Artysta przyznaje, że podobna wrażliwość i wspólne inspiracje nie były jedynym spoiwem duetu. Równie ważna była ciekawość formy i chęć wyjścia poza rockowy, czy też punkowy, kanon. Rosnąca potrzeba odnalezienia nowego, bardziej osobistego języka. Ostatecznie Dymiter i Wirkus znaleźli go w minimalistycznym post-rocku zanurzonym w elektronicznych efektach i pętlach. Wydane w 1998 roku "Fudo" wpisywało się w tendencje chętnie eksplorowane wówczas na amerykańskiej i niemieckiej scenie niezależnej. Nic więc dziwnego, że album doczekał się recenzji także w zagranicznych mediach. W pozytywnym tonie rozpisywał się o nim m.in. brytyjski magazyn "The Wire".
Text
– Praca nad "Fudo" była bardzo ciekawa – wspomina Dymiter. – Wirkus mieszkał w Kolonii, nagrywaliśmy więc pomysły na kasetach, wysyłaliśmy listy, a potem rozmawialiśmy przez telefon. A przypomnę, że połączenia międzynarodowe były wtedy koszmarnie drogie.
Emiter i inne emisje
Początek XXI wieku był czasem dużych zmian w muzycznym rozwoju Dymitera. Mapa przestała istnieć po wydaniu jednej płyty , w 2002 roku rozpadła się natomiast grupa Ewa Braun. Marcin Dymiter nagrał jeszcze z Mordami rozimprowizowane, utrzymane w duchu Tortoise, "Antrology" (2004), ale chwilę później opuścił grupę. Artysta zaczął komponować muzykę do spektakli teatralnych, podejmując współpracę z Ludomirem Franczakiem, gdańskim Teatrem Dada von Bzdülöw, czy Teatrem Współczesnym w Szczecinie.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Tworzy instalacje dźwiękowe, muzykę do spektakli i filmów, improwizuje. Marcin Dymiter jest popularyzatorem wiedzy o współczesnych zjawiskach muzycznych i dźwiękowych, szczególnie w polu krajobrazu dźwiękowego (soundscape) i nagrań terenowych (field recording).
Dymiter nagrywał eksperymentalne słuchowiska oraz muzykę do filmów. Jego gitarę można usłyszeć w dokumencie "Beksińscy. Album wideofoniczny" oraz fabule "Proste rzeczy" w reżyserii Grzegorza Zaricznego. Choć ostatecznie nie obrał klasycznej ścieżki edukacji, rozwijał się artystycznie poprzez udział w stypendiach, konferencjach i warsztatach z zakresu improwizacji, sound artu i kompozycji (pod okiem m.in. Le Quan Ninha, Johna Butchera i Robina Minarda).
Wyniesione z warsztatów nauki Dymiter często wykorzystywał w nagraniach realizowanych jako Emiter, który to projekt rozpoczął działalność w 2000 roku. Początkowo słychać w nim echa Mapy: mniej gitary, mniej przesterów, wyraźne tematy, repetycje.
Text
– Od pierwszej płyty, czyli "#1" i "#2: Static" oraz mini-albumów "#3" i "#4" pracowałem nad brzmieniem, które będzie łączyć gitarę z elektroniką, pętlami i powoli wprowadzanymi nagraniami terenowymi – tłumaczy muzyk. – Przełomem w tym procesie była płyta "Sinus", która otworzyła elektroniczny rozdział już bez gitary.
Do nagrywania albumów Dymiter zapraszał niekiedy innych muzyków. Niezależnie od składu, jednym z założeń Emitera było tuszowanie granic pomiędzy brzmieniami elektronicznymi, a dźwiękami otaczającego go świata.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Czym są nagrania terenowe, zjawisko równie ważne dla nauki, co dla muzyki? Krótki wstęp do tematyki field recordingu.
