"Wiadomości można będzie podawać ustnie, telefonicznie, przesyłać pocztą, dyktować lub pisać" - zapowiadał Korczak. Zebrany w ten sposób materiał nabierał ostatecznego kształtu pod nożyczkami młodocianychredaktorów pracujących w redakcji na ul. Nowolipki 7 pod opieką Korczaka i jego zastępcy Jerachmiela Wajngartena. W gronie pierwszych redaktorów byli Chaskiel Bajn (segregował listy), Madzia Markuze (sekretarka), Edwin Markuze (reporter) i Emanuel Sztokman (sekretarz). Z czasem redakcję przejął sekretarz Korczaka Jerzy Abramow (późn. Igor Newerly).
Większość autorów i redaktorów "Małego Przeglądu" zginęła w Zagładzie. Tak było ze znanymi reporterami, jak Harry Kaliszer, Kuba Hersztajn, Lejzor z Gęsiej (Lejzor Czarnobroda), jak i z tysiącami korespondentów, znanych nam tylko z gazetowych pseudonimów. Wśród tych, którzy przeżyli Holokaust, był m.in. Józef Hen.
"Bolusiowi ząb się kiwa"
Walcząc o prawo dziecka do wyrażania tego, co dla niego ważne, Korczak nie wahał się drukować faksymile pozornie błahych listów najmłodszych dzieci. Przedrukowanie na pierwszej stronie jednozdaniowej wiadomości Bolusia wzbudziło burzliwą dyskusję podczas konferencji czytelników "Małego Przeglądu". Wiadomość brzmiała "Kiwa mi się ząb".
Pisał o tym po latach Józef Balcerak (Leon Załkind), jeden ze stałych korespondentów pisma (pseud. Noel):
"O ile sobie przypominam obrońcą Bolusia był sam Janusz Korczak. Oświadczył że nie ma rzeczy nieważnych, skoro nas dotyczą. Mały człowiek ma zmartwienia, które wydają mu się wielkie, a odnotowanie takiego listu ma znaczenie: chłopiec zacznie wierzyć, że nie jest sam, że istnieje gazeta, która – w miarę potrzeb – okaże mu współczucie, kiedy indziej podzieli radość. W ten sposób zbliżyć do pisania można najmłodsze dzieci. W toku dyskusji pomyślałem sobie: co za dziwny świat! Na jednej stronie gazety - tej do której 'Mały Przegląd' stanowi dodatek – o wojnach, rewolucjach, napadach rabunkowych i katastrofach - a tu nagle: 'Bolusiowi ząb się kiwa'. Coś w tym musi być!"
- Inny jest "Mały Przegląd" niż wszystkie pisma na świecie - mawiał Korczak. Nie było w nim przedruków z istniejącej już literatury (wierszyków, baśni, itp.). Z początku mało było beletrystyki - opowiadania i fragmenty powieści pojawiały się przede wszystkim latem, kiedy do redakcji przychodziło mniej listów. Jakbyśmy dziś powiedzieli, miała to być gazeta zdecydowanie non-fiction. Teksty miały dotyczyć realnych problemów i realnie pomagać - i niektóre realny skutek osiągały.
W pierwszym roku istnienia pisma reportaż opisujący zainstalowanie drutu kolczastego wokół placu zabaw w Ogrodzie Krasińskich pociągnął za sobą szereg tekstów, a kilka miesięcy później skutek w postaci zdjęcia drutów. W odpowiedzi na list Natusia, który skarżył się, że mama każe mu chodzić do szkoły w fartuszku, do matki zgłosił się repoter "Małego Przeglądu". Fartuszek podobno został zdjęty.
Społeczność "Małego Przeglądu"
Można dziś powiedzieć, że "Mały Przegląd" funkcjonował jako platforma społecznościowa avant la lettre. Zadziwia interaktywność i dwukierunkowość komunikacji. Częścią formuły pisma było stałe odwoływanie się do opinii czytelników i korespondentów. Zwłaszcza w pierwszym okresie, kiedy redaktorem naczelnym był Korczak, dzieci mogły liczyć na to, że sam Stary Redaktor odpowie na ich list, poradzi, skomentuje czy skrytykuje.
W "Małym Przeglądzie" dzieci znajdowały forum, na którym mogły się wypowiadać o problemach innych, często podobnychdo ich własnych. Przypominało to dzisiejszy model komunikacji 2.0, kiedy zaciera się podział na twórcę i odbiorcę. Z jednym zastrzeżeniem: jeśli "Mały Przegląd" był platformą społecznościową, to całkowicie bezpieczną – bo moderatorem tego forum był Janusz Korczak.
