W 2010 roku ukazuje się literacki debiut Kai Malanowskiej. "Drobne szaleństwa dnia codziennego" to zapis postępującej depresji - choroby, która do bohaterki powieści przychodzi znikąd, bez powodu i bez ostrzeżenia... To w dużym stopniu prawdziwa historia - książkowe wydanie to nieco sfabularyzowana wersja bloga, którego Malanowska prowadziła w ramach autoterapii w trakcie choroby. W zapiskach tych równie ważną rolę co opis stanów wewnętrznych zajmuje opis świata zewnętrznego - ulic miasta, drzew i ptaków, którym udziela się coś z ponurej aury choroby, w której uwięziona jest bohaterka:
"W mdłym świetle latarni pełzną po niej [ulicy] niepokojące cienie łysych topoli, wyschniętych zimą jak staruszki, których skóra pomarszczyła się, spierzchła i przyrosła do kości" - pisała w swoim debiucie Malanowska.
Opisom towarzyszyła niezwykła umiejętność skupienia na szczególe, który w jakiś symboliczny sposób wyrażał stan ducha chorej osoby, uderzała też zdolność zamykania w obrazach nieuchwytnych stanów ducha i nastrojów - wszystkich w dość ponurej tonacji:
"Na podłodze wiruje kłaczek psiej sierści, przeciąg podrywa go w górę serią gwałtownych podmuchów, bawi się nim prze chwilę, a potem porzuca i pozwala powoli opadać w dół. Na dworze uporczywy szum samochodów, tło wieczoru. Stukają o chodnik kobiece obcasy, podwórko zanosi się jednostajnym szlochem dziecka, które pewnie upadło i rozbiło sobie kolano. Robi się smutno, niebiesko-szaro i czas rozciąga się w rozmazaną smugę. Przedmioty tracą ostrość, a myśli jasność."
Bohaterka "Drobnych szaleństw" pytała samą siebie: "czy to się kiedyś skończy, czy będę normalna?"
Genetyka
"Drobne szaleństwa" (2010) to późny debiut. Gdy książka się ukazuje, Malanowska ma 36 lat. Jak sama mówi, to że została pisarką to trochę przypadek, który zawdzięcza chorobie. Na depresję zapada niedługo po powrocie z Ameryki, gdzie przez poprzednie pięć lat mieszka z mężem i synem, pracując nad doktoratem z genetyki bakterii na University of Illinois at Urbana-Champaign. Jego tytuł "Characterization of IntDOT, the CTnDOT integrase" można przetłumaczyć jako "Analiza białka IntDOT, integrazy transpozonu koniugacyjnego CTnDOT". Transpozon koniugacyjny to fragment DNA, zdolny do samodzielnego przenoszenia się w obrebie jednego genomu, jak również z genomu jednej bakterii do innej. "Chodziło o poznanie samego mechanizmu wycinania i wklejania transpozonu z i do genomu bakteryjnego" - tłumaczy Malanowska.
"W szpitalu znajdującym się obok mojego laboratorium doszło do kilku groźnych infekcji bakterią wyjątkowo oporną na działanie antybiotyków. Kiedy dołączyłam do zespołu, wiedziano już, że to wina transpozonu koniugacyjnego, który niósł ze sobą oporność na erytromycynę i tetracyklinę. Ja zajęłam się bardziej szczegółowymi badaniami".
Jaki jest związek między pracą genetyka a pisarza? Według Malanowskiej - żaden:
- Bycie genetykiem poza tym, że również wymaga twórczego myślenia, nie ma absolutnie nic wspólnego z pracą pisarza. Wydaje mi się, że to zawód pod każdym względem fajniejszy od bycia literatem. Na pewno jest lepiej płatny - dodaje [wywiad na blogu "Krytycznym okiem"].
Malanowska mówi dziś, że z perspektywy czasu wolałaby zostać naukowcem. Uważa, że na pewno byłaby wtedy szczęśliwsza: "[Praca genetyka] wymaga ciągłej współpracy z ludźmi, nie izoluje, nie zamyka w domu, daje ogromną przyjemność odkrywania nieznanych stron rzeczywistości i nie grozi niezdrowym przerostem ambicji" - mówiła w tym samym wywiadzie. Dziś praca naukowca, genetyka bakterii wydaje jej się raczej zamkniętym etapem. Pozostaje jednak jej wielką pasją - Do dziś śni mi się, że pipetuję albo puszczam żele z radioaktywnym DNA - mówi.
