Nazwa grupy pochodzi od liter skrótu "Komitetu Paryskiego", czyli Komitetu Paryskiej Pomocy dla Wyjeżdżających Studentów na Studia Malarskie do Francji, zawiązanego w 1923 roku przez Józefa Pankiewicza na krakowskiej ASP.
Kapiści, szczególnie w przedwojennym okresie twórczości, należą do najtrudniejszych w opisie i ocenie zjawisk sztuki polskiej XX wieku. W opisie - bo jest to malarstwo zakładające całkowity prymat formy nad treścią. Wszystko, co ważne, ma zostać wyrażone w materii malarskiej, w której z kolei wiodący jest problem koloru. Malarstwo "czyste", do którego dążyli kapiści, z założenia trudno ująć w kategoriach werbalnych. W ocenie - bo ich twórczość wciąż budzi silne i sprzeczne emocje.
Józef Czapski (1896-1993) - główny teoretyk grupy - głosił swoisty kult wzroku jako jedynej drogi poznania dzieła, w jednym mgnieniu syntetyzującej myśli i uczucia. Nieprzypadkowo pierwszy książkowy wybór jego tekstów o sztuce nosił tytuł "Oko", drugi zaś, rozszerzony - "Patrząc".
Wpływ kapistów na sztukę polską jest niezaprzeczalny. Już w latach 30. kolejne ugrupowania artystyczne podejmują zaproponowany przez nich powrót do koloru. Jedno po drugim przekształcają się w grupy wobec kapistów satelickie: Zwornik, Jednoróg, Pryzmat… Po wojnie koloryści opanują wszystkie ważne polskie uczelnie artystyczne; to oni kształtować będą technikę i wrażliwość kolejnych pokoleń polskich malarzy. Z drugiej strony nasuwa się pytanie, czy kapiści nie zniszczyli więcej niż zbudowali.
Ich miejsce na tle innych grup jest od początku niejasne. Wyraźnie deklarują sympatię do awangardy, oczywiście nie zgadzając się z nią co do środków wyrazu. Sęk w tym, że postulowany przez nich powrót do postimpresjonizmu, z Paulem Cézannem jako głównym patronem, jest w latach 30. raczej odwołaniem do tradycji niż krokiem naprzód. Tak zawzięcie walczący z tradycyjnym figuralizmem spod znaku Bractwa św. Łukasza kapiści sami byli w jakimś sensie kolejnym, najmłodszym ogniwem ruchów tradycjonalistycznych. Jeśli traktować po awangardowemu sztukę jako nieustanny postęp, to sukces kolorystów raczej hamuje rozwój sztuki polskiej, kierując ją z powrotem na tereny już rozpoznane przez młodopolan, tyle że w inny sposób - pod patronatem Gauguina raczej niż Cézanne’a. Deklarowany akces do awangardy sprawia wrażenie próby nobilitacji własnej sztuki.
Równie niejasny jest ich stosunek do figuralistów. Równocześnie potępiają ich tradycjonalizm i walczą o te same oficjalne zlecenia, którym zresztą, z wyjątkiem najzdolniejszego wśród nich Zygmunta Waliszewskiego nie byli w stanie sprostać ze względu na niedostatki techniki kompozycyjnej i rysunkowej. Z jednej stronie piękne życiorysy większości kapistów i ich niezachwiana wiara w prymat koloru i "czystego malarstwa" nie pozwalają kwestionować etyczności ich działań, z drugiej zaś trudno oprzeć się wrażeniu, że kampania przeciw Łukaszowcom była walką o miejsce na rynku toczone przez mocniejszych w gębie, ale uboższych w indywidualności i słabszych technicznie (niekiedy wręcz nieporadnych w przedstawianiu figury ludzkiej).
