Zaszczytne odznaczenie od 1968 roku przyznano już blisko tysiącu dorosłym nie tylko z Polski. Wśród udekorowanych znaleźli się Jan Paweł II, Dalajlama XIV, Matka Teresa z Kalkuty, Astrid Lindgren, Tove Jansson czy Steven Spielberg.
Tadeusz Belerski przypomina historię powstania Orderu Uśmiechu, odznaczenia bez precedensu, ogólnie dostępnego, a jednak elitarnego. Pomysł zrodził się i dojrzał w popularnej przed laty gazecie popołudniowej "Kurier Polski". Jesienią 1967 ukazał się tam wywiad z Wandą Chotomską, autorką lubianej przez dzieci telewizyjnej audycji "Jacek i Agatka", święcącej wówczas pięciolecie.
Pisarka wspomniała o spotkaniu w szpitalu rehabilitacyjnym w podwarszawskim Konstancinie z chłopcem, który opiekującego się nim lekarza proponował wyróżnić orderem. Inicjatywę podchwycili dziennikarze "Kuriera Polskiego" i wspólnie z telewizją ogłosili konkurs na projekt Orderu Uśmiechu. Rezultat przeszedł najśmielsze oczekiwania – dzieci nadesłały ponad czterdzieści cztery tysiące projektów, spośród których jury pod przewodnictwem Szymona Kobylińskiego wybrało rysunek dziewięcioletniej Ewy Chrobak z Głuchołaz (dziś instruktora harcerskiego, wychowawcy dzieci w specjalistycznej placówce wsparcia dziennego i sekretarza Kapituły OU).
Kapitule Orderu Uśmiechu zaczęła przewodzić znana pisarka Ewa Szelburg-Zarębina. Pierwszą osobą, która otrzymała Order Uśmiechu był profesor Wiktor Dega, wybitny lekarz i uczony, który stworzył poznańską szkołę ortopedii i rehabilitacji. Zabiegał, aby wzorem szkół angielskich, także w polskich ławkach siedziały obok siebie dzieci zdrowe i kalekie, pomagające sobie nawzajem, jako że to "ludzie zdrowi zobowiązani są uczynić ludzkim świat ludzi niepełnosprawnych".
W 1976 roku na czele Kapituły OU stanął Cezary Leżeński, pisarz i dziennikarz, ówczesny naczelny redaktor "Kuriera Polskiego". Biorąc pod uwagę, że Order Uśmiechu zdobił już piersi wielu obcokrajowców, Leżeński – zyskując poparcie kierownictwa UNICEF i sekretarza generalnego ONZ – doprowadził do powołania Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu, która w odnowionej formule zaczęła obradować od 1980 roku.
Po zakupieniu "Kuriera Polskiego" przez właściciela Polsatu w 1990 roku nowy naczelny gazety Jacek Snopkiewicz zawiesił funkcjonowanie Kapituły. Jej członkowie dwa lata później zarejestrowali niezależne stowarzyszenie reaktywujące prace MKOU. Cezary Leżeński zadbał, żeby w nowym składzie znaleźli się przedstawiciele różnych wyznań: ksiądz katolicki, pastor, rabin, lama buddyjski, bo, jak podkreślał:
Dzieci są najważniejsze i żadnych podziałów, w tym religijnych być nie powinno.
Aktorka Anna Dymna wspomina, że kiedy ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski zaproponował jej udział w jury przeglądu teatralno-muzycznego z ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie, nie przypuszczała, że da jej to asumpt do założenia w 2003 roku Fundacji "Mimo Wszystko", wspierającej ludzi niepełnosprawnych i usuwającej bariery między nimi a pełnosprawnymi.
Spędziłam tam parę godzin, wyjechałam z gorączką i bólem głowy. Te istoty mnie otoczyły, byli to przede wszystkim dorośli ludzie, były też i dzieci, zniekształceni przez choroby choroby, nie umiejący się wysłowić. Ale oni wszyscy mnie ściskali, całowali, trzymali za rękę, mówili "mamo", śpiewali. Poczułam się po raz pierwszy tak naprawdę potrzebna. […] Powoli stawałam się ich rzecznikiem. […] Mam takich synków i córeczki, jestem ich "dymną matką".