Pisanie
Dla Malanowskiej praca pisarza oznacza przede wszystkim długie godziny spędzane w samotności, brak kontaktu z innymi, a także - w przypadku polskiego rynku książki - brak jakiejkolwiek gratyfikacji efektów własnej pracy (taką gratyfikacją mogłoby być uznanie lub jego finansowy odpowiednik) - do tego dochodzą jeszcze zwykłe pisarskie frustracje i przewrażliwienie, które odbija się na członkach rodziny:
"Po trzech latach od wydania pierwszej książki uważam, że pisanie bardzo źle mi zrobiło. Na przemian czuję się sfrustrowana i niedoceniona albo beznadziejna, zrezygnowana i zniechęcona" - pisała w felietonie.
"Drobne szaleństwa" zostały bardzo dobrze przyjęte przez krytykę. Kazimiera Szczuka pisała, że książka jest "świadectwem bardzo świadomego rodzenia się interesującej pisarki". Kinga Dunin mówiła, że to najbardziej wciągająca książka o depresji, jaką zdarzyło jej się czytać. Książka uzyskała też nominację do Gwarancji Kultury - nagrody TVP Kultura.
Ale oprócz walorów literackich i medycznych (jako kliniczny zapis choroby), "Drobne szaleństwa" okazały się też mieć pewną funkcję społeczną. Malanowska podkreśla, że emocje - szczególnie te nienormatywne - cały czas są rodzajem tabu. Wiele osób uważało, że wydanie tej książki było aktem emocjonalnego "ekshibicjonizmu":
- [R]ozbijałam się o pogląd, że nie powinno się w ogóle mówić o sobie, nie powinno się przyznawać do pewnych uczuć. To kołtuńskie. Choć wydaje się, że w XXI wieku większość spraw została odtabuizowana, emocje nadal są tabu. [...] Dlaczego bycie chorym na depresję ma być bardziej wstydliwe od żółtaczki? Dlaczego można powiedzieć: 'Choruję na ostre zapalenie wątroby', a do nerwicy przyznawać się nie wypada?" - mówiła po wydaniu książki w wywiadzie w "Wysokich obcasach".
Wydaje się, że książka przekraczając bardzo odważnie granicę wstydu (autorka mówiła wyraźnie, że pisze o sobie) przełamała też pewną ochronną warstwę, która o depresji każe mówić przyciszonym głosem - jakoś ją oswoiła.
Według Malanowskiej ten sam problem, co depresji dotyczy chorób psychicznych: "Dopuszczalne jest bycie chorym, ale tylko w określony sposób. Jeśli przekracza się tę granicę, ludzie nie wiedzą, co z tobą zrobić, i mówią ci, żebyś 'wzięła się w końcu garść'" (cyt. za: wywiadem z "Wysokich obcasów").
"Patrz na mnie, Klaro!"
Właśnie tej nienormatywności obecnej w psychice każdego człowieka poświęcona jest druga powieść Malanowskiej "Patrz na mnie Klaro". Można w niej widzieć też pewną ewolucję w stosunku do poprzednich dwóch książek Malanowskiej (po "Drobnych szaleństwach" pisarka wydała "Imigracje" (2011), zbiór opowiadań składający się w połowie z prawdziwych historii, w połowie z fikcyjnych opowieści mocno jednak zakorzenionych w świecie autorki). W "Klarze" (o której Malanowska mówi, że to pierwsza książka pisana świadomie z myślą o wydaniu) większy niż dotychczas nacisk położony został na konstrukcję, w której przeplatają się trzy rodzaje dyskursu (narracja trzecioosobowa, internetowy blog, zapiski bohaterki) - ich wzajemna relacja pozostaje z początku niejasna.
"Klara" to historia młodej kobiety, która ma niezdrową tendencję do ulegania fascynacji innymi ludźmi. Ta fascynacja w pewnym momencie przeobraża się w obsesję. Klara zaczyna śledzić bloga nieznanej sobie kobiety, którą podejrzewa o romans z mężem. Wkrótce obsesja przenosi się także do realu, a życie i osobowość bohaterki zaczyna się dziwnie zmieniać. Ostatnia książka Malanowskiej wydaje się też dużo bardziej enigmatyczna niż poprzednie - każe stawiać pytania o granice tego, co nazywamy normą w życiu psychicznym, testując kategorie zdrowia i choroby psychicznej, a także tego, co nazywamy byciem osobą i byciem sobą. Za "Patrz na mnie Klaro" Malanowska została nominowana do Paszportów Polityki 2012. Czytaj więcej o "Patrz na mnie, Klaro"...
