Pierwsze filmy - nierealistyczne miniatury - kręcił już w liceum kamerą Krasnogorsk 16 mm nakręcaną na sprężynę. Po maturze próbował dostać się na reżyserię. Ostatecznie ukończył ją w 1990 roku na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, już po studiach filozoficznych na Uniwersytecie Warszawskim (1988).
Debiutował półgodzinnym filmem Pogłos (1991) nagrodzonym na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Jazzowych "Jazz Film Salon". W 1994 roku założył Studio Filmowe Jakimowski, w którym kręcił spoty reklamowe. Zaczął też realizować filmy dokumentalne. Przez krótki czas kierował agencją reklamową. Aby samodzielnie móc wyprodukować pełnometrażowy debiut "Zmruż oczy" (2002/03), założył ze znajomymi Zjednoczenie Artystów Rzemieślników, spółkę z o.o., dzięki której udało mu się zachować twórczą niezależność. Ta metoda pracy sprawdziła się również w przypadku "Sztuczek" (2007). Obie fabuły należą dziś do najczęściej nagradzanych polskich filmów na świecie. Dość wspomnieć Festiwal w Mannheim, na którym "Zmruż oczy" otrzymało wyróżnienie FIPRESCI (2002), a "Sztuczki" Nagrodę Specjalną Jury (2007) czy Nagrodę Europa Cinema dla Najlepszego Filmu Europejskiego podczas Festiwalu w Wenecji (również dla "Sztuczek" w 2008). Te ostatnie zostały polskim kandydatem do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego. Sukcesy te zaowocowały możliwością stworzenia polsko-francusko-portugalskiej koprodukcji ze znanymi aktorami europejskimi, Edwardem Hoggiem i Alexandrą Marią Larą w głównych rolach - mowa o "Imagine" z 2012 roku, filmie nagrodzonym za reżyserię na Warszawskim Festiwalu Filmowym.
Andrzej Jakimowski jest ponadto laureatem Paszportu "Polityki" (2004) i Złotych Lwów (2007).
"Nie godzę się z upływem czasu. Mam silne poczucie, że wszystko, co się kiedyś zdarzyło, dalej trwa" - powiedział Andrzej Jakimowski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" (13-14.10.2007).
Ta, z góry skazana na niepowodzenie, postawa wydaje się kluczem do jasnych, pogodnych, w gruncie rzeczy optymistycznych filmów Jakimowskiego. Jego niezgoda i bunt działają jak sprężyna w kamerze Krasnogorsk, którą kręcił swoje pierwsze filmy - dają skromnym, minimalistycznym fabułom napęd i siłę. Tkwi ona również w obrazie. Zarówno w "Zmruż oczy" , jak i w "Sztuczkach" prowincjonalny polski pejzaż - w pierwszym wypadku mazurski, w drugim śląski, został sfotografowany z czułością, dzięki której wertepy czy obdarte kamienice odzyskują urodę, wdzięk, szlachetność. Być może dlatego, że za każdym razem patrzymy na nie bardziej lub mniej z perspektywy dziecka: 10-letniej "Małej" ("Zmruż oczy") czy 6-letniego Stefka ("Sztuczki"). I choć w obu filmach można mnożyć podobieństwa, to - zdaniem reżysera są one
"drugorzędne. Każdy z tych filmów niesie inną ideę. Jeden opowiada o zmaganiu z upływem czasu, a drugi o ryzykownej grze z losem" ("Gazeta Wyborcza", 17.10.2007).
Głównym bohaterem "Zmruż oczy" jest Jaś, nauczyciel-outsider (Zbigniew Zamachowski), do którego ucieka z bogatego domu "Mała". Każde z nich ma swoją tajemnicę i pytania, na które szuka odpowiedzi pośród bezdroży. Dogadują sobie, przekomarzają się, ale oboje wydają się być ulepieni z tej samej delikatnej gliny. Widać to zwłaszcza wówczas, gdy po "Małą" przyjeżdżają rodzice, którzy stracili z nią emocjonalny kontakt, a do Jasia wpadają w odwiedziny ze skrzynką piwa imprezowi znajomi z Warszawy. "Ty, artysta buntownik. Nie piszesz, nie mejlujesz. Kontestujesz w budce"? - pyta jeden z nich znalazłszy Jasia w wychodku. Miejscowy dziwak Eugeniusz edukujący się na książkach Jasia, próbuje nauczyć tę radosną wycieczkę heksametru. Fascynacja antykiem to pobrzmiewające w obu filmach echo filozoficznych studiów Jakimowskiego.
