Jakub Gierszał i Magdalena Berus w filmie "Nieulotne", reż. Jacek Borcuch, fot. Krakowskie Biuro Festiwalowe.
Wspólnie wyjechali na wakacje. Michał (Jakub Gierszał) odwiedza rodzinę w Hiszpanii, Karina (Magdalena Berus) jedzie do pracy przy zbiorach winogron. Mają po dwadzieścia lat i ciekawość świata. On na co dzień gra w siatkówkę w uniwersyteckiej drużynie, ona planuje naukową karierę. Połączy ich gwałtowna namiętność przeradzająca się w miłosną więź. Zanim jednak ich uczucie zdąży się spełnić, tragiczny wypadek postawi dwójkę bohaterów przed trudnymi wyborami.
Kino Borcucha utkane jest z momentów wyrwanych z pamięci i obrazów, które tkwią uwiecznione za siatkówką oka. W "Nieulotnych" Borcuch po raz kolejny potwierdza, że ma wyrazisty styl i własny pomysł na kino. W swym poprzednim filmie, "Wszystko, co kocham" Borcuch snuł fantazję o przeszłości. Osadzona w realiach stanu wojennego historia młodych bohaterów zrywała z szaroburą estetyką filmowych pocztówek z PRL-u i kombatancką optyką patrzenia na polską historię. Jego film był marzeniem o powrocie do przeszłości, wyidealizowanej, nieco pastelowej, pulsującej osobistymi wspomnieniami, a nie rytmem epoki. Borcuch opowiadał o młodości, o jej pięknie i intensywności.
Dziś rozwija tę samą opowieść. Znów mówi o młodzieńczej miłości, ale prowadzi swą narrację o krok dalej. Jego "Nieulotne" to historia przejścia z idylli do rzeczywistości dorosłego życia. U Borcucha te dwie przestrzenie ciągle się przenikają, a bohaterowie wciąż żywią się wspomnieniem przeszłości i w niej szukają ucieczki.
Pęknięty świat
Opowiadając o pamięci nieulotnych chwil, Borcuch znajduje znakomity wizualny klucz. Zdjęcia Michała Englerta to zarazem popis operatorskiej sztuki i dowód artystycznej konsekwencji. Sposób patrzenia, barwy i nasycenie światła stanowią tu integralną części opowieści. Bo w "Nieulotnych" zdjęcia nie są jedynie wizualnym ornamentem, ale sposobem kreowania znaczeń zapisanych gdzieś na pograniczu zupełnie różnych estetyk.
Pierwsza, hiszpańska sekwencja filmu u Borcucha skąpana jest w świetle. Englert balansuje tu na granicy przepalenia filmowej taśmy, a rozjaśnione kadry pokazują intensywność emocjonalnych stanów. Hiszpańska miłość dwójki bohaterów jest tak żarliwa, że nieprawdopodobna. To właśnie tu rozgrywają się najważniejsze momenty, tu rodzi się wzajemna fascynacja, seksualne napięcie, bliskość. Kamera Englerta z uwagą przygląda się relacji dwójki bohaterów, podchodzi blisko, pokazuje twarze, skupia uwagę na gestach. Rozświetlone zdjęcia kryją w sobie element przesady. Bo w "Nieulotnych" mamy do czynienia nie z zapisem rzeczywistości, ale z jej rekonstruowaniem z pamięci. Wyostrzone obrazy są destylatem wspomnień, zapisem emocji zmitologizowanych przez upływ czasu. "Jedynym rajem jest raj utracony" – Borcuch zdaje się powtarzać za Proustem.
Prawdziwy świat jest gdzie indziej. Gdy wraz z bohaterami wracamy do Krakowa, widzimy monochromatyczną rzeczywistość skąpana w szarości i przegniłej zieleni. Kwitnący świat hiszpańskiej prowincji zastąpiony zostaje przez pejzaż świata powoli umierającego. To w nim bohaterowie stoczą walkę o swoje uczucie. Borcuch pozwala nam poczuć dramatyzm ich zmagań. Tak jak w pierwszej części filmu uwodził pięknymi kadrami, tak w kolejnych sekwencjach wrzuca nas w środek dramatycznej walki. Kamera ożywa, podążając za bohaterami. Gdy Karina w pośpiechu wychodzi z jednej z krakowskich kawiarni, kamera biegnie za nią. Englert patrzy na świat oczami bohatera, a nerwowość obrazu odzwierciedla rozpaczliwą pogoń za utraconym szczęściem.
Uczucia z pamięci
Borcuch proponuje widzom niejednoznaczne love story. W jego filmie miłość jest wspomnieniem, ale też próbą ucieczki przed światem i własnymi demonami. W tej dychotomii zawiera się jej dramatyzm. Miłość filmowych bohaterów obumiera, zanim się narodzi. Borcuch dwukrotnie prowadzi swych bohaterów do krakowskiego "Szkieletora", słynnego wieżowca zbudowanego w latach 70-tych XX-go wieku. Nigdy nie ukończony, od lat niszczejący budynek jest tu symbolem uczucia, które domaga się dopełnienia, a zarazem ulega przedwczesnemu rozpadowi. W filmie Borcucha miłość jest ciągłym niespełnieniem, wspomnieniem minionej bliskości. Utkana jest z pamięci nieulotnych chwil: wspólnego skoku z mostu, zapamiętanego zbliżenia czyichś oczu, niewinnej rozmowy pozbawionej znaczenia.