Felietony
Od 2010 roku ważną częścią pisarskiej pracy Malanowskiej jest pisanie felietonów (są publikowane w "Dzienniku Opinii" Krytyki Politycznej). Malanowska podkreśla, że to zupełnie inny typ pisania - w którym szczególnie na początku bardzo dużo musiała się nauczyć. Cały czas się uczy. W jej felietonach, które nierzadko wzbudzają spory oddźwięk wśród internautów, powracają trudne tematy pojawiające się też w jej książkach, ale ukazane w perspektywie społecznej.
Malanowska pisze o problemach związanych z wczesnym macierzyństwem i egzystencjalnych konsekwencjach nie do końca przemyślanych decyzji (także dla dziecka: "Dziecko się ma albo daje się je mężczyźnie. Rzadko jednak ktoś wspomina o tym, że do posiadania potomstwa nie wszyscy są stworzeni. Problem ze spełnianiem się w roli rodzica nadal pozostaje tematem tabu"). Pisze o przeszkodach, jakie stają przed studiującymi rodzicami wychowującymi dzieci, o przydatności doktoratu w prawdziwym życiu, o biologicznej i kulturowej płci. W innym komentowanym felietonie pisarka postulowała prawo do przeciętności oraz możliwości pracy i rozwoju rzemiosła na polu literatury w przypadku pisarzy, którzy nie należą do pierwszej ligi ("Polski świat literacki jest zatłoczony i cierpi na chroniczny brak pieniędzy, w tej sytuacji wygrywają jedynie ci uznani za absolutnie najlepszych. Dla pozostałych, tych po prostu dobrych, miejsca brak.").
Malanowska zwraca uwagę, że pisanie do internetu, jest też bardzo stresującą działalnością - cały czas jest się wystawionym na ocenę i agresję. Sama mówi, że najlepiej czuje się w bardziej introwertycznych - nie tak publicystycznych - formach. Taki rodzaj narracji wprowadza też do swoich tekstów publikowanych na stronie "Dziennika Opinii": wiele z nich to rodzaj zapisu, kroniki lokalnego życia sąsiedzkiego, w których odzwierciedlają się szersze problemy społeczne (bieda, alkoholizm, brak pomocy od państwa).
Terapia?
O swoim pisaniu Malanowska mówi, że pełni funkcję terapeutyczną (tak na pewno było z "Drobnymi szaleństwami") - ale bez przesady. Porównuje to do wypisywania emocji - sam akt pisania służy wyrzucaniu z siebie złych rzeczy: "To jest trochę taka psychologiczna sztuczka. Wielu psychologów radzi, żeby coś powiedzieć głośno - niekoniecznie w stosunku do osoby, z którą masz konflikt, albo napisać list i go nie wysłać". Na koniec jednak zaznacza: "Ale na pewno pisanie książki nie uleczy cię z depresji, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości".
Kryminał
Wydanie powieści kryminalnej "Mgła" poprzedził środowiskowy skandal: Malanowska poskarżyła się na portalu społecznościowym na fatalną sytuację na rynku książki, której wynikiem były jej pożałowania godne zarobki. Jej wypowiedź wzbudziła duże kontrowersje w branży: jedni doceniali szczerość i trafną diagnozę sytuacji pisarza w Polsce, inni - jak Jakub Żulczyk czy Krzysztof Varga - widzieli w niej bezczelność, zwłaszcza że poprzedzała ona wydanie pierwszej gatunkowej powieści autorki. "Mgła", gdy już się ukazała, spotkała się z umiarkowanie przychylnym przyjęciem.
"Całość, choć wciągająca, sprawia jednak wrażenie poprawnie odrobionego zadania literackiego. Owszem, możemy docenić, że Malanowska zyskała nowe literackie umiejętności, ale ja jednak będę czekać na następną jej książkę" - pisała Justyna Sobolewska ("Polityka", 11.08.2015).
Korzystałem z wywiadów z Kają Malanowską w "Wysokich obcasach" (2010) i na blogu Krytycznym okiem" (2012). O ile nie zaznaczono inaczej cytaty pochodzą z mojej rozmowy z autorką (mg, 11.01.2013); aktualizacja: NMR, październik 2016.
Twórczość:
- "Drobne szaleństwa dnia codziennego" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010)
- "Imigracje" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011) - zbiór opowiadań
- "Patrz na mnie, Klaro!" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012)
- "Mgła" (Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2015)