W rozmowie z Nawojką Gurczyńską reżyser Grzegorz Szczepaniak mówił:
Męczą mnie tzw. poważne filmy dokumentalne. Chciałem zrobić coś z jajem, dla szerszej publiczności, nie tylko dla filmowców.
Tak jak poprzedni film Szczepaniaka, nie mniej dowcipne "Ślimaki", "Najbrzydszy samochód…" jest dokumentalną komedią z mocnym drugim dnem. To nie tylko zabawny film drogi, ale też wzruszająca opowieść o tęsknocie i potrzebie zrozumienia przeszłości.
Podróż, w którą ruszają bohaterowie filmu Szczepaniaka, jest bowiem wycieczką do korzeni. Nie wiadomo, kto bardziej jej potrzebuje: stara kobieta, która przed śmiercią chce odwiedzić miejsca swej młodości, czy też jej syn. Opowieści o pierwszym spotkaniu rodziców w niemieckim obozie i o nieżyjącym ojcu wypełniają lukę, którą pan Bogdan przez całe życie nosi w sobie. Dla niego ta samochodowa wyprawa jest podróżą małego chłopca uwięzionego w ciele starego mężczyzny, który raz jeszcze może posłuchać mitycznych opowieści o miłości rodziców i swoim dzieciństwie.
Szczepaniak umiejętnie balansuje między komediową a dramatyczną tonacją. Sceny wzruszające, pokazujące bezsilność i samotność bohaterów, kontrapunktuje groteskowymi miniaturami – ujęciami kłótni pomiędzy bohaterami albo komicznych nieporozumień między nimi i resztą świata.