Każdy nowy tom tak wspaniałej poetki jak Julia Hartwig jest wielkim wydarzeniem w świecie nie tylko literatury, ale kultury w ogóle. Jasne niejasne to zbiór typowych dla autorki Błysków motywów, refleksji poetyckich, ale też nowych, dotąd niespotykanych w jej twórczości wątków. Znaleźć w nim można zamyślenie nad paradoksem języka: jasną niejasnością i niejasną jasnością, nad ontologią nazwanego i przewrotnością referencji. Są wspomnienia, przyjaciele i monolog starej jabłoni powalonej przez wiatr. Są ślady wędrówki po Rzymie, jest Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert, Dante i Tintoretto. Dojrzała mądrość poetki każe jej też pytać o przemijanie: "co będzie dalej?" i odpowiadać - Nie pytać.
Źródło: wydawnictwo a5
Wybór wierszy: "Reprymenda", "Do przyjaciół", "Zapatrzona", "Odzew", "Kuratela", "W hołdzie dla Tintoretta", "Science fiction", "Kochany Rossini", "Via Condotti", "Robi się coraz później", "No tak", "Nie pytać".
Książka została nominowana do Nagrody Literackiej "Nike 2010".
- Julia Hartwig
Jasne niejasne
Wydawnictwo a5, Kraków 2009
145 x 205, 64 ss., miękka oprawa
ISBN: 978-83-61298-18-2
www.wydawnictwoa5.pl
"Gazeta Wyborcza" prezentuje książki nominowane do nagrody "Nike 2010":
Starość nie jest doklejoną do życia wyspą
"Rzucić się głową w dół / z wysokości wiersza / Osiągnąć tę jedynie bezpieczną / śmiertelną równowagę". Tom wierszy Julii Hartwig Jasne niejasne charakteryzuje spokój poetyckiej dykcji, prostota, świadome samoograniczenie, rezygnacja z blichtru poezji. A z drugiej strony - podjęcie, ściszonym głosem, tematów najważniejszych, którymi poezja zajmuje się od zawsze. Miłość, sens cierpienia i obojętność wszechświata, Bóg i życie po tamtej stronie, wreszcie sama poezja - to, czym jest dzisiaj i czym byśmy chcieli, żeby była.
W tomie znajdziemy wiersze poświęcone zmarłym mistrzom i przyjaciołom (m.in. Williamowi Carlosowi Williamsowi, Januszowi Pasierbowi, Czesławowi Miłoszowi, Jerzemu Turowiczowi, Tintorettowi, Gioacchinowi Rossiniemu), przejmujący utwór o chińskim dysydencie Kangu Zhengguo, poetycką diagnozę współczesności jako czasów, w których "wszystko zaczęło obniżać swój lot", ubraną w kostium science fiction obronę poetyckiej mowy przed banalizacją, wypływającą z jednej strony ze zmurszałej hieratyczności, z drugiej - z brutalizacji i wulgaryzacji języka. Tytuł tomu odnosi się do fenomenu poezji, rodzącej się z wychłodzenia "najgorętszych uczuć", zarazem skrajnie ekshibicjonistycznej i obiektywizującej dramat egzystencji. Ale też do życia - wielokształtnego i wielowarstwowego, nieredukowalnego do jednej rzeczywistości, formuły, emocji.
W wierszach Hartwig mówi do nas Stara Poetka, a spokój jej języka idzie w parze z niewymuszonym spokojem ducha, stanem otwartości na to, co podsuwa pamięć i przynosi przyszłość. Tom Jasne niejasne dowodzi, że starzy poeci nie żyją jedynie wśród cieni, wręcz przeciwnie, to przyszłość "a nie przeszłość / jest wciąż obecna". W tym tomie figura Poetki zachowującej pogodę ducha, w momencie gdy "robi się coraz później", zyskuje nie tylko wiarygodność, ale działa też na czytelnika krzepiąco.
Przywoływany przez Hartwig Miłosz w tomie To zaczynał od tragicznej rozpaczy, by zakończyć niebiańską idyllą, wyobrażeniem promienistych jasności po tamtej stronie. Uczucia w tomie Julii Hartwig są bardziej stonowane i rozproszone - cienie "osamotnienia / pustki zapomnienia" są natychmiast rozjaśniane pamięcią o dobru zaznanym od przyjaciół, a wyobraźnia zatrzymuje się na progu zaświatów, zostaje przy radości, którą zostajemy obdarzeni tutaj: "We śnie zdążyłam pomyśleć - / co będzie dalej / I odpowiedziałam sama sobie / Po co pytać // Kiedy wstaniemy / nasze kroki zaprowadzą nas do miejsca / którego dotąd na próżno szukaliśmy / I we śnie zarazem wierzyłam w to i nie wierzyłam // I była w tym jakaś szczęśliwość / której tylko we śnie zaznać można".