W ręce ekonomistki Małgorzata Gambrych trafił list do Świętego Mikołaja, w którym dziecko prosi "o buty dla swojej siostry, bo idzie zima i ona nie może wychodzić z domu". W kolejnym jeden z chłopców prosił o jakieś urządzenie do akwarium, które, jak się okazało, nie było wcale w jego domu, lecz w świetlicy, do której uczęszczał. Pierwszy spontaniczny odruch pomocy przerodził się w tradycję, która sprawiła, że pani Małgorzata jest dziś dyrektorem Biura Rzecznika Praw Dziecka.
W innej akcji obdarowywania paczkami świątecznymi brał też udział dziennikarz Stanisław Krupa, najstarszy (ur. w 1922) członek Kapituły. Czytelnicy "Kuriera Polskiego" znosili do redakcji ubrania, zabawki, z których tworzono paczki. Dziennikarze dostawali adresy rodzin i robili rozeznanie, co jest im potrzebne.
Zastałem sześcioro dzieci, najmłodsze dwa lata, najstarsze jedenaście. Ojciec w więzieniu. Dzieciaki nie miały łóżek, tylko spały na siennikach, pokotem na podłodze. Z tej szóstki tylko trójka miała buty. […] Kiedy przyniosłem im świąteczną paczkę i dostały buty, to przyciskały je do piersi jak największy skarb. A jak zobaczyły czekoladę, pytały mamę, co to jest. Ta akcja zbliżała nas do ludzi.
Życiorysy ludzi, którzy zasłużyli na wdzięczność dzieci są rozmaite, niekiedy wręcz niebywałe, jak choćby Grzegorza Jacha, harcmistrza, zasłużonego inspektora policji, kapitana rezerwy Straży Granicznej, a jednocześnie niekonwencjonalnego pedagoga i wykształconego reżysera teatralnego, założyciela teatru środowiska policyjnego Scena 07. Ideowca bolejącego nad zdeprawowaniem świata dorosłych.
Byłem na obozie harcerskim, z którego wyjechałem zapłakany, ponieważ nie mogłem pogodzić się z tym, że kadra instruktorska wieczorem była pijana, a rano mówiła o prawie harcerskim. […] Jeśli coś chce się zbudować i pracuje się z młodzieżą, to trzeba absolutnie zacząć od siebie. Jeżeli się nie jest przykładem, nic z tego nie będzie. Nie będzie, bo młodzież jest mądra, widzi, dostrzega, nie da się oszukać.
Potwierdza to psycholog Mirosława Ewa Kątna, przez lata pracująca z trudną młodzieżą, która jest przekonana, "iż nie ma trudnych dzieci, są trudni dorośli". Pedagog resocjalizacyjny Marek Michalak, najmłodszy z odznaczonych (w wieku 23 lat) Orderem Uśmiechu, obecny kanclerz Kapituły, wspomina Magdę, dziewięcioletnią dziewczynkę, która zapłakana wróciła ze szkoły, bo nie dostała roli w teatrzyku szkolnym.
Pani powiedziała, że ma ojca alkoholika, to i tak nie będzie miała możliwości nauczyć się tekstu. Pomyślałem sobie wtedy, ileż jest niesprawiedliwości na tym świecie i jak mocno dotyka ona dzieci. Ta Magda powinna pierwsza dostać rolę. Nawet jeśli […] nie będzie miała możliwości nauczyć się roli, to trzeba jej poświęcić więcej czasu. Trzeba jej pomóc. Od tego jest dobry wychowawca, pedagog.
Prof. Bibiana Mossakowska, wybitny chirurg dziecięcy, "wyważyła zamknięte dotąd na głucho drzwi i ujawniła, że w niektórych domach najbliżsi biją swoje dzieci. Wprowadziła w Polsce termin dziecka maltretowanego". Irena Sendlerowa z kolei, przy okazji wznoszenia towarzyszącego wręczaniu Orderu Uśmiechu rytualnego toastu, oznajmiła: "uśmiecham się do Was przy soku z cytryny, tak jak niegdyś uśmiechałam się do innych dzieci, aby zniknął z ich twarzy strach".
Bez względu na to, skąd wywodzą się odznaczeni Orderem Uśmiechu i jakie były ich motywy podjęcia działalności na rzecz dzieci, łączy ich jedno – niezłomny hart ducha, który pozwalał im w ich dziele przełamać wiele trudności i barier, z biurokratycznymi na czele. Mówiąc o sukcesach, nie zapominają wspomnieć o bezinteresowności innych, którzy im w tym dopomogli. Autorowi należą się szczególne podziękowania, że umiał skłonić do wypowiedzi osoby tak skromne i nieskore do zwierzeń, dzięki czemu powstała piękna książka o bezsprzecznie wspaniałych ludziach.