W "Naszej klątwie" Tomasz Śliwiński realizuje dokumentalne credo Krzysztofa Kieślowskiego - zwraca kamerę na samego siebie i swoją rodzinę, by w ten sposób oswoić własne lęki i lepiej zrozumieć świat. Opowiada o chorobie swojego syna, Leo, który przyszedł na świat z Klątwą Ondyny (Zespół Wrodzonej Ośrodkowej Hipowentylacji, CCHS). Choroba ta sprawia, że chorzy podczas snu przestają oddychać i wymagają dożywotniego wspomagania czynności oddechowych za pomocą respiratora. Na świecie cierpi na nią ok. 300 osób, w Polsce - 17.
Poprzez ten film chcielibyśmy przekazać przede wszystkim to, że nie można się załamywać. Chcemy podzielić się naszym doświadczeniem. Pomyśleliśmy, że może ono dać siłę innym - mówił o swym filmie młody reżyser.
W dokumentalnym obrazie przygląda się procesowi mierzenia się z chorobą i oswajania lęku. Pokazuje, jak choroba zmienia dotychczasowe życie rodziców, jak wymusza trudne zmiany. Ale „Nasza klątwa” opowiada też o małych radościach codzienności, które zostają uwypuklone przez dramatyczne okoliczności. Film Śliwińskiego to nie tylko dziennik wspólnie przeżywanej choroby, ale też opowieść o dojrzewaniu do zmian. Stawiając kamerę we własnym mieszkaniu, reżyser pokazuje, jak zacieśnia się rodzinna przestrzeń. Zaprasza widzów do prywatnej, na wskroś intymnej przestrzeni, by samemu zmierzyć się ze strachem i niepewnością.
Dzięki temu filmowi razem z żoną przede wszystkim zobaczyliśmy, jak my się strasznie zmieniliśmy. Ta historia już nie jest tylko naszą historią, ale ma dużo bardziej uniwersalny wymiar. I dlatego postanowiliśmy podzielić się naszym doświadczeniem z innymi. Może komuś da siłę do radzenia sobie z podobnymi problemami. Nominacja do Oscara, to też potwierdzenie, że ten film miał sens. I że jest coś konstruktywnego w tej historii. Bo teraz on też dotrze do większej ilości osób, będzie większe zainteresowanie i do czegoś dobrego się przysłuży" - mówił portalowi Stowarzyszenia Filmowców Polskich.