Na cykl "Imitacja prawdy. Prawda?" składa się szesnaście grafik wykonanych na bazie polskich pocztówek z okresu dwudziestolecia międzywojennego, które artysta wybrał spośród zdigitylizowanych zbiorów CBN Polona. Po selekcji obrazów Bohdanowicz dokonał ingerencji wizualnej łącząc współczesne kody kulturowe z archiwalnymi widokówkami.
Tytułowa imitacja w cyklu artysty, ujawnia się na wielu poziomach. Mimo że w formie cyfrowej grafiki wydają się niewielkich formatów pracami, w rzeczywistości mają format 70 x 100 cm. Bohdanowicz zdecydował się na gruby raster rozbijający obraz, co sprawia, że z bliska obrazy wydają się zbiorem luźno powiązanych plam tworzących klastry kolorów. W miarę oddalania się od obrazu plamy nabierają dokładniejszych kształtów na nowo składając się w pocztówkę.
Następuje to pewien paradoks, na pocztówkę zazwyczaj patrzymy z bliska, by dostrzec szczegóły. W przypadku "Imitacji prawdy", ta percepcja zostaje wywrócona na drugą stronę i dopiero po odejściu jesteśmy w stanie zobaczyć kartkę pocztową. Imitacja po raz pierwszy.
Poszczególne obrazy stanowią konkretne nawiązania do popkulturowych kodów XXI wieku jak na przykład wplecione we lwowski krajobraz dwa wieżowce, do których zbliża się samolot.
"Konwencjonalne widoczki uzupełniłem o groteskowe wizje z pogranicza snu, fantazji i dzisiejszego świata. Mimo, że tradycyjne instrumentarium kolażu zastąpiła tu technologia, duch pozostał ten sam" – komentuje Bohdanowicz.
Technika i forma wykonania prac odpowiada także ich treści, która przy bliższym "poznaniu" nabiera nowego wydźwięku. Na pierwszy rzut oka prace Bohdanowicza przywodzą na myśl imaginarium kolaży Janka Dziaczkowskiego. Zauważalne są jednak dwie podstawowe różnice. Po pierwsze Bohdanowicz, w opozycji do Dziaczkowskiego, nie tworzy nowych światów, nie opowiada historii urojonych, lecz tworzy świat rzeczywisty, zaistniały w nieodległej przeszłości na nowo.
Podstawowym pytaniem, jakie nasuwa się po obejrzeniu grafik Bohdanowicza to "czy tak było?". Elementy wprowadzone do obrazów archiwalnych ze świata teraźniejszego są idealnie wpasowane stylistycznie. Latający spodek wygląda jak logiczny element krajobrazu, a Hindenburg nie zaskakuje swoją działalnością dywersyfikacyjną, tak to po prostu "musiało wyglądać" przeszło wiek temu. To, co teoretycy i krytycy sztuki zwykli nazywać w obrazie punctum, a więc języczkiem uwagi, czymś, co z całościowego obrazu tworzy obraz na nowo u Bohdanowicza jest jego własną ręką.
Bazą do stworzenia pocztówek, z których skorzystał artysta były fotografie wykonywane w ówczesnym czasie. Fotografia, która sama w sobie jest reprezentacją rzeczywistości staje się więc dla autora punktem odniesienia. Powstałe obrazy więc rozpatrywać więc można jako metametametakomentarz do świata rzeczywistego: ingerencja odautorska jako komentarz do pocztówki, która to jest komentarzem do fotografii.
"[…] do próby odczytania obrazów nie tylko przez pryzmat swojej wiedzy i kompetencji kulturowych (niezbędnych do odczytania jakiegokolwiek obrazu), ale też włączając do działania spostrzegawczość, inteligencję, zdolność wyłapywania szczegółów niepasujących do układanki a także umiejętność wytworzenia skojarzeń zaskakująco dalekich od tych, które jako pierwsze przeszły przez myśl" – mówi Bohdanowicz, wierząc w elokwencję odbiorcy.
Istotny jest także okres powstania pierwowzoru. Pocztówki, które stały się tłem do obrazowych zabaw artysty, pochodzą z dwudziestolecia międzywojennego, a więc okresu narodzin tendencji dadaistycznych i surrealistycznych. Autor świadomie wybrał więc najbardziej niesurrealistyczne, "normalne" obrazy, którym w owym czasie zabrakło wcześniej wspomnianego punctum.
Równolegle z "Imitacjami prawdy" powstawał także cykl "Takie są fakty". Technika oraz proces powstawania tej serii są tożsame z metodami, jakimi posługiwał się artysta podczas pracy nad "Imitacją prawdy". Jednakże w tym przypadku bazą, spośród której wybrał archiwalne materiały były fizyczne archiwa Muzeum Ziemi Zbąszyńskiej i Regionu Kozła w Zbąszyniu (prywatna wycieczka autora). Artysta wystawił tam także swoje prace, obserwując reakcje widzów. Niejako przeprowadzając eksperyment in vivo.
"Grafiki zostały odczytane na takich zasadach, jak fotografia uznano je za całkiem wiarygodne, jedynie powiększone pocztówki z wielkopolskiego miasteczka. Na pierwszy rzut oka nie wzbudziła nawet cienia wątpliwości złożona gotyckim pismem reklama Tesco, ani obecność tramwaju, na wernisażu słychać było tylko pytania między widzami "Pamiętasz gdzie to było?".
Maciej Bohdanowicz to jeden z tych artystów, którzy igrają z odbiorcą, zadają pytania, ale nie udzielają żadnych odpowiedzi. Artysta przywraca także uwagę do techniki kolażu oraz jej możliwości, które rozrosły się znacząco wraz z rozwojem technologii cyfrowych. Splata na nowo to, co było, z tym, co jest, choć może żadne z nich nie wydarzyło się wcale.