Niespożyta energia kapistów, zwłaszcza ich głównych teoretyków - Józefa Czapskiego i Jana Cybisa - przesłaniała w międzywojniu fakt, że był to ruch wątły liczebnie, a poza Waliszewskim i Cybisem także pozbawiony godnych uwagi malarzy (talenty Piotra Potworowskiego, Czapskiego i Artura Nachta-Samborskiego rozwinęły się w pełni po wojnie). Powstanie nowych grup zwiększyło ich liczebność, lecz nie jakość. Zawzięta i skuteczna walka propagandowa z figuralizmem przed wojną oraz mocarstwowa pozycja koloryzmu po niej mocno ograniczyły możliwość rozwoju tej tendencji, ze szkodą dla bogactwa polskiej sztuki.
Powyższa niejednoznaczność oceny dotyczy też Czapskiego. Poza zapisaniem niezwykłej karty patriotycznej (współzałożyciel i do śmierci stały autor paryskiej "Kultury"; więzień Starobielska i jeden z pierwszych, którzy odważyli się piórem dać świadectwo zbrodni katyńskiej; żołnierz armii Andersa) przeszedł do historii jako jeden z najbardziej opiniotwórczych teoretyków i krytyków sztuki w Polsce. Jego publikacje na łamach "Wiadomości Literackich" wpłynęły na poglądy i gust artystyczny kilku pokoleń Polaków. Ukształtował też kilka pokoleń intelektualistów, na czele ze środowiskiem "Zeszytów Literackich". Słynął z niezwykłej dobroci i niezłomnej postawy etycznej.
Był najważniejszym propagatorem kapistów. To jego znajomości pomogły członkom ugrupowania od razu po powrocie z Polski znaleźć się w głównym nurcie działań Instytutu Propagandy Sztuki i "Wiadomości Literackich" - pomimo niezgody na oficjalny, klasycyzujący kierunek nadany IPS-owi przez Rytmowców. To on bezwzględnie walczył o miejsce na scenie artystycznej dla swojego grupowania, często nie przebierając w środkach, by zaatakować rywali. A jednak rola Czapskiego jako tego, który uczył Polaków patrzeć na dzieło sztuki pozostaje bezsporna. Także dzięki temu, że jego teksty można oderwać od propagandy jednego nurtu, zamienić je w szkołę postrzegania walorów malarskich i odczytywania ich piękna.
Sam Czapski z wzruszająca bezpośredniością uważał swoje wczesne malarstwo za niewiele warte. Trudno zweryfikować te słowa - niemal cały jego przedwojenny dorobek zaginął. Jeśli jednak opierać się na zachowanej "Operze leśnej w Sopocie", można je uznać za rodzaj kokieterii, obraz Czapskiego stanowi bowiem jeden z piękniejszych przykładów ówczesnej twórczości kapistów. Soczystość koloru połączona z celową naiwnością przedstawienia urzeka urodą.
Żeby jednak dokończyć listę paradoksów, jest to dzieło stojące w pewnej sprzeczności z deklaracjami Czapskiego-teoretyka. W założeniu obraz bliski jest pofowistycznemu malarstwu Raoula Dufy’ego, łączącego wyzwolony kolor z kompozycją celowo nawiązującą do sztuki naiwnej. Realizacja jednak przypomina bardziej prace Zygmunta Waliszewskiego, i to, o zgrozo, jego wczesne obrazy, oceniane przez Czapskiego jeszcze po wojnie jako zbyt zależne od "złych" wpływów - istotnie, kolorystyką i sposobem traktowania szerokiej plamy barwnej bliskim nawiązującym do malarstwa na szkle dzieł ekspresjonizmu monachijskiego. Być może ten rozziew między zachwycającą urodą i bezpretensjonalnością malarstwa a śmiertelnie poważną do granic doktrynerstwa kampanią o pryncypia jest właśnie prawdziwym obrazem przedwojennej sztuki kapistów?
Autor: Konrad Niciński, kwiecień 2011
• Józef Czapski
"Opera leśna w Sopocie"
1937
olej na płótnie, 73 x 54,5 cm
wł. Muzeum Narodowe w Warszawie