W przeciwieństwie do Josefa Polakiem czuje się (choć też bez entuzjazmu) jego praprawnuk, Nikodem Gemander, druga najważniejsza postać w "Drachu". Urodził się na Śląsku już w granicach Polski, w 1979 roku. Nie pracuje w kopalni, jest znanym architektem, ma pieniądze i lubi drogie samochody, zegarki i inne szpanerskie gadżety. Zdobył prestiżową nagrodę im. Miesa van der Rohego za "dom własny architekta", w którym nie mieszka, ponieważ zostawił go żonie i odszedł do innej. Ale w nowym związku też nie jest szczęśliwy. Dużo pije i nie potrafi zasnąć bez tabletek nasennych.
Smutne losy Josefa, Nikodema oraz wielu innych postaci relacjonuje tytułowy Drach, ni to stwór, ni to przedwieczne, panteistyczne bóstwo, którego ciałem jest ziemia. Drach wszystko wie i wszystko widzi, ale nie rozumie (bo i nie ma czego). Jego prawo jest prawem nieznającej sprzeciwu konieczności sił natury, które dla pojedynczego człowieka wydają się grą bezlitosnej przypadkowości. Od Dracha wszystko pochodzi i do Dracha wszystko powraca. W tej perspektywie wolny wybór to tylko złudzenie, okrutny żart stworzony przez ludzi dla własnego pocieszenia. "Drzewo, człowiek, sarna, kamień – to samo", wszystkie byty ożywione i nieożywione w końcu zrównują się w jednej i tej samej ziemi, tak że życie i śmierć jawią się jedynie jako chwilowe zmiany stanu skupienia podstawowych elementów, nieustanie się rozkładających i łączących się na nowo.
Narratorski wybór Twardocha, choć odważny i początkowo interesujący, okazuje się jednak najsłabszą stroną powieści. Dracha jest w "Drachu" po prostu za dużo. Owszem, spaja narrację, wprowadzając ład w plątaninę postaci i czasów, ale bardzo ją przy tym zubaża. Daje jednoznaczny klucz do opowieści, pozbawiając ją jednak wielogłosowości, która pasowałaby tu perfekcyjnie. Tym bardziej, że wykładana przez Twardocha ustami Dracha przyrodniczo-holistyczna metafizyka nie jest zbyt oryginalna. Słychać tu echa mainstreamowego romantyzmu z jego niesamowitością, fatalizmem, antyhumanizmem i pesymizmem. A także antyintelektualizmem, który odrzuca racjonalizm w imię mistycznej Mądrości:
Jest bardzo mądra, niewyuczoną mądrością buddyjskiego bodhi, myśli Nikodem i nie wie, głupiec, że to moja mądrość, a nie żadnego mędrca, żaden mędrzec tej mądrości mieć nie może. To moja mądrość. Obojętna mądrość migrujących ptaków. Mądrość węgorzy płynących do Morza Sargassowego. Mądrość pstrągów i czajek. Mądrość nieuświadomiona, mądrość biało-zielonego boga lodowców, zwierzęca mądrość dziewczyny, która spokojnie przyjęła samą siebie za granice swojego świata.