Ułożone w chmurze intelektualnych inspiracji dziecko to syn pary awangardowych artystów Zofii Kulik (ur. 1947) i Przemysława Kwieka (ur. 1945) działających w latach 1971-1987 w duecie KwieKulik.
""Działania z Dobromierzem" były próbą odniesienia matematyczno-logicznych operacji (które posługiwały się niematerialnymi znakami, np. x, y, z), do analogicznych operacji, ale dokonywanych przy użyciu form materialnych (przedmioty, faktury, kolory) — z uwzględnieniem określonych, zastanych uwarunkowań życiowych" - pisał znawca twórczości KwieKulik Łukasz Ronduda.
Innymi słowy, KwieKulik przekładali na język sztuki własne doświadczenie zarówno bycia rodzicami, jak i skrępowanymi biurokracją, zdanymi na łaskę ludowej władzy artystami. W tym sensie "Działania z Dobromierzem" nie tylko dowodzą, jak zauważa Ronduda, że przy ograniczonej liczbie relacji przestrzennych między obiektami (jest 10 podstawowych relacji) da się wyprodukować nieskończoną ilość "Czasoskutków Estetycznych".
To także śmiały zapis kondycji materialnej i stanu świadomości twórców. "Łącząc obowiązki rodzicielskie z pracą artystyczną", pisała Zofia Kulik, "robimy najróżniejsze zestawy naszego syna z przedmiotami codziennego użytku, pojemnikami, płaszczyznami - w sytuacji przestrzennej naszego mieszkania oraz w sytuacji spacerów - każdy taki zestaw notując na przezroczach". Bieda łączy się tu z ideologicznymi rozterkami Kwieka i Kulik, którzy mając lewicowe poglądy są zbyt radykalni dla konformistycznego aparatu partyjnego.
W przeciwieństwie do wielu zapomnianych i najzwyczajniej w świecie nudnych prac z nurtu sztuki konceptualnej "Działania z Dobromierzem" do dziś dnia inspirują pozostając w orbicie zainteresowania kuratorów i instytucji sztuki. Wydaje się, że nie jest to bez związku z surrealistycznym klimatem niektórych sytuacji uchwyconych na setkach barwnych slajdów. Maksymilian Dobromierz używany jest do tworzenia dzieła sztuki równie metodycznie, co przedmiotowo, a kontrowersyjnym symbolem serii zamienionej w 2008 roku przez Zofię Kulik na trzykanałowy pokaz wideo jest fotografia z Dobromierzem wystającym z muszli klozetowej i spoglądającym z zaciekawieniem w obiektyw aparatu. Z dzisiejszej perspektywy wykonywanie przez artystów na własnym dziecku operacji analogicznych do działań matematyków i logików wydaje się bezwzględne, a niektórzy uznają je nawet za wątpliwe etycznie. Wbrew oczekiwaniom krytyków Dobromierz wyrósł na - cokolwiek to znaczy - "normalnego" człowieka, założył rodzinę i zajmuje się pracą naukową. O relacji KwieKulik do syna świadczyć może także rzadko wzmiankowane "Użycie swojego dziecka w swojej sztuce" (1977), kiedy to artyści na piąte urodziny Dobromierza udostępnili mu galerię. Wystawa rysunków była rewanżem za używanie chłopca w działaniach KwieKulik i przeistaczała go - jak zauważył Łukasz Ronduda - "w samodzielnie działający podmiot".
"Działania z Dobromierzem" zakończyły się w sposób naturalny wraz z rozwojem dziecka. "Szkoda," notowała w 1975 roku Zofia Kulik, "pewnych pomysłów nie zrealizowaliśmy z Dobromierzem, gdy był nieruchliwy, mały, niekształtny, gdy było jeszcze dużym kontrastem położenie go na zimnej podłodze. Teraz jest za późno". Z drugiej strony artystka cieszyła się jednak, że nie wszystkie pomysły wykonano, że niektóre pozostały tylko zapisane w formie precyzyjnie sporządzonych notatek. Jej zdaniem widz "satysfakcję może uzyskać nawet większą [gdyż] zapis słowny pozwoli mu na własne skojarzenia obrazowe. Jest prawdopodobne, że ktoś z oglądających zrealizuje to we własnym zakresie; robiąc makijaż dziecku własnemu, psu itp. Lub połączy mu się ten zapis z obrazem zobaczonym zupełnie gdzie indziej". Jak widać "Działania z Dobromierzem" pozostają dziełem otwartym, wciąż oczekującym na życzliwych kontynuatorów.
Autor: Adam Mazur, styczeń 2015