Autorka przejmująco ukazała mroczną atmosferę podwarszawskiego miasteczka, z akcją ulokowaną głównie w miejscowej klinice psychiatrycznej. Dziwnym trafem znika z niej skierowany na obserwację groźny psychopata, a zajmująca się nim atrakcyjna lekarka zostaje okrutnie zamordowana. Dochodzi do następnych wynaturzonych zbrodni, co stawia na nogi tamtejszą policję, wspomaganą przez nowo pozyskaną, bystrą śledczą.
Prowadzenie dochodzenia w tej sprawie dawało detektyw Julii Krawiec szansę powrotu do zawodu. Młoda kobieta zaliczyła przestój w pracy, spowodowany osobistymi przejściami – jej dobrze rozwijającą się karierę w pionie kryminalnym policji przerwały nasilające się kłopoty małżeńskie, okupione rozwodem, nadużywaniem trunków i kuracją antyalkoholową. Teraz Julia radziła sobie jako samotna matka, wpędzając się nieustannie w kompleks winy z powodu wiecznego braku czasu dla pięcioletniej, chorowitej córeczki.
Z właściwą sobie energią śledcza Krawiec zaczęła przedzierać się przez gąszcz małomiasteczkowych powiązań i układów. Impet, z jakim rzuciła się w wir pracy, nie wzbudzał nadmiernego entuzjazmu wśród załogi komisariatu, upatrującej w nowo pozyskanej koleżance karierowiczkę, która wciska się przed szereg, polując na im należne miejsce zastępcy szefa, komisarza Stefaniaka. Kobieta w policyjnym mundurze drażniła zwłaszcza niejakiego Wilka, zawołanego nieroba, permanentnie oczekującego szczególnych przywilejów i pochwał, mimo że swoją indolencją i niekompetencją wielokrotnie torpedował śledztwo.
Dlatego też Julii najlepiej układała się współpraca z naczelnym kliniki, doktorem Arturem Maciejewskim, poważanym medykiem, wybitnym fachowcem w swojej specjalności. Był przy tym przystojnym mężczyzną w sile wieku, zawsze dobrze ułożonym, eleganckim, wzbudzającym zaufanie, jak również szybsze bicie kobiecych serc. Reprezentował typ czarującego wiecznego singla, jakkolwiek z cicha podkochiwał się w zamordowanej lekarce Annie, z którą miał przelotny romans, co sprawiło, że nie od razu zniknął z listy podejrzanych detektyw Krawiec.
Dzięki pośrednictwu ordynatora Maciejewskiego policjantce udało się prędzej odsiać ziarno prawdy od plew urojeń i fantazji w zeznaniach świadków. Byli to w końcu jego podopieczni z rozpoznaniami psychiatrycznymi, co też dość istotnie mogło ograniczać ich wiarygodność. Pacjenci z Kliniki Świętego Antoniego okazali się zresztą znacznie bardziej prawdomówni od sporej części personelu szpitala, skrywającego bagaż własnych, mniej lub bardziej ciężkich grzechów.
Codzienne szare życie ma jednak to do siebie, że trafia się w nim na nieprzewidziane sytuacje, skłaniające do niestereotypowych zachowań. Na banalne z pozoru zdarzenia, budujące niekiedy zaskakujące relacje z bliźnimi. Bo też nie w każdej placówce medycznej można napotkać samych altruistów, toteż zdarza się wówczas, że nawet rasowy glina wymięka.
– Chcę zobaczyć córkę.
– Obawiam się, że nie będzie to możliwe. Mała jest nieprzytomna i musi leżeć w całkowitym spokoju. Nie mogę pani tam wpuścić. – Oczy chłopaka wędrowały za ruchem ręki Julii sięgającej po raz kolejny do portfela.
– Ani na chwilę? – Julia położyła na stole stuzłotowy banknot.
– No, chyba że tylko na kilka minut.
– Wiesz smarkaczu, ile dostaje się za branie łapówek?
– Przypuszczam, że tyle samo, co za dawanie. – Spojrzał jej śmiało w oczy, po czym szybkim ruchem wsunął pieniądze do kieszeni spodni.
"Uśpienie" to w polskiej prozie rzecz właściwie bez precedensu. Debiutująca autorka Marta Zaborowska okazała się wszechstronnie utalentowaną pisarką, dysponującą nie lada umiejętnościami. Prowadzi wartką akcję, mnoży punkty zwrotne, dawkuje napięcie, stosownie odsłania poszczególne tropy kryminalnej zagadki, a jednocześnie wprawnie nakreśla misterne portrety psychologiczne wszystkich postaci, które posługują się jędrnym, charakterologicznie zróżnicowanym językiem polskim.
Lektura tej powieści pozostawia czytelnika w zadziwieniu, że nawet w tak mało zajmującym, do cna banalnym, zdałoby się, klimacie polskiej prowincji, można znaleźć równie intrygujące tło dla problemów, z jakimi borykają się ekipy śledcze pod każdą szerokością geograficzną. Bo rzeczywiście: cudze chwalicie, swego nie znacie. Tymczasem proza Marty Zaborowskiej nie ustępuje dokonaniom takiej choćby sławy skandynawskiego kryminału jak Camilla Läckberg; notabene czysto babskie problemy głównej bohaterki Polka potrafi oddać o wiele lepiej, z naturalną prostotą, bez natrętnie akcentowanej, sentymentalnej łezki, stale obecnej w kolejnych powieściach Szwedki.
W całej książce Marty Zaborowskiej nie ma jednego zbędnego słowa. Można to określić krótko - mistrzostwo. Świadczy o tym również oszczędność w niedopowiedzeniach pobocznych wątków, jakże wymownie wzbogacających zasadniczą akcję.
– Mój mąż, świętej pamięci ojciec Anny, był osobą, jak by to powiedzieć, nie do końca uczciwą w interesach. Nie lubił opowiadać o swojej pracy. Gdy pytałam, od razu zmieniał temat. Miałam siedzieć cicho i cieszyć się, że przynosi do domu pieniądze. Tak wtedy mieliśmy dużo pieniędzy. Prosiłam go tylko o to, aby nie dorabiał się na ludzkiej krzywdzie. Uśmiechał się i zapewniał, że dobrych ludzi nie krzywdzi. Po latach dowiedziałam się, że to wszystko, na co pan teraz patrzy, zostało nabyte za łapówki, jakie mój mąż brał, będąc na swoim stanowisku. Oficjalnie był zwykłym urzędnikiem wojskowym. Kim był naprawdę? Tego się nigdy nie dowiedziałam. To były złe czasy.
"Świętej pamięci osoba nie do końca uczciwa…" – rewelacja! Pozostaje czekać na zapowiedziany ciąg dalszy. Zwłaszcza, że jedna z kluczowych postaci "Uśpienia" ostatnim rzutem na taśmę wymknęła się spod nadzoru komisarza Stefaniaka i jego prawej, kobiecej ręki.
Marta Zaborowska - z wykształcenia politolog, zawodowo związana z jedną z międzynarodowych instytucji finansowych. "Uśpienie" jest jej debiutancką powieścią. Autorka pracuje obecnie nad kolejną książką z bezkompromisową detektyw Julią Krawiec w roli głównej.
Marta Zaborowska
"Uśpienie"
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013
seria: Czarna Seria
wymiary: 135 x 210 mm
liczba stron: 480
oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7554-716-0