Rzadko się zdarza, aby utwór kompozytora debiutującego na "Warszawskiej Jesieni" trafił do programu koncertu otwierającego festiwal. A tak właśnie było z IV Symfonią (2000) Macieja Jabłońskiego, która miała swoje prawykonanie na inauguracyjnym koncercie "Warszawskiej Jesieni" w 2002 roku.
Grała Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Antoniego Wita oraz Jarosław Malanowicz, który realizował solistyczną partię organów.
Jabłoński jest niespełna trzydziestolatkiem i cała jego Symfonia tryska młodzieńczą energią. Przez dwadzieścia minut kompozytor nie daje chwili wytchnienia żadnemu z członków wielkiej symfonicznej orkiestry, a ci nie dają ani przez chwilę spokoju słuchaczom. Hałasują bez przerwy. Jabłoński nie dba o style, nurty i mody, jego utwór jest dziełem żywiołowym i spontanicznym. Toteż raził wiele uszu, zwłaszcza w zestawieniu z wykonaną na tym samym koncercie "Warszawskiej Jesieni" kompozycją Arvo Pärta Cecilia, vergine romana. Pärt jest już klasykiem postmodernistycznej "nowej prostoty" i Symfonia Jabłońskiego robiła przy jego muzyce wrażenie wulkanu! Młodzieży, która zapełniła licznie Salę Koncertową Filharmonii Narodowej w Warszawie, utwór bardzo się podobał.
Polskie Centrum Informacji Muzycznej, Związek Kompozytorów Polskich, maj 2002.