Więcej o Korczaku w artykule "12 rzeczy o Korczaku, które warto wiedzieć"...
W latach 30., kiedy funkcję naczelnego przejął Igor Newerly (wtedy używał nazwiska Jerzy Abramow), pismo musiało odnosić się do narastającej faszyzacji życia politycznego, antysemityzmu, groźby wojny. W miarę jak czytelnicy i autorzy dorastali, artykuły i reportaże stawały się dłuższe, bardziej zaangażowane społecznie i polityczne. W 1934 artykuł w "Małym Przeglądzie" po raz pierwszy dosięgła biała plama cenzury.
Codzienne sprawy dziecka zeszły na trochę dalszy plan. Co roku w maju pismo wydawało numer związany ze światowym Dniem Dobrej Woli: drukowało listy dzieci z całego świata, apele o pokój, solidarność wszystkich ludzi. Zaangażowało się w propagowanie esperanta, jako jezyka mającego połączyć całą ludzkość.
Wokół pisma wytworzył się rodzaj społeczności, która wykraczała ponad społeczne czy narodowe podziały. Organizowano konferencje czytelników, wspólne imprezy kulturalne, turnieje szachowe i łyżwiarskie, powstała drużyna kajakowa. Redakcja rozwinęła sieć kół terenowych "Małego Przeglądu": w Białymstoku, Częstochowie, Łodzi, Otwocku założono "skrzynki redakcyjne".
Co ważne, "Mały Przegląd"– choć skierowany przede wszystkim do dzieci i młodzieży żydowskiej - był miejscem spotykania się dzieci polskich i żydowskich. To m.in. w listach dzieci polskich, np. Marysi Cabańskiej (pseud. Maria z Brwinowa) czy Kazika Dębnickiego (pseud. Tadeusz B-ski), dochodzi do wyartykułowania problemów antysemityzmu i pokutujących stereotypów narodowych. Na łamach gazety polskie dzieci jednoczą się z dziećmi żydowskimi - pojawia się świadomość istniejących różnic i głębszej wspólnoty.
"Zanałam ich kilku zaledwie. Mieszkali w domkach-ruderach, dookoła których snuły się jak mgły jesienne klechdy i bajki, powtarzane prze echo długich, ciemnych sieni innych domów. W sobotę wieczór szli po kilku pod lipami, rozprawiając o czymś żywo i bijąc mrok białymi dłońmi. Nie byli straszni. Byli obcy. [...] Przez dwa lata wiele, bardzo wiele się zmieniłam. Oni przestaki być dziwni I obcy. Po prostu ludzie. Dlatego nie jestem anty, ani filo. Lecz jedno się we mnie nie zmieniło – stosunek mój do 'Małego Przeglądu'. Dlatego, kiedy o nim myślę, to jak o dobrym starym przyjacielu." (Maria z Brwinowa, "Oni i ja", "Mały Przegląd", 1 stycznia 1937)
Program lojalnościowy
"Mały Przegląd" był wielkim przedsięwzięciem logistyczno-administracyjnym. Przez lata wypracowano wyrafinowany system gromadzenia, segregowania i klasyfikowania nadsyłanych listów. Dzięki temu możemy dokładnie powiedzieć, ile listów w różnych okresach nadchodziło. I tak średnio do redakcji przychodziło ok. 4 tys. listów rocznie (po 10 latach w archiwum redakcyjnym zgromadzono 45 tys. listów), w jednym numerze wykorzystywano ok. 100 listów.
Był też "Mały Przegląd" świetnym projektem marketingowym. Korczak zdawał sobie sprawę, że kluczową sprawą dla rozwoju i trwania pisma jest przywiązanie czytelnikówi korespondentów, którzy często występowali w obu tych rolach. Opracowano cały system motywacyjny. Zaczynało się to już od pierwszego przysłanego listu: nazwiska autorów drukowane były w rubryce "Po raz pierwszy do nas napisali" (artykuły regularnych korespondentów publikowano już pod pseudonimami). Była to niepowtarzalna okazja, żeby zobaczyć swoje nazwisko w gazecie. Pisze Józef Hen w "Nowolipiu":
"Wszyscy mogli to zobaczyć i podziwiać, rodzice i rodzeństwo, i chłopcy na podwórku. Ci chłopcy też zapragnęli zobaczyć swoje nazwisko w 'Małym Przeglądzie', powiedziałem im, że to żadna sztuka, na klatce schodowej podyktowałem im trzy jednakowe teksty, każdy podpisał swój i potem zanieśliśmy je na Nowolipki 7, do znanej mi już skrzynki, a po kilku tygodniach ich nazwiska także wydrukowano w rubryce 'Po raz pierwszy do nas napisali'. To ich zadowoliło i na tym skończyli."
