Co do treści, zbiór "to i owo" jest ujętym w zwarte wersy przenikliwym spojrzeniem mędrca – dla niepoznaki przebranego w szaty błazna – podsuwającego światu mniej lub bardziej krzywe zwierciadło, aby mógł w nim dojrzeć własną znikomość. Niedojrzałość dzisiejszego człowieka w codziennym pędzie donikąd. W jego ciągotach ku dobrowolnemu zatraceniu się w cywilizacyjnym śmietnisku modnych idei. W blichtrze kultury masowej ("mają gówniarze teraz taką »Madonnę« na jaką sobie zasłużyli"). W infantylnych ofertach, nakłaniających do nabywania coraz wymyślniejszych gadżetów, bez których nie sposób (?) się obyć.
Zawartość tomu "to i owo" zaskakuje, jak to u Różewicza, coraz to innym formalnym eksperymentem. Cztery części wolumenu przynoszą zarówno teksty: wiersze, eseje czy parodystyczne wariacje na temat kilku znanych dzieł dramatycznych Szekspira i Becketta, jak i rysunki (nie tylko autora), autografy jego wierszy oraz dedykacje znakomitych ludzi pióra: Leopolda Staffa, Tadeusza Borowskiego, Anny Świrszczyńskiej, Zbigniewa Bieńkowskiego, Jerzego Piórkowskiego, Henryka Voglera, Kazimierza Wyki, Mieczysława Porębskiego. Także noblistów: Seamusa Heaney'a oraz Wisławy Szymborskiej, która gratulacje na jubileusz Różewicza przysłała na własnoręcznie wyklejanej kartce: "Tadeuszu / Życie zaczyna się / po /dziewięćdziesiątce! / Ściskam serdecznie // Wisława / 2011".
Zbiór "to i owo" otwiera wiersz "zawód: literat", refleksja o pisarskim warsztacie.
widzę i opisuję
to jest epika
powieść opowieść
czuję i opisuję
to jest liryka
poezja
myślę i opisuję
to jest filozofia
poezja "dydaktyczna"
czuję widzę myślę
i muszę To opisać
to jest natchnienie
czytanie przepisywanie
poprawianie i czytanie
milczenie i wściekłość
[...]
Bohaterem lirycznym Różewicza jest nieodmiennie osobowość zdezintegrowana, pozbawiona tożsamości, zagubiona w świecie rozpadu form. W swojej twórczości poetyckiej, ale i dramaturgicznej pisarz demaskuje rzeczywistość zrelatywizowanych wartości. Z człowiekiem uprzedmiotowionym, zdominowanym przez wytwory techniki, bądź biologię.
To już nie tylko gorzki, ale i cierpko ironiczny obrachunek z biografią pokolenia poety, które dojrzewało i walczyło w tragicznych latach drugiej wojny. I które podejmuje coraz mniej skuteczne próby odnalezienia się w chaosie życia współczesnego. Po lekturze książki brytyjskiego marszałka Bernarda Lawa Montgomery'ego, w wierszu "Polska jako sojusznik" Tadeusz Różewicz odnotował:
Wspomnienia Monty'ego
na około pięciuset stronach
Polska jest wymieniona cztery razy
[…]
Polska na marginesie
nie ma ani słowa o naszych generałach i naczelnych wodzach itp. o Sikorskim, Sosnkowskim, Andersie, Borze-Komorowskim, Sosabowskim, Maczku, o Monte Cassino, Powstaniu Warszawskim
Autor ani się takiemu obrotowi spraw nie dziwi, ani ich nie komentuje – jedynie stwierdza. To co dla nas, w kraju nad Wisłą, może się wydawać tytułem do nieśmiertelnej chwały, z globalnego punktu widzenia jest najwyżej warte wzmianki. Polski poeta, który wejścia w dorosłość doświadczył w lesie jako partyzant Armii Krajowej, w następnym wierszu "O jedną literę" (w słowie: bohater) da za to portret rodzimych strażników pamięci:
krew serdeczna
krew przeszłości
rozwodniona słowami
bezzębnych starców
którzy gryzą się
o kości pogrzebane spopielone
[…]
nad grobem
nieznanego i znanego żołnierza
którzy trupim jadem nienawiści
zarażają młode serca
i głowy wnuków
a przecież powiedział Nieznany
wam poeta nasz poeta
"Nie Bóg stworzył p r z e s z ł o ś ć, i śmierć, i cierpienia,
Lecz ów, co prawa rwie" […]
Cytat z Cypriana Kamila Norwida kończy Różewicz przypomnieniem często powtarzanej frazy, że "P r z e s z ł o ś ć – jest to d z i ś, tylko cokolwiek daléj". Pamięć poety przywołuje ludzi, którzy zaznaczyli się w jego życiu, choć nie ma ich już wśród nas. Od czasów studiów na historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego łączyła go przyjaźń z Mieczysławem Porębskim.
On to, niegdyś bohater między innymi "Nożyka profesora", teraz przywołany został na początku nowego wiersza "* * *": "Mietek w dołku z balkonikiem / właśnie kończy nową książkę". Jak również przy końcu: "jeszcze jeden »fragment« bo… Mietek zmarł przed trzema dniami".
Okrutna pamięć nie pozwala zapomnieć o dawnych obietnicach. Dlaczego zatem "kibice Wisły i Cracovii / szlachtują się wzajemnie / przecież mieli się odmienić / pamiętam te modlitwy / na boisku-pobojowisku".
Tadeusz Różewicz nie zatracił zmysłu prześmiewcy. W sposób groteskowy, ale bodaj i najzabawniejszy ujawnił go w tomiku rysunkiem, albo i komiksem (?) "13 ławeczek ku czci TR". Kunszt wielopiętrowego dowcipu swoje źródło miał w propozycji prezydenta Wrocławia, żeby uczcić mistrza pióra ustawieniem ławki z jego postacią w odlewie z brązu.
Poeta, który marzy o antologii polskiej poezji "bez dat i bez nazwisk" i postuluje, żeby nie przyznawać nagród za pisanie wierszy, zareagował w sobie właściwy sposób - wydał "przepisy dotyczące molestowania ławeczek". Zaprojektował odpowiednie tablice ("Proszę nie siadać, jeśli masz wzdęcia", etc.) Ponadto z zasiadania obok swego pomnikowego odzwierciedlenia wykluczył: osoby powyżej stu kilogramów, wymiotujących pijaków, panienki z komórką, goglem (laptopem), koglem moglem, poetów pisujących wiersze i kombatantów wspominającym walki pod Grunwaldem. Mile widzi natomiast koszykarki, siatkarki i tenisistki, w przeciwieństwie do "srających i szczających psów".
Kwestia upodobania do wysokich sportsmenek wyjaśnia się w wierszu "boję się bezsennych nocy", gdzie autor wyjaśnia, że "my konusy / to potęga… / bo to i Napoleon i Alter Fritz Wielki / był mały jak… / i Aleksander Mace-Doński". Kończy brawurowym zawołaniem: "hej! Józek kupmy se koturny / a potem… marsz marsz / do urny…".
Szczególnym przewodnikiem po tomie jest dołączony tekst Jana Stolarczyka "Dopowiadając to i owo", w którym sekretarz Tadeusza Różewicza wyjaśnia niektóre kwestie związane z "biograficzno-literackim tłem znajomości i przyjaźni pisarskich autora".