"Polski hydraulik" nie traktuje o Polsce, ale o Szwecji i to właśnie do szwedzkiego czytelnika – a nie polskiego – skierowane są te reportaże. Autor podkreśla w przedmowie (dodanej do nowego wydania), że jego książka nie jest bynajmniej przewodnikiem po Szwecji, "tak samo jak antologia polskiego reportażu, dajmy na to […] o zawodowych rozbijaczach samochodów, łowcach skór, rodzicach zabijających noworodki itp., itd. – nie jest bedekerem po Polsce". To uwaga niezwykle istotna. W wyniku takiego "złego" odczytania tej książki Szwecja mogłaby się jawić polskiemu czytelnikowi jako kraj pełen patologii, z wadliwymi rozwiązaniami systemowymi, które zamiast rodzić równość i budować solidarność (czyli tak, jak zostały u swych podstaw pomyślane), powoduje jedynie niesprawiedliwość i wykluczenie. Bynajmniej, upomina nas Zaremba.
Szwedzkie społeczeństwo jest jednym z najbogatszych i najmniej ekonomicznie rozwarstwionych na świecie. "Polski hydraulik" nie jest więc krytyką szwedzkiego modelu państwa opiekuńczego w swej całości i w swej idei, nawet jeśli jego autor wykrywa, opisuje i poddaje krytyce patologie w tym modelu się ujawniające.
Z drugiej jednak strony Zaremba myli się, porównując tematy swoich reportaży do "łowców skór" lub "zawodowych rozbijaczy samochodów". Owszem, autor głośnych "Higienistów" jest dziennikarzem śledczym, tropiącym rozmaite patologie i afery. Ale jego dziennikarstwo zaopatrzone jest w zmysł systemowy. Jeśli Bielawski odkrywa jakąś aferę, to nie poprzestaje na niej, ale szuka jej podobnych, a gdy znajdzie ich wiele, zaczyna wypatrywać ich głębokich przyczyn, tkwiących nie w moralności czy psychologii jednostkowych aktorów tych afer, lecz mających swe źródła w rozwiązaniach systemowych, spowodowanych przez prawo, politykę lub historycznie uwarunkowania. Tak jest w przypadku świetnego artykułu "Co zabiło Gustawa B.?". Kierując się od szczegółu do ogółu, Zaremba pokazuje jak narzucenie szpitalom i przychodniom biznesowego modelu zarządzania funkcjonującego w nastawionych na zysk przedsiębiorstwach prywatnych doprowadziło do katastrofalnego stanu całą szwedzką służbę zdrowia. W tym reportażu Zaremba nie ucieka od zaangażowania:
[Doktryna urynkowienia] mówi, że szpitale i szkoły (jak również inne usługi publiczne) staną się bardziej efektywne, jeśli będą naśladować przedsiębiorców na wolnym rynku. Czyli cesarskie cięcie czy aresztowanie dilera narkotyków należy opisać w kategorii "produktu", wycenić i obciążyć "zleceniodawcę". […] Gdyby hipopotamowi udało się z żyrafą, owoc byłby równie nie do opisania jak to, co powstaje, gdy publicznie finansowane szpitale i ośrodki zdrowia bawią się w przedsiębiorstwa.
Zaremba rzadko potępia opisywanych przez siebie ludzi, ich krótkowzroczność, nieuczciwość czy głupotę. Zawsze jednak próbuje spojrzeć na problem z szerszej perspektywy. Taki jest sens przejmującego reportażu "Wycieczka na wojnę", opowiadającego o bośniackim uchodźcy, któremu odmówiono z absurdalnych przyczyn azylu w Szwecji, oraz o jego oprawcy, szwedzkim najemniku walczącym podczas wojny w byłej Jugosławii. Tego ostatnio skazano w Bośni za zbrodnie wojenne na ludności cywilnej, jednak obrona wywalczyła, że resztę kary odbędzie on w kraju ojczystym. O dziwo w Szwecji najemnik wychodzi na wolność zaledwie po miesiącu spędzonym w areszcie (dostaje nawet od państwa odszkodowanie za ten okres). Szwedzki prokurator nie dopatrzył się "znamion przestępstwa" – przez sześć miesięcy nie mógł odnaleźć żadnego spośród siedemnastu świadków (Zarembie się to udało – w ciągu czterech dni skontaktował się z ośmioma). Po "odbyciu kary" najemnikiem nie interesują się żadne służby. W końcu zabija dwóch policjantów podczas napadu rabunkowego.
Zarembę nie zajmują prywatne pobudki oprawcy oraz decydentów, którzy tak łagodnie potraktowali szwedzkiego zbrodniarza wojennego, odzierając przy tym z czci i godności jego ofiarę. Interesuje go natomiast szerszy kontekst, w tym wypadku obraz własny szwedzkiego społeczeństwa, który w tak precedensowy sposób ujawnił się w opisanej tu historii. Zaremba konkluduje:
Wydaje się, że stawka jest większa niż los Maricia [ofiary] czy Arklöva [oprawcy]. Stawką jest więc raczej wizja Szwecji. To dla dobra nas wszystkich Marić musi rozstać się ze swoimi dziećmi. Jest przecież żyjącym dowodem czegoś, o czym nie chcemy wiedzieć. Wojna na Bałkanach była przedstawiana w Szwecji jako coś niepojętego. […] Zdziwienie podszyte było uspokajającym przekonaniem, że chodzi tu o inny gatunek ludzi, co gwarantuje, że u nas nic podobnego zdarzyć się nie może. W tej wierze nie ma miejsca na szwedzkiego młodzieńca, który mimo przedszkola, demokratycznego wychowania, dobrobytu i opieki społecznej pojechał sobie do Bośni, żeby zabijać dla przygody. Szwedzki przestępca wojenny – czy te słowa w ogóle do siebie pasują? [...] Jeśli nie istnieje żaden szwedzki przestępca wojenny, nie ma też jego ofiary.
Po tekście Zaremby sprawa wróciła na wokandę. Ostatecznie decyzja o nieprzyznaniu azylu Amirowi Mariciowi została cofnięta, a najemnik odbywa karę dożywotniego pozbawienia wolności. Pocieszające jest, że dobry reportaż może mieć wpływ na rzeczywistość. Smucić może jednak to, że właśnie reportaż był niezbędny, aby otworzyć oczy sprawiedliwości.
Maciej Zaremba Bielawski
"Polski hydraulik i nowe opowieści ze Szwecji"
Biblioteka Gazety Wyborczej, Agora SA, Warszawa 2013
seria: Reporterzy Duże Formatu
oprawa: twarda
liczba stron: 432
format: 135x210 mm
ISBN: 978-83-2681-264-4
Autor: Jakub Nikodem, luty 2014