W zimie Korczak zabierał dzieci do wędliniarni na rogu Chodnej i Żelaznej, gdzie fundował parówki, w lecie największą gratką były lody. Autorzy najbardziej wartościowych listów dostawali nagrody: do ich domów przychodziły pocztówki pamiątkowe, czasem pocztówka mogła być biletem do kina na seans organizowany specjalnie dla korespondentów, częstym prezentem były też książki lub szachy.
"Leżałem w łóżku chory, jakaś grypa, kiedy do domu przyszli dwaj chłopcy z 'Małego Przeglądu'" - pisze Józef Hen. "Bo redaktor zaprzęgał do roboty, niekoniecznie dla oszczędności, chętnych do takiej współpracy. Przynieśli mi nagrodę za moje liściki, książkę - pamiętam dobrze: 'Przygody Kapitana Korkorana' autorstwa Assolanta - i jeszcze pocztówkę z wymalowanymi na niej wisienkami. Ta pocztówka uprawniała do wejścia na seans filmowy organizowany prze redakcję i wprowadzenie dodatkowo dwóch osób. Redakcja, jak to było w zwyczaju Starego Doktora, odwracała porządek rzeczy: nie rodzice zabierją dziecko do kina, ale dziecko funduje kino rodzicom. Strasznie byliśmy ważni. Poszliśmy z mamą i Hipkiem."
Po roku regularnej współpracy korespondent dostawał "pocztówkę owoców", co znaczyło, że już spożywał "owoce swojej pracy", Najbardziej wytrwali współpracownicy otrzymywali honoraria pieniężne za swoje teksty. Na łamach gazety obchodzono jubileusze związane z nadesłaniem przez danego autora setnego listu, tzw. "stuliście" - korespondent otrzymywał wtedy "pocztówkę kwiatów".
"Mały Przegląd" wychował wielu działaczy społecznych, kilku świetnych pisarzy i tysiące wspaniałych ludzi. Po latach Józef Balcerak pisał, że było to "najbardziej demokratyczne pismo na świecie: nie istniała elita piszących, każdy autor miał na równi z innymi, stałymi czy przypadkowymi, autorami możliwość zamieszczenia swoich utworów na szpaltach pisma". Pisma dla dzieci tworzonego przez dzieci.
Autor: Mikołaj Gliński, lipiec 2012
O "Małym Przeglądzie" pisali:
- Igor Newerly w "Żywym wiązaniu"
- Józef Hen w "Nowolipiu", W.A.B., Warszawa 2011
- Józef Balcerak i Leon Harari w: "Wspomnienia o Januszu Korczaku", Nasza księgarnia, Warszawa 1989
- Marian Fuks, "Mały Przegląd" Janusza Korczaka" w: "Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego" 1978, nr. 1.
- Joanna Olczak-Ronikier, "Korczak. Próba biografii", W.A.B., Warszawa 2011, rozdz. 27: "Reporter Harry, Lejzor z Gesiej i inni".
- Elżbieta Janicka, "Festung Warschau", Wydawnictwo "Krytyki Politycznej", Warszawa 2011, ss. 290-294
Teksty Korczaka z "Małego Przeglądu" zamieszczone są w XI tomie Dzieł Korczaka (vol. 2 i 3). Tomy zawierają obszerne przypisy i tekst o "MP" Marty Ciesielskiej.
Materiały ze spotkania korespondentów i czytelników gazety zawarte zostały w broszurze "O 'Małym Przeglądzie' po latach" wydanej przez Międzynarodowe Stowarzyszenie im. Janusza Korczaka, Warszawa 1989.
Wybór tekstów korespondentów "Małego Przeglądu" dostępny jest w formie pliku tekstowego pod adresem: www.pskorczak.org.pl/strony/samorzad.doc
Fragmenty tekstów polskiej korespondentki Marii z Brwinowa (Marii Szuleckiej) dostępne są na stronie http://www.pskorczak.org.pl/strony/biul_maria_szulecka.htm
M.in. Marii z Brwinowa poświęcona jest jedyna jak dotąd publikacja o "Małym Przeglądzie" skierowana do dzieci "Marysia i Jojne, czyli o polsko-żydowskich sprawach w 'Małym Przegladzie' Janusza Korczaka" (red. Olga Szelc, Atut, Wrocław 2007).
O "Małym Przeglądzie" w internecie: