Niekończące się miasta stały się znakiem rozpoznawczym Warasa. Umieszcza ja na wielkich pustych ścianach budynków, filarach mostów, klatkach schodowych, w zaułkach, przejściach podziemnych, architekturze postindustrialnej, a także na stacji metra Marymont w Warszawie (2011).
Bożena Czubak pisała:
Projekt [m-city] z jego anarchizującą stylistyką i włączeniem "oddolnych" inicjatyw odrzuca myślenie ufundowane na utopiach idealnego miasta, apriorycznie i odgórnie zaplanowanego. W zamian proponuje dywersyjne praktyki, będące wszak rodzajem karnawalizacji, przekroczenia status quo we wspólnym malowaniu lub gestach swobodnej twórczości. […] Niemniej formuła projektu mieści się w zupełnie innej optyce aniżeli modernistyczne, homogenizujące koncepcje regulowania miejskich przestrzeni bądź przekształcania ich w obszary elitarnych, w gruncie rzeczy, eksperymentów. Bliżej mu do sytuacjonistycznych technik intensyfikacji doświadczeń mieszkańców miasta postrzeganego jako miejsce społecznych i politycznych konfliktów.
Na muralach Warasa, powstających z powielanych szablonów, miasto jawi się jako żywy, samoistny organizm, rozrastający się na zasadzie kolonii bakterii czy rafy koralowej. Nawet w klubie muzycznym "Ucho" w Gdyni (2005), gdzie artysta wyjątkowo przedstawił siedzące za stołem postaci, jedna z nich trzyma w ręce charakterystyczny budynek-moduł znany z innych realizacji "m-city".
Tkanka miejska traktowana jest także przez Warasa jako materia, z której kształtuje inne formy i znaki. Na filarach węzła komunikacyjnego w Gdańsku moduły układają się w złowrogi kształt bomb, w Mysłowicach tworzą symbol nieskończoności. W przypadku niektórych realizacji miasto zdaje się unosić w powietrzu niczym latająca wyspa (Poznań, 2005). Zawsze oglądamy je z wysoka. Widzimy dachy, ale też często – samoloty.
Środki transportu to kolejny wielki temat murali "m-city". Poza często towarzyszącym obrazom miast nieco archaicznymi, dwupłatowymi samolotami są to tramwaje, statki (Sopot, Praga), parowce (Gdynia), sterowce (Ljubljana), wyłaniające się z magmy pociągi (Warszawa, Los Angeles), latające spodki (Berlin), a także pojazdy-hybrydy o bliżej nieokreślonych funkcjach. Na wielu muralach pojazdy usamodzielniają się i pojawiają niezależnie od miast – np. ciężarówki czy złowrogie spychacze. Zdarza się też, że miasta Warasa nawiedzają postacie jak z bajek dla dzieci (Gent), czy filmów grozy, jak King-Kong (Wrocław).
Szczególnie ciekawe efekty osiąga Waras, gdy jego malarstwo integralnie spaja się z charakterem budynku, na którym powstaje. Tak stało się w Bolzano, gdzie artysta uczestniczył w 2008 roku w prestiżowym projekcie wystawienniczym Manifesta 07, odbywającym się co pięć lat w innym miejscu. Miasto "obrosło" tam wieżę i na jej szczycie zdawało się wyparowywać.
Grę z architekturą podejmuje też monumentalny mural na bloku w Gdańsku, przedstawiający ogromny sterowiec, podnoszący na linach analogiczny modernistyczny blok. W Stavanger parowiec namalowany przez Warasa znajduje się tuż nad brzegiem akwenu wodnego.
Nową jakość do twórczości Warasa wnoszą artystyczne dialogi. W 2010 roku w Gdańsku stworzył mural wspólnie z mediolańskim artystą street-artowym Gionatą Gesim używającym pseudonimu Ozmo. Na ścianie kina Neptun powstało malowidło łączące motyw z "Sądu Ostatecznego" Michała Anioła, przemalowany przez Ozmo, z obrazem zdemontowanej maszyny autorstwa artysty z Trójmiasta.
Kilkukrotnie motywy znane z dwuwymiarowych murali Warasa były przez niego przenoszone w trzeci wymiar. Na przykład w Gdyni powstała ogromna makiety parowca. Z kolei w 2009 roku dla Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu" w Toruniu Waras wspólnie z Krzysztofem Topolskim (aka Arszyn) zbudował monumentalną, białą instalację zatytułowaną "Fabryka". Była to ogromna syntetyczna, forma, nawiązująca do architektury industrialnej i fabrycznych maszynerii, która w trakcie publicznego performensu została poddana częściowej destrukcji. W tekście kuratorskim opublikowanym przy okazji tego pokazu czytamy:
Widmowy charakter całej instalacji objawia pewną nieokreśloną grozę skrywaną za fasadą fabryki i prognozami o krążącym widmie końca pracy fizycznej. Realizacja zwraca uwagę na panujące współcześnie przekonanie, że praca fizyczna zanika. Koniec pracy, który wieścił Jeremy Rifkin, nigdy jednak nie zaistniał – jej ośrodki uległy przemieszczeniu. Tradycyjna fordowska fabryka zniknęła, a maszyny zostały wysłane do Chin. Byli robotnicy zostali poddani redukcji i reedukacji, a ich praca odbywa się obecnie gdzie indziej. Fabryka wyobraża więc odchodzące w przeszłość w Europie mitologie związane z uprzemysłowieniem i jego rewolucyjnym wymiarem. Lecz czy współczesne muzeum nie jest w kilku aspektach podobne do tradycyjnej przestrzeni produkcji?
Na wystawie "Out of Sth" we Wrocławiu w 2010 roku Waras przedstawił motywy ze swoich murali – syntetyczne ujęte budynki, samochód i ogromny spychacz – w formie białych napompowanych gumowych obiektów ("Obiekty pneumatyczne"). Na dokumentujących je fotografiach ulegają przekształceniom przez spuszczanie z nich powietrza, czy "najechanie" spychaczem na ustawione w prostej linii budynki i samochód.
Przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Wizualnych Alternativa, zorganizowanego w 2011 roku przez Instytut Sztuki Wyspa w Gdańsku, artysta zaprezentował swój nowy para-rzeźbiarski projekt "Transformer" – zbudowany z drewna frachtowiec, który niczym popularne zabawki samochodziki-transformery zamienia się w robota.
Autor: Karol Sienkiewicz, grudzień 2011