W latach 1997-2002 studiował edukację artystyczną na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego, gdzie w czerwcu 2002 obronił dyplom w pracowni malarstwa Ryszarda Woźniaka. Od 1994 roku współtworzy projekt muzyczny Płetwonurki Szczurki. Pomysłodawca i założyciel Pracowni Tfurczości Dojrzałej (2002). Współpracuje z warszawską Galerią Raster oraz berlińską Carlier Gebauer. Mieszka i pracuje w Warszawie.
O twórczości Przemysława Mateckiego pisze się wskazując związki z bliższą lub odleglejszą historią malarstwa. Jedni mówią, że w kreatywny sposób rozwija tradycję Grupy Ładnie, inni odnajdują inspiracje neoekspresjonizmem, ale także estetyką (a raczej anestetyką) punkowych zinów. Jakub Banasiak (Krytykant) zalicza z kolei Mateckiego do "zmęczonych rzeczywistością" neosurrealistów. Ta różnorodność opinii może z jednej strony świadczyć o eklektyzmie malarstwa Mateckiego, z drugiej strony - że artysta umyka prostemu zaszufladkowaniu. Porzucając bezpieczną (i ubezwłasnowolniającą artystę) strefę malarskich tradycji, twórczość Mateckiego rozpatrywać należy w kategorii produkcji szeroko rozumianych obrazów, którą to funkcję współcześnie malarstwo dzieli z innymi gatunkami, szczególnie z wszechobecną fotografią. Nieprzypadkowo fotografia, zwłaszcza ta powszednia, gazetowa, wycinana z kolorowych magazynów stanowi ważną materię jego malarstwa. Niektóre z jego prac to kolaże z elementami malarskimi. Pod tym względem Mateckiemu blisko będzie do dadaistycznych strategii Johna Heartfielda czy Hannah Höch.
Obrazy Mateckiego często przywodzą na myśl to co brudne, nieczyste, nawet abiektalne. Joanna Zielińska pisała o nich:
"Miejskie cmentarzysko: cmentarzysko niechcianych rzeczy, chaos, brud, nieczystości. Śliskolepka rzeczywistość – le visqueux (oślizgłości, lepkości), o której z taką pogardą wyrażał się Jean-Paul Sartre. Substancja, która przylega, ujarzmia ciało, budzi przerażenie i wstręt... staje się dla artysty obszarem inspiracji i poszukiwań. Dla Mateckiego ten miejski cuchnący nieład jest strefą fascynującego recyclingu."
Kuba Banasiak opisywał podobne konotacje:
"Te płótna mogą kojarzyć się z rupieciem, śmieciem, odpadem i będą to tropy całkowicie uzasadnione. Kiedyś Matecki przyklejał do prac rozmaite szpargały, nawet całe przedmioty albo przeciwnie - malował na znalezionych obiektach."
Między innymi na śmietniku artysta zostawiał swoje interwencje (Daty, 2006), malował też znalezione w śmieciach figurki (m.in. Zając, Leśny lud, Robot, 2006). Takim śmietniskiem - rezerwuarem motywów jest też dla Mateckiego współczesna kultura wizualna, której esencją są fotografie z kolorowych pism. Widać to już w Szkicach (2007) - artysta maluje bezpośrednio na stronach kobiecych magazynów - czasami fragmenty wyidealizowanych kobiecych twarzy wystają zza abstrakcyjnych, geometrycznych wzorów, innym razem Matecki "interweniuje" w fotografie, domalowując drobne elementy, uwydatniając niektóre części twarzy (np. usta czy włosy) lub nakładając częściowo transparentne warstwy farby. Oleje pozostawiają tłuste plamy, podkreślając materialny charakter prac.
Elementem wcześniejszych płócien Mateckiego stawał się też tekst, potrafiący radykalnie zmienić przesłanie tego, co wizualne. Teksty czasem stanowiły wyraz naiwnego buntu (Mniejszy a droższy, 2005; W willi mieszkają bogaci, 2005), innym razem na zasadzie komiksowych chmurek dawały głos bohaterom. Na płótnach rozpisywał zaskakujące "drzewa genealogiczne" papieża (Struktury, 2006) czy przerysowywał prognozę pogody (Pory roku).
Postacie wycinane z gazet na obrazach Mateckiego są często osobami znanymi i łatwo rozpoznawalnymi. Współczesna kultura wizualna to w końcu przede wszystkim sfera popkultury. Nieprzypadkowo więc na obrazach Mateckiego odnajdujemy piosenkarki (Św. Madonna, 2000), aktorki (Cichopek, 2006), postacie filmowe (I co tam? Jak tam? Jak leci?, 2001) czy gwiazdy polityki (Condoleezza Rice, 2005/2006; Hugo Chavez, 2007). Postacie te tracą tu swój ludzki charakter, zmultiplikowane czy zamienione w rodzaj piktogramu. Ważny staje się tu moment wyabstrahowania, pozbawienia fotografii czy postaci jej pierwotnego kontekstu - kontekstu kolorowego magazynu czy tego, co na fotografii się znajdowało, a zostało przez artystę zamalowane czy wycięte. Tak stało się zwłaszcza w przypadku obrazów z motywem fryzur, pozbawionych nawet twarzy. Wykorzystywane przez Mateckiego elementy mogą też stać się pierwszoplanowe, jak w przypadku pracy site specific Matrix w Galerii Raster w Warszawie w 2007 roku. Motyw kafelków z odwróconego do góry nogami plakatu z bohaterami filmu "Matrix", przechodził w podłogę, wyklejoną taśmą z nazwą galerii. Ten gest artysty potraktować można jako ironiczny wobec tzw. systemu sztuki i matriksa komercyjnego umocowania pozycji malarza.
Charles Esche pisał, że w malarstwie pociąga go "zwodniczość, w której coś wygląda zawsze inaczej niż to, czym naprawdę jest". Także na tej "zwodniczości" gra Matecki, włączając do swych obrazów fragmenty fotografii, a zwłaszcza reprodukcje obrazów, fotograficzne pejzaże czy zdjęcia architektury. Błękit nieba na fotografii górskiego krajobrazu przechodzić tu może w błękit farby. Pałac o bogato artykułowanej fasadzie staje się geometrycznym dwuwymiarowym kształtem. Reprodukcje malarskich pejzaży Matecki zestawia z własną, malarską interpretacją tematu (Pejzaż, 2007).
W wielu obrazach Mateckiego rozpoznawalne, fotograficzne motywy zanikają na rzecz malarskiej gry, która staje się ich kamuflażem (np. Sowa, 2005; Żaby, 2006) lub też stają się kontrapunktem dla malarskich kompozycji (Kometa, 2007). Obrazy te stanowią granicę, przekraczając którą płótna Mateckiego stają się malarstwem materii. Co nie oznacza, że ogranicza się do tzw. czysto malarskich problemów. Gest malarski staje się kamuflażem, uzmysłowieniem rzeczowości, ale też aktem negacji. Na obrazach wystawianych w 2008 roku widocznych jest wiele, nakładanych jedna na drugą warstw. Jak mówi sam artysta:
"Teraz interesuje mnie sytuacja zaprzeczania, która przejawia się w wielokrotnym zamalowywaniu jednego płótna. To tak jakbyś szedł, ale nie chciał nigdzie dojść.