Text
– Wbrew pozorom na płytach Emitera nagrań terenowych nie ma wcale tak dużo – przyznaje. – Rozmawiam czasem o tym z ludźmi, którzy słyszą je chociażby na albumie "Sinus Balticus". Te rzekome odgłosy świata to muzyka, elektronika. To cud słuchania, kreowania światów.
Działania w terenie
Podobne pomyłki są uzasadnione nie tylko podobieństwami tych dwóch dźwiękowych światów, lecz także biografią artysty, który nie bez przyczyny jest kojarzony z nagraniami terenowymi. Dymiter zajmuje się field recordingiem od początku XXI wieku. Rejestruje pejzaże dźwiękowe, które wydaje w ramach serii "Field Notes", lub implementuje je do innych nagrań; prowadzi warsztaty edukacyjne i spacery dźwiękowe. Wraz z Marcinem Barskim był również kuratorem wystawy "Polish Soundscapes", będącej pierwszą przekrojową prezentacją rodzimego field recordingu.
Text
– Najczęściej przygotowuję się do nagrań: czytam, oglądam mapy, robię research – tłumaczy. – Coś musi mnie zainteresować, skłonić do myślenia o danym miejscu. Nie liczę godzin w terenie, czasem w miesiącu nagrywam bardzo mało. Bo to nie jest tak, jak z komunikatorami, że cały czas jesteś, publikujesz. U mnie to proces, dobre nagrania wymagają czasu, myślenia, słuchania.
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Okładka książki Marcina Dymitera "Notatki z terenu", fot. wydawnictwo Części proste
Rezultatem takiego namysłu towarzyszącego słuchaniu, jest zbiór esejów "Notatki z terenu", który ukazał się w 2021 roku nakładem wydawnictwa Części Proste. Relacjom z dalekich i bliskich podróży z mikrofonem towarzyszą refleksje dotyczące kultury, historii, natury czy ekologii dźwięku. Dymiter od lat proponuje podobny namysł uczestnikom warsztatów, spacerów dźwiękowych i innych edukacyjnych aktywności.
Text
– To ważny element mojego działania: spotkania, komunikacja, wymiana doświadczeń. Słuchanie to otwarta propozycja, próba poszerzenia rozumienia procesów, wyłapywania tych elementów, które budują nasze otoczenie dźwiękowe. Chciałbym, aby moja warsztatowa praca, była elementem, który łączy, otwiera pole wspólnych spraw, skłania do rozmowy i myślenia o audiosferze.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Na początku filmu Pawlikowskiego Wiktor i Irena jeżdżą od wsi do wsi i nagrywają wiejskich muzykantów. W pierwszej połowie lat 50. rzeczywiście realizowano Akcję Zbierania Folkloru Muzycznego o bezprecedensowej skali. Przez cztery lata 303 badaczy przeczesywało kraj, województwo po województwie. Zebrali ponad 46 tysięcy nagrań.
Nawet jeśli nagrania terenowe znajdują się w centrum zainteresowań, to nie zdominowały one artystycznych poszukiwań Dymitera. Jego twórczość pozostaje wielowątkowa i konsekwentnie unika kategoryzacji. Artysta brał udział w światowej wystawie dotyczącej sound artu, której kuratorem był Francisco Lopez (Audiosphere. Sound Experimentation 1980-2020) organizowanej przez muzeum Reina Sofia w Madrycie. Od 2010 roku działa w gitarowym projekcie niski szum, wykonującym utwory na styku drone music, indie folku i minimalizmu. Niespodziewanie powrócił też do tworzenia z Wirkusem, czego efektem była druga płyta duetu Mapa – "No Automatu" (2017). Rok później natomiast ukazał się debiutancki album trio Trys Saulés, którego surowy, wyrosły z improwizacji post-rock musiał rodzić skojarzenia z późnymi nagraniami Ewy Braun. Tak, jakby Marcin Dymiter postanowił nam przypomnieć, że ewolucja artysty następuje wskutek rozwijania tego, co jest, a nie poprzez eliminację tego, co było.