Obraz przedstawia komnatę, pośrodku której siedzi ubrany na czarno i pogrążony w żałobie Zygmunt August. Najprawdopodobniej płakał, o czym świadczy trzymana przez niego w ręku chusteczka. Naprzeciwko niego na krześle umieszczono obleczony w żałobny kir portret Barbary Radziwiłłówny. Za królem stoi Mikołaj Radziwiłł, brat zmarłej królowej oraz przyjaciel władcy, który w swobodnym, nieco poufałym geście, opiera się o królewskie krzesło. W pomieszczeniu jest także lutnista, dwóch śpiewających chłopców oraz sługa, który wskazuje na posiłek postawiony na stole za królem. Uwaga widza koncentruje się na Zygmuncie Auguście oraz portrecie królowej. Pomiędzy nimi odbywa się pewnego rodzaju niemy i bardzo osobisty dialog, w którym Zygmunt jest zupełnie pogrążony. Widać, że król ciągle rozpamiętuje stratę żony, nieustannie ją opłakuje i nic nie jest w stanie go pocieszyć, czy nawet oderwać od portretu zmarłej, co podkreśla zachowanie pozostałych postaci.
Tytułowi lutniści nie są w stanie swoją muzyką zainteresować króla, a co dopiero go pocieszyć. Król nie zwraca także uwagi na jedzenie znajdujące się na stoliku obok, co podkreśla również gest sługi, który bezradnie rozkłada nad nim ręce. Zygmunt sprawia też wrażenie, jakby ignorował Mikołaja Radziwiłła, nie chciał z nim rozmawiać. Zachowanie tych postaci wskazuje, że Zygmunt August jest obojętny wobec otaczającego go rzeczywistości – troskliwości przyjaciela, granej dla władcy muzyki czy nawet konieczności zaspokajania głodu. Podkreśla to, jak bardzo musiała być dotkliwa strata, którą poniósł. Warto zwrócić uwagę na kameralność, czy też intymność, całej sceny. Królowi towarzyszy niewiele osób, zaś wejścia do komnaty zostały zasłonięte kotarami. Nie ma na sobie, czy też w swoim pobliżu, żadnych atrybutów, które sugerowałyby jego rolę jako władcy. Sprawia to wrażenie, jakby Zygmunt August chciał odseparować się od dworskiego życia, od swoich królewskich obowiązków i jedynie wspominać zmarłą żonę.
Głównym chwytem artystycznym, jaki zastosował Wojciech Gerson, było użycie powszechnego wówczas w malarstwie historycznym motywu określanego mianem "rozpamiętywanie straty". Polegał on na przedstawieniu postaci, które znajdują się w stanie rozpaczy lub zadumy po tym, co minęło lub po kimś, kto odszedł. Motyw ten, podobnie jak sceny pożegnań, spełniał dwa zadania. Po pierwsze, odwoływał się do powszechnie znanych emocji, takich jak np. cierpienie po stracie ukochanej. W zamyśle twórców malarstwa historycznego, oglądający obraz mieli współodczuwać to, co widzieli, i dzięki temu rozumieć to, co zostało przedstawione.
Po drugie, Gerson tak ukazał scenę, by widz, choć widzi tylko moment, mógł zrekonstruować całą historię dzięki pozostawionym przez malarza wskazówkom. Widzimy więc postać mężczyzny w żałobie i portret kobiety. Uwagę zwraca sposób w jaki Zygmunt August patrzy na wizerunek Barbary. Spojrzenie to wskazuje na relację, jaka ich łączyła. Postaci i szczegóły na obrazie podkreślają zaś to, że stanu żałoby nic nie jest w stanie przerwać.
Co ciekawe, obraz jest drugim płótnem artysty o tym tytule, ale o zupełnie innym znaczeniu. Wcześniejsza wersja obrazu, z 1855 roku, obecnie zaginionego, wiąże się z poematem Władysława Syrokomli pt. "Królewscy lutniści. Obrazek z przeszłości". Został on wydany w 1857 roku i zawierał litografię tego pierwszego dzieła, wykonaną przez Maksymiliana Fajansa. We wstępie Syrokomla pisał, że zainspirował się obrazem Gersona, który zobaczył w jego pracowni. Z treści poematu, jak i wspomnianej litografii wynika, że przed królem odbyły się trzy występy. Dwóch Włochów śpiewało kolejno o wyczynach bitewnych i miłości w romansowym stylu, co jedynie zirytowało Zygmunta Augusta. Po nich wystąpił ktoś określany jako "wiejski grajek". Zaprezentował alegoryczną opowieść o orle, która wyrywa Zygmunta ze stanu smutku i wskazuje, że powinien nie tylko rozpaczać po ukochanej, lecz także pamiętać o swoich obowiązkach jako władcy. Poemat Syrokomli, a także towarzyszący mu przerys obrazu Gersona miał więc zdecydowanie moralizatorską wymowę.
Skąd zatem tak znacząca zmiana na przestrzeni kilku lat? O ile w pierwszym przypadku tematem było poetyckie współzawodnictwo służące pokrzepieniu serca zbolałego Zygmunta Augusta, tak w drugim - boleść króla, której nic nie jest w stanie zakończyć. Obraz "Królewscy lutniści (Zygmunt August wdowcem)" był pokazywany, wraz z "Opłakanym apostolstwem", na wystawie paryskiej w 1866 roku. Być może malarz, ze względu na zagraniczną publiczność, niekoniecznie znającą historię Zygmunta Augusta, ukazał ją w bardziej uniwersalny sposób. Zrobił to przez wybranie takiego motywu, na którym mógł zbudować emocjonalną scenę, zrozumiałą dla widzów za granicą.
Warto wspomnieć także o obrazie "Śmierć Barbary Radziwiłłówny" Józefa Simmlera z 1861 roku. Pokaz dzieła w Warszawie – który zresztą Gerson recenzował w jednej z gazet – okazał się ogromnym sukcesem, a także ustalił sposób postrzegania historii Zygmunta i Barbary w ówczesnej sztuce polskiej. Stała się ona przede wszystkim miłosnym melodramatem, w którym utrata Barbary była czymś niepowetowanym, zaś Zygmunt pogrążył się w żałobie już na zawsze. Gerson być może próbował powtórzyć sukces Simmlera, dlatego na nowo opowiedział historię o lutnistach królewskich, rezygnując tym razem z moralizatorskiego znaczenia, ale skupił się na wątku uczuciowym, który tak mocno poruszył warszawską publiczność. Świadczyłoby to, jak mocno obraz Simmlera, czy też jego wersja postrzegania tej historii, zaczęła oddziaływać na innych artystów. Pod jego wpływem Gerson chciał nie tylko pokazać tragiczną postać Zygmunta Augusta i jego miłości do Radziwiłłówny, lecz także wywołać te same emocje, które wzbudził w widzach obraz Simmlera. W jednej z warszawskiej recenzji z tamtego czasu czytamy, że obraz Gersona "mógłby być pendant do obrazu Simmlera". Możemy więc przypuszczać, że malarz osiągnął swój cel.
Autor: Jakub Zarzycki, grudzień 2016
-
Wojciech Gerson, "Zygmunt August wdowcem (Królewscy lutniści)", 1866, olej na płótnie, Muzeum Sztuki w Łodzi