Rozmowa z Julią Hartwig:
Juliusz Kurkiewicz: Co jest dla pani "jasne niejasne"? Życie? Poezja?
Julia Hartwig: Tytuł tomu odnosi się do jednego i drugiego. Mówi o trudnościach w ocenie decyzji podejmowanych w realnym świecie i wyraża zgodę na trudny czasem język poezji. Odmienność tego tomiku od poprzednich widzę w przewadze refleksji nad obrazem, w upartym poszukiwaniu rozwiązań, nierzadko zakończonych poczuciem bezradności. Bo wiele jest odpowiedzi i w życiu, i w sztuce, które, choć mają pozór jasności, wcale nie są jasne.
JK: Dostrzega pani w tym tomie jakiś temat przewodni?
- Mam nadzieję, że nie będzie to wyrok na samą siebie, jeśli odpowiem przecząco. Ten zbiór, podobnie jak poprzednie, jest bardzo różnorodny tematycznie. Jego jedność wynika raczej ze specyfiki stylu, a także ze sposobu potraktowania tematów poszczególnych wierszy. Gdyby zapytał mnie pan o to, jakie są tematy moich poszczególnych wierszy - choć mam nadzieję, że one same się dostatecznie tłumaczą - zapewne potrafiłabym panu na to odpowiedzieć.
JK: To spróbujmy. W wierszu Do Williama Carosa Williamsa zwraca się pani do jednego ze swych ulubionych poetów, pisząc, że w poezji nie można mówić wprost, jak w życiu.
- Tak, to wiersz o odrębności materii życia i materii sztuki.
JK: W Starym parku pisze pani "temat rozważań nie zmienia się od lat". To wiersz o tym, że poezja wciąż podejmuje te same tematy i wciąż ponosi porażkę?
- Nie tylko ja, również wielu innych poetów uważa ostateczną porażkę poety w starciu z jego zadaniem za nieuniknioną (mówimy o tych, których za poetów uznać można). W tym wierszu sprawa wykracza jednak poza poezję, dotyczy naszych pytań o egzystencję i jej sens, mowa jest bardziej o porażkach samego życia.
JK: Z kolei w wierszu Science fiction surowo ocenia pani współczesność: sugeruje, że żyjemy w epoce "wyuczonej beztroski", potwornego egoizmu, zaniku komunikacji, nieskładnej mowy, pogardy dla prawdziwej wielkości. Jest z nami aż tak źle?
- Jeśli nie jest "aż tak źle", to nie jest też aż tak dobrze. Nie warto usypiać niepokojów, jakie rodzi nasz sposób życia. Dobre wzory gubią się lub wystawiane są na pośmiewisko. Ani szkoła, ani Kościół nie podejmują zadań pedagogiki społecznej ani walki z zadawnionymi grzechami nacjonalizmu i antysemityzmu, zawodzą nadzieje pokładane w łagodzeniu obyczajów przez kulturę, słabo propagowaną. Ale czy zadaniem poety jest prawienie kazań?
JK: W wierszu Gdzie jesteśmy wspomina pani wróżbitkę Madame Salmajour z wiersza Apollinaire'a. Kim dokładnie była i dlaczego sięgnęła pani po tę postać?
- Apollinaire, zafascynowany sztuką wróżbiarstwa, najprawdopodobniej udał się do pani Salmajour, by zapytać o swoją przyszłość. Można zaryzykować przypuszczenie, że zrobił to zaniepokojony przepowiednią swego przyjaciela, poety Maxa Jacoba, który wywróżył mu wczesną śmierć. Pani Salmajour posłużyła w moim wierszu za rodzaj mojego alter ego, by przydać niewesołym rozważaniom trochę nieobowiązującej lekkości. Osobną satysfakcją była sposobność nawiązania właśnie do Apollinaire'a.
JK: Pani tom jest pisany z perspektywy czasu, gdy "robi się coraz później". Dziś o starości mało się mówi. Tymczasem te wiersze pokazują, że ona może być interesująca, pełna zachwytu, odkryć. Jak udaje się uniknąć lamentów?
- Unikam słowa "starość" w stosunku do ludzi, dla których wiek nie jest paraliżujący. Starość, bardzo z pewnością niewygodna, nie jest doklejoną do życia wyspą. Podobnie jak we wcześniejszych okresach życia wielu doznaje nadal łaski kontynuowania pracy i nie traci wrażliwości na świat, naturę i otaczających ludzi. Mamy u nas piękne tego przykłady: późne wiersze Jarosława Iwaszkiewicza i Czesława Miłosza.
Autor: Juliusz Kurkiewicz - wyborcza.pl, 22 lipca 2010