"Podoba mi się sposób postrzegania rzeczywistości przez Greków. Potrafili wydobyć z niej rysy tragiczne i komiczne zarazem. Jeden z bohaterów filmu, który uczy się greki, cytuje fragment tekstu z opisem heroicznej walki kogutów. To dobry przykład. Heroizm rzeczywiście nie wymaga koturnów, jak często dzisiaj uważamy, i nie szkodzi mu nuta komizmu. Odpowiada mi prostolinijność Greków w sprawach, które tego wymagają, i wyrafinowany, przesycony wyobraźnią i humorem styl" - mówił reżyser w wywiadzie dla "Polityki" (20.01.2004).
Właśnie w taki sposób Jaś tłumaczy "Małej", dlaczego powinna wrócić do domu i nie martwić się, że już nigdy się nie zobaczą: "Za tydzień zmrużysz oczy i zobaczysz, że wciąż tu siedzę" - przekonuje.
" 'Zmruż oczy' to odpowiedzi na pytania mojej córki. Martyna miała wtedy cztery lata. Pytała o - najoględniej mówiąc - bezpieczeństwo istnienia. Nie miałem odpowiedzi na jej lęki, ale chciałem z nią o tym porozmawiać. Może i sam tego potrzebowałem, bo pisałem scenariusz po śmierci mojej mamy" - opowiadał Jakimowski.
Drugi film, "Sztuczki"
"powstał po śmierci ojca, którą bardzo głęboko przeżyłem. Dotarła do mnie świadomość, że już nie mogę się z nim spotkać. Tylko w wyobraźni na peronie dworca albo w kinie. Tak jak bohater filmu Stefek. We śnie, gdzieś po drugiej stronie" ("Rzeczpospolita", 27.10.2007).
O ile "Zmruż oczy" reżyser dedykował córce, o tyle "Sztuczki" - starszej o 12 lat siostrze, która w dzieciństwie opiekowała się nim pod nieobecność rodziców. W filmie siostrą jest starająca się o pracę we włoskiej firmie, ambitna osiemnastolatka (Ewelina Walendziak), która pierwsza pokazuje młodszemu bratu jak można sterować rzeczywistością, porzucając w parku torebkę z hamburgerem w środku. Czy opakowanie trafi zgodnie z jej wolą do kosza? Stawka w eksperymentach Stefka jest dużo wyższa. Chłopiec pragnie, by spotkany na dworcu kolejowym nieznajomy, w którym rozpoznaje ojca (Tomasz Sapryk), powrócił do niego. Czy swoimi dziecięcymi sztuczkami jest w stanie zaczarować rzeczywistość? Pewnie w takim samym stopniu, w jakim film może dać złudzenie spotkania z drugą osobą.
"Według greckich wyobrażeń w świecie panuje fatum, a jednocześnie człowiek-heros może boga sprowokować, wyzwać" - mówił Jakimowski ("Gazeta Wyborcza", 13-14.10.2007).
Jego filmy, nad którymi unoszą się cienie nieobecnych rodziców, są taką rękawicą rzuconą losowi, mówią: a jednak można przezwyciężyć opór materii, bawić się rzeczywistością, multiplikować na ekranie postać tak, by widzieć ją jednocześnie w dwóch miejscach i czasach (filmowy trik zastosowany przez reżysera w jednej ze scen "Zmruż oczy"). Można wreszcie sprawić, by ojciec nie zdążył na pociąg i zagadał do synka. W tym optymizmie jest łyżka dziegciu. W "Sztuczkach" los, który sprzyja Stefkowi, podkłada nogę siostrze, która nie dostaje wymarzonej pracy.
"A jednak - rzecz rzadka w polskim kinie - na filmie Jakimowskiego odpoczywam" - zauważał Tadeusz Sobolewski ("Gazeta Wyborcza", 26.10.2007). - "Tak samo odpoczywałem na jego debiutanckim 'Zmruż oczy'. Przyjemność odbioru bierze się stąd, że duże sprawy rozgrywają się w małej skali, między ruderą na przedmieściu, warzywniakiem, warsztatem samochodowym i szklanym budynkiem zagranicznej firmy." Dodawał: "Polskiemu kinu przybył reżyser nieobciążony kompleksami. Andrzej Jakimowski w elegancki sposób przeprowadza ideę, nie epatując sentymentalizmem ani wulgarnością. Ten film" - pisał o Sztuczkach - "swoim ostrożnym optymizmem trafia w nastrój chwili. Świat nie jest gotowy, dany raz na zawsze. Stanowi żywą strukturę. Zaprasza do gry."
A, jak mówi Jakimowski
"Bogowie lubią, kiedy jakiś śmiertelnik potrafi z nimi zagrać i przez chwilę potrafią być łaskawi. Jeśli nie podejmiemy gry, nie zwracają na nas uwagi." ("Gazeta Wyborcza", 13.10.2007)
Sposób, w jaki reżyser "Sztuczek" podejmuje grę z widzem z całą pewnością nie pozostawia